Takie
tam małe opowiadanie kiedyś mi się zdarzyło napisać. To chyba jeszcze czasy
moich studiów.
Zresztą,
po co snuć domysły i zmuszać pamięć niedoskonałą do ewentualnych błędów?
Łatwiej być głupim wśród
głupców,
niż mądrym wśród mędrków!
MaW
Z
głupim i hipokrytą nie masz co walczyć!
Utrudzisz
się, napocisz, a głupi i hipokryta, głupim i hipokrytą zostanie!
Przeprowadźmy
dowód na powyższą tezę. Otóż głupi nigdy nie stwierdzi, że jest głupi, gdyż
jego głupota i umysłowe ubóstwo nie pozwolą mu na to; a nie przyznając się do
rzeczywistego stanu umysłu, staje się głupcem, choć wcale nie musi, gdyż już
jest głupcem i hipokrytą.
To
znaczy, że mądry w przypadku zapytania: Czy jest mądry?, jest niejako
zobligowany poprzez swoją mądrość do ewentualnego przyznania się do głupoty, albowiem
wychodząc z sokratejskiego zawołania: Wiem, że nic nie wiem!, powinien
to uczynić?!
Bynajmniej!
Mądry ucieknie się najpierw do Kartezjusza i zawoła w duchu: Cogito, ergo
sum!, a zapytany o to czy jest mądry, powinien się niechybnie wspomóc
doświadczeniem starożytnych i uciec do zbawiennego w takich przypadkach
działania milczenia i czasu, które, przedłużając oczekiwanie pytającego, mogą
ewentualnie głupiego zniechęcić i zrezygnuje on z oczekiwania na odpowiedź. W
ten sposób mądry poprzez swoje milczenie i zbawienne działanie czasu jeszcze
raz udowodni głupiemu, że istotnie milczenie jest złotem.
Ale
też w ten sposób mądry uniknie odpowiedzi i da głupiemu margines domysłu, a –
jak wiadomo – głupi charakteryzuje się niezwykle bujną wyobraźnią i
dopowiedzenie niestworzonych historii w miejsce milczenia mądrego jest bardzo
prawdopodobne.
Ależ
skąd! Mądry milcząc, nie wprowadza głupiego w błąd, gdyż przyznając się za
Sokratesem do tego, że jest głupi, co – jak powiedziano – nakazywałaby jego
mądrość, być może minąłby się z prawdą i dopiero dał możliwość popisu
nieokiełznanej wyobraźni głupiego. Natomiast milcząc, oddziela prawdę od
kłamstwa, wspaniałomyślnie zapobiega wprowadzeniu głupiego w błąd, który i tak
już przecież tkwi w błędzie, co do rozumienia własnej osoby i sytuacji; tkwi w
takim stanie po same uszy. Nie należy tu wspominać już o tym, że nie jest on
absolutnie w stanie ocenić ewentualnej mądrości drugiej osoby.
Tu
zaczyna się głębia!
Czyli
głupi nigdy nie dowie się, że mądry jest mądry, a głupi jest głupi, gdyż mądry,
milcząc, nigdy tego nie powie, a tym bardziej nie udowodni; a mądry inaczej,
głosząc swoją mądrość wszem i wobec, nigdy z kajdan mądrości swojej wątpliwej się
nie wyswobodzi?
A
czy trzeba tu cokolwiek udowadniać? Zresztą, nawet gdyby mądry dowiódł mądremu
inaczej, że w istocie jest mądry i przedstawił na to sto tysięcy argumentów nie
do zbicia, to i tak dla mądrego inaczej pozostanie nikim innym, jak tylko mądrym...
inaczej!
Aaaaaaaa!
Aaaaaaaa!
Ooooooo!
Ooooooo!
Eeeeeeee!
Eeeeeeee!
Miało
być mądrze inaczej? Przecież inaczej nie było!
I to właśnie tyle na temat tych jakże
przejmujących i bogatych w treść rozmyślań mądrego inaczej z podobnym sobie
mądrym!
Każdy ma swoją filozofię: Ty - swoją mądrość; Ja - swoją głupotę! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz