Nie lubię buraków!
Nie lubię młotów i przecinaków!
Nie lubię tych, co się szczycą tytułami
przed nazwiskiem, a w mowie i piśmie tylko szczera prawda.
Wiem, że pisałem niedawno nawet o tym,
jak to zasady ortograficzne nie mają praktycznego wpływu na dziejące się życie
człowieka. Jednak jeśli ktoś chwali się skrótem wykształcenia na pieczątkach i
przy podpisach, to już powinien wymagać od siebie nieco więcej. Nawet tego, co
nie ma akurat wpływu na jego realne życie, ponieważ zdobyte wykształcenie
takiego wpływu nie miało z pewnością!
Lubię swoje Ustronie, gdzie mogę
słuchać ptaków i wiatru. Robią swoje i nie pieprzą, jak potłuczeni. Lubię swoje
Ustronie i rozmyślania nad sobą. Ale to tylko chwile, jakby nagroda od Boga.
Cieszę się też z tego, iż mam
świadomość, że LUBIĆ to wcale nie oznacza MIEĆ! Dlatego bez zbędnych żalów i zbędnej
rozpaczy podjąłem decyzję, że sprzedam swoje Ustronie.
*
Czekam na żonę na parkingu przed
sklepem.
Nie lubię zakupów, a jeszcze bardziej czekania na tych, co zakupy
robią, ale cóż? Życie!
Podchodzi do mnie młoda kobieta.
Niech pan mi doradzi, co robić, mówi.
Nie pracuję. Nie mam żadnego dochodu. Ostatnio trochę choruję. Lekarz przepisał
mi zastrzyki, ale nie mam ich za co wykupić. Co mam robić?
Złóż podanie do ośrodka pomocy
społecznej. Mówię bez namysłu.
Byłam, ale powiedziano mi, że dostanę
maksymalnie … złotych, a to przecież nie wystarczy nawet na wykupienie recepty
z zastrzykami. Odpowiada kobieta.
Może pogadaj z burmistrzem! Rzucam
kolejny pomysł.
Byłam, ale mi odpowiedział, że nie ma wolnych
środków. Słyszę w odpowiedzi i baranieję nieco.
Jak to, nie ma środków? Przecież
zapowiada budowę hali gimnastycznej za kilka milionów złotych! Wykrzykuję! W
myślach zaś sobie dodaję, że planuje budowę w dodatku na miarę wizji jednego radnego,
którego zdaje się być sługusem, a nie ma wolnych środków dla chorej i
bezrobotnej kobiety?!
Kobieta stoi i patrzy. Nie wie, co
odpowiedzieć na moje bzdurne stwierdzenie. Też nie wiem, co powiedzieć.
Sytuacja staje się coraz bardziej zagęszczona.
Na szczęście żona wraca z zakupami.
Muszę się pożegnać. Przychodzi mi w ostatniej chwili pomysł: Weź z apteki kartkę
z pieczątką i kwotą, na jaką będzie opiewała twoja recepta. Nie wierzę, abyś
nie dostała zasiłku przynajmniej w wysokości takiej kwoty na wykupienie
recepty. Mówię.
Pomysł trochę diabelski, ale co można
wymyślić dla człowieka, który w mediach miliony wydaje lekką ręką, a ludziom
mówi, że nie ma w budżecie kilkudziesięciu złotych na wykupienie przez nich recepty?
Proponuję, aby wódz sam przeszedł się
do lekarza na dokładne badania. Myślę, że jest co badać!
Żegnam się z młodą kobietą.
Nie wiem czy skorzysta z podpowiedzi,
ale powinna. Powinni wszyscy potrzebujący skorzystać z takiej podpowiedzi, aby
uświadomić ślepcowi, że świat tuż obok jest trochę inny, niż jemu się wydaje.
Ja dałbym pracę tej kobiecie na miesiąc
albo dwa, a nawet trzy, aż do wyzdrowienia. Zwłaszcza, że jej dolegliwość nie
kwalifikuje się na zwolnienie lekarskie. Zarobiłaby zatem na swoją receptę i
zrobiła coś dobrego dla małej gminy. To podpowiedź dla wodza; podpowiedź, z
której z pewnością nie skorzysta, ponieważ wie lepiej, że niewiele widzi!
*
Dzień albo dwa później spotykam się ze
znajomym, żeby pogadać tak bez sensu o wszystkim i niczym. To dobrze robi dla
higieny psychicznej. Takie tam pierdu, pierdu bez zobowiązań! Gadamy sobie
zatem w najlepsze, gdy podchodzi do nas człowiek i pyta mnie ni z tego, ni z
owego: Co zrobić, żeby trochę kasy na działalność Gminnego Klubu Sportowego
wydębić z gminy i ciągle nie chodzić żebrać po sponsorach?
Jak to co? Odpowiadam pytaniem.
Przecież nowa szefowa kultury to człowiek wodza, zatem śmiało pisać podania o
dodatkowe środki i kasa się znajdzie. Poza tym, skoro w gminie są pieniądze na
międzynarodowe wyjazdy na mecz oldbojów, w których wódz uczestniczy, to chyba
też znajdą się środki dla lokalnej utalentowanej piłkarsko młodzieży,
odpowiadam.
Znów myślę o moim wodzu zapowiadającym
kolejne wielomilionowe inwestycje (po fachowych konsultacjach) i nie wiem czy
facet kpi sobie z ludzi, czy nie wie, po prostu, co robi. Wolałbym, żeby nie
wiedział, wtedy wina jego byłaby żadna!
*
Wysyłam kupony lotto. Sympatyczna
kobieta życzy mi powodzenia i rzuca: Połowa wygranej dla mnie!
Nie, 5 albo 10% tak, ale nie więcej.
Odpowiadam i wychodzę z zapewnieniem w sercu, że jeśli wygram, to będę dzielił
się z kobietą. Nie sprawdzałem jeszcze czy coś tam wygrałem. W przypadku wygranej
uczciwie dotrzymam słowa.
Przyznam też uczciwie, jeszcze kuponów
nie sprawdziłem.
*
Przeżyłem kilka dni i nic się nie
zmieniło. Mnie kilka dni przybyło. O tych dni kilka jestem bliższy swojej
śmierci na ziemi. Podobnie jak inni, nawet ci, którzy o tym nie myślą.
Może dzisiejszy dzień przyniesie mi
trochę nadziei.
Wszystkim życzę nadziei!
Niech im się życie przędzie!!!
Niech im się życie przędzie na przekór
wszelkiej władzy, tej gminnej i krajowej, tylko nie władzy Nieba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz