2 czerwca 2016

Ludzie, ratunku!

Ludzie, ratunku! To była pierwsza moja myśl, kiedy dwa dni temu przeczytałem wypowiedź nowego wodza na temat ewentualnej budowy hali gimnastycznej w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.
Każdy przyzna, że była to wypowiedź lakoniczna, ale tak naszpikowana głupotą, że śmiało kwalifikuje się do programu „Anatomia głupoty wg Richarda Hammonda”.
Pomyślałem też, że niektórzy ludzie dotknięci są jakąś chroniczną przypadłością. Każdy zdrowo myślący i na stanowisku publicznym przecież takich głupot nie ujawnia w mediach. A już na pewno nie powinni za pośrednictwem mediów przekazywać takiej prawdy o sobie.
Takie szopki jednak wychodzą, gdy ludzie myślą, że są mądrzy, a nawet najmądrzejsi. Ludzie wokół nich uważają za niedouczonych i takich, których koniecznie trzeba oświecać swoją mądrością.
Z wypowiedzi wodza wynika też jasno pod czyje dyktando dzieją się dzisiaj rządy w małej gminie i to, że wódz może być w tym układzie rządzenia najzwyczajniej słupem.
Zacznę od stwierdzenia o nieaktualności dokumentacji technicznej  hali gimnastycznej. Nie o aktualność dokumentacji tak naprawdę idzie, ale o to, że trzeba wykonać nową dokumentację, która będzie przewidywała halę sportową na miarę i potrzeby małej gminy.
Kiedy byłem wodzem, popełniałem błędy. Jednym z nich było to, że powołałem komisję, która miała opracować koncepcję przyszłej hali gimnastycznej. W komisji znalazł się człowiek sprawiedliwy, znany następnie jako sprawiedliwy radny, a teraz z pewnością budowniczy nowej hali.
Przekonał wszystkich członków komisji, że gminie potrzebna jest pełnowymiarowa hala gimnastyczna z areną 44 na 24 metry. Następnie pomysł ten przeszedł przez radę. Po wykonaniu dokumentacji i przygotowaniu kosztorysu zrozumiałem, że to nie ma sensu. W dodatku przyszłe utrzymanie takiego obiektu generowałby koszty porównywalne z utrzymaniem wszystkich budynków szkolnych w gminie.
Przeprowadzone analizy ekonomiczne w porównaniu z istniejącym takim obiektem w powiecie jasno wykazały, że to się po prostu nie kalkuluje.
Zrozumiałem wtedy, że burmistrz decyzje o takich przedsięwzięciach powinien podejmować w zaciszu gabinetu, sam, a następnie sprawę oddawać w ręce fachowców, a nie nawiedzonych nauczycieli wf, którzy najchętniej widzieliby na miejscu obiekty sportowe o rozmiarach stadionu narodowego. Żadnych komisji, w których członkowie widzą tylko możliwość realizacji marzeń, bez oglądania się na ich koszty.
Nie płakałem też, że przez następne lata nie mieliśmy przebicia w urzędzie marszałkowskim w kwestii dofinansowania tej inwestycji. Czekały przecież w kolejce drogi do wykonania i one stały się priorytetem. O hali powoli zapomniano. 
Halę sportową można zawsze wynająć i chętnych dowieźć na jakikolwiek trening. Dobrej, utwardzonej nawierzchni drogi nie wynajmiesz!
Z ostatniej wypowiedzi wodza i po jego jakże specjalistycznych konsultacjach z nauczycielem wuefu można wnioskować, że czeka nas kolejna odsłona budowy pełnowymiarowej hali sportowej w małej gminie.
Powiedzmy wprost, jeśli są takie plany i one zostaną zrealizowane, to przyszła hala gimnastyczna poza czasem pracy szkół będzie świecił pustkami, generując koszty utrzymania. Nie dajmy się nabrać pięknym słowom wątpliwych budowniczych i działaczy sportowych, że przecież są oldboje i wielu chętnych do ćwiczenia popołudniami i wieczorami. Wystarczy tylko spojrzeć na wykorzystanie orlika i jak często ten obiekt świeci pustkami, wówczas wszystko stanie się jasne!
Budowa tak dużego obiektu sportowego przy drastycznie spadającej demografii gminnej jest jak zakup wypasionego traktora i całego parku maszynowego do obrabiania kilku hektarów ziemi.
Do niektórych jednak nie dociera, że budowanie na wyrost nie ma po prostu sensu. Marzą o budowie drogiego i kosztownego giganta tam, gdzie potrzebny jest co najwyżej obiekt średniej wielkości.
Wspominałem już, że zrozumiałem swój błąd i postanowiłem, że nie będzie już żadnej społecznej komisji do pomocy przy podejmowaniu takich decyzji.
Zarzuciłem też myśl o budowie giganta i zleciłem wykonanie dokumentacji rozbudowy budynku szkoły podstawowej. Projekt ten zakłada oddzielenie klas 0-III od IV-VI z oddzielnymi ciągami komunikacyjnymi, ewakuacyjnymi i szatniami. Do tego zaprojektowano dobudowę pięknej auli. Cały projekt zakładał w przyszłości możliwość dobudowania średniej wielkości sali gimnastycznej połączonej z budynkiem szkoły łącznikiem. Planowano, że sala wyposażona będzie w oddzielne wejście, aby wykorzystywać ten obiekt dla wszystkich chętnych popołudniami, poza godzinami pracy szkoły.
