24 lutego 2015

Na względnym luzie...

Po przyjęciu i wysłuchaniu trzech, czterech petentów; po zaaplikowaniu sobie ich skarg na sąsiada, rodzinę i w ogóle życie niby do kitu, nachodzi człowieka ochota schować się do mysiej norki, żeby mieć czas zna zrozumienie, że tak naprawdę, to nie mój problem; że tak naprawdę, to mnie nie dotyczy!
A jednak!

Kolejny inny dzień
Postanowiłem odpocząć i udałem się do lekarza rodzinnego. Pokrzyczał na mnie trochę i zobowiązał, że muszę o siebie zadbać. Przepisał mi zestaw witamin zalecił, żeby trochę pobyć z rodziną i spróbować oderwać się od samorządowej rzeczywistości.
Na razie tydzień zwolnienia, a później zobaczymy, powiedział.
Siedzę więc od kilku dni w domu, sprzątam, rozmawiam z żoną, wychodzę na spacery do lasu, staram się bawić i rozmawiać z synem. Najgorsze są noce, kiedy budzę się kilkakrotnie i myślę o pracy. Ręce mi drętwieją i pocę się nienaturalnie.
Kontaktuję się z urzędem w sprawach bieżących i przeżywam każde ewentualne niepowodzenie. Wiem, że lekarz mi zabronił, ale nie mogę się powstrzymać.
Zauważyłem, że robota w samorządzie oddaliła mnie od rodziny. Staram się ich chronić przed całym tym bagienkiem.
Uciekać jak najszybciej! Tylko dokąd?

Słodki smak wolności
Komisarz wyborczy odrzucił skargę komitetu referendalnego. Lekarz przedłużył mi zwolnienie (…)
Starałem się chronić pracowników przed moimi nerwami i stresem. Nie wszystko jednak da się ukryć i zbagatelizować. Zwłaszcza kiedy na każdym kroku wszyscy przypominają ci o problemach, z jakimi to waśnie ty masz się zmierzyć.
Cieszę się zatem dobrą wiadomością. Cieszę się wolnym czasem przede mną. Cieszę się na przyszłe rozmowy z najbliższymi i planuję, że będę bliżej nich niż dotychczas.

Samorządowe sukcesy i codzienność
Zostałem w plebiscycie lokalnego brukowca wybrany Samorządową Osobowością Roku naszego powiatu. Wszyscy, którzy brukowiec czytają, gratulują mi sukcesu. Udaję, że się cieszę, ale tak naprawdę, to nawet nie wiem, o co w tym plebiscycie chodziło. Muszę na ten temat trochę poczytać (…)
W pracy względny spokój, nie licząc natłoku spraw bieżących i indywidualnych problemów mieszkańców. Nie wiedziałem, że każdy indywidualny problem tak mocno będzie mnie obciążał psychicznie. Po wysłuchaniu problemów trzech czy czterech petentów czuję się, jakby ktoś przepuścił mnie przez wyżymaczkę.

Bogu, co Boga…
Zadzwonił dzisiaj do mnie proboszcz i zaproponował, że będzie negocjatorem pomiędzy mną a komitetem referendalnym. Jak to ksiądz określił, tamci są zmęczeni i nie chcą dłużej walczyć, dlatego proponują, abyśmy siedli do stołu i rozmawiali, próbowali dojść do porozumienia.
Próbują podejść mnie przez proboszcza! Nie odpuszczają! Z jednej strony szacunek, z drugiej (…) Dlaczego teraz miałbym rozmawiać z tymi, którzy jeszcze wczoraj kopali mnie niemiłosiernie, nie oszczędzając moich znajomych i rodziny?
Księdzu powiedziałem, że muszę mieć jeden dzień na zastanowienie.
(…) kiedy będę chciał z nimi porozmawiać i dojść do porozumienia, siądziemy sami przy stole. Bez negocjatorów i pośredników.

Niech każdy robi swoje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...