Projekt znajduje się w UM, ale najwidoczniej nikt nie bierze jego realizacji pod uwagę. A szkoda, gdyż projekt wykonał prawdziwy fachowiec, pan Pokorski, który  rozplanował przy tym rozmieszczenie obiektów na całym terenie szkolnym, z budową parkingów i boisk wielofunkcyjnych włącznie.
Po ostatniej wypowiedzi wodza wiem, że nie ma on żadnej wizji rozwoju bazy sportowej w małej gminie. Chwali się przy tym publicznie, że konsultuje się w tej sprawie z laikiem i przy pomocy laika ma zamiar taka inwestycję realizować.
Z ostatniej wypowiedzi wodza jasno wynika, czyj pomysł budowy hali gimnastycznej ma zamiar realizować. Dziwi mnie tylko fakt, że nie skonsultował tego problemu z cała radą, a przede wszystkim z fachowcami, tylko z jednym radnym, który na budownictwie zna się tyle, co ja na strategii prowadzenia działań wojennych.
To jednak potwierdza tylko moje wcześniejsze hipotezy, że nowy wódz nie wie, co w gminie trzeba robić i ślepo wykonuje polecenia tych, którzy pomogli mu wygrać wybory i kilku wielkich z powiatu.
Co to ma wspólnego z dobrem ogółu mieszkańców gminy?
Z wypowiedzi wodza wynika też, że przywołany radny, uchodzący do niedawna za wzór sprawiedliwości, przemienił się w konsultanta rozwoju gminnej bazy sportowej, projektanta przestrzeni i budowniczego.
W sumie to i dobrze, ponieważ będzie wiadomo, kto jest odpowiedzialny za to, co ewentualnie w tej kwestii się stanie. Nie będzie już można niepowodzeń zwalać na krasnoludki.
Wódz jednak powinien przede wszystkim schronić się w zaciszu swojego gabinetu, przeanalizować demografię gminną, wyciągnąć z tego wnioski, a następnie oddać sprawę fachowcom, ale prawdziwym fachowcom od zagospodarowania przestrzeni i budownictwa, a nie nauczycielom, którzy fachowcami są, ale w nauczaniu, a o budownictwie, jak ja, nie mają bladego pojęcia.
Jaki bowiem ma sens budowa wielkiej hali gimnastycznej w gminie, w której systematycznie likwiduje się szkoły głównie z powodów demograficznych!?
Jeszcze o uwagach w komentarzach, gdzie poruszono koszty projektów trafiających do szafy. Dokumentacje techniczne trzeba czasem robić „na zapas”. Nie są to duże koszty w wydatkach budżetowych, a w przypadku starania się o środki zewnętrzne posiadanie dokumentacji technicznej to podstawa. Konkursy ogłaszane przez instytucje dofinansowujące inwestycje są ograniczone czasowo i najczęściej nie ma wówczas czasu na wykonanie dokumentacji technicznej.
Zupełnie inną kwestią jest sprawa samego dofinansowywania inwestycji ze środków zewnętrznych, zwłaszcza unijnych. Jeden z komentujących dobrze zauważył, że to zwykła ściema. Tam bowiem, gdzie wchodzą w grę środki unijne ceny przetargowe wahają się w granicach cen kosztorysowych i są dużo wyższe niż w przetargach, w których środków zewnętrznych nie ma. W przetargach na inwestycje z dofinansowaniem gmina musi się zgodzić na wysokie ceny, ponieważ nie ma czasu na unieważnienie przetargu i ponowne jego ogłoszenie. Samorząd jest bowiem ograniczony ramami czasowymi narzuconymi przez instytucje zewnętrzne.
Często jest tak, że średnie i małe inwestycje, jak choćby ostatnia inwestycja drogowa nowego wodza, lepiej wykonać ze środków własnych albo posiłkując się krótkoterminowym kredytem komercyjnym. Nie ma wówczas żadnych zewnętrznych wymogów, a cena w przetargu jest kryterium najważniejszym i wykonawcy wiedzą, że gmina może w każdej chwili przetarg unieważnić, gdy zaproponowana przez nich cena będzie zbyt wysoka. Odpadają też koszty późniejszych kontroli instytucji zewnętrznych oraz pięcioletni okres monitoringu tychże inwestycji.
Wiem, że obecnie jest dość głośny kociokwik w sprawach pozyskiwania przez gminy środków zewnętrznych. Gminy wręcz się ścigają, która więcej takich środków pozyska. Nikt przy tym nie liczy czy to się najzwyczajniej gminie opłaca.
Nic jednak na to nie poradzimy. Dzisiaj jest silne społeczne parcie na unijną mannę, że żaden z wójtów nie zaryzykuje, aby odpuścić sobie ubieganie się o środki zewnętrzne na wszystkie możliwe inwestycje.
Wracając jednak do ostatniej wypowiedzi wodza. Poinformował był on wyborców, że dofinansowanie planowanej hali sportowej może sięgnąć nawet 70% kosztów. Pytam, dlaczego nie 85 albo nie 90%? Istnieje taka możliwość, przynajmniej teoretycznie. Przecież zapewniał w kampanii wyborczej, że każdą inwestycję będzie realizował z maksymalnym dofinansowaniem z zewnątrz, a nie jak ja!
Jak jest, każdy widzi!
Podsumowując, przykro słuchać, gdy wódz wybrany przez mieszkańców nie ma wizji rozwoju gminy i realizacji poszczególnych inwestycji.
Przykro patrzeć, jak ślepo realizuje wytyczne działaczy powiatowych i swoich przedwyborczych popleczników.
Myślę, że cała kadencja będzie przebiegała pod kątem realizacji marzeń poszczególnych działaczy i administrowaniu.
Nie o to chyba w samorządzie chodzi!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...