Szczęście, tylko prawdziwe, to
dzielone!
Takie
ostatnie słowa w swoim dzienniku zapisał filmowy Chris McCalndless. To poniekąd
współczesny apostoł wolności! Dla niektórych być może śmieszny! To przykład
człowieka, który odpowiedział na głos serca i poszedł za nim do końca. Kiedyś tak
apostołowie odpowiedzieli na wezwanie Chrystusa!
W
polskiej telewizji często bywa tak, że tak zwane dobre i wartościowe filmy są
emitowane o późnych godzinach nocnych. Wynika to pewnie z faktu, że filmy te
nie mają takiej oglądalności, jak kolejny odcinek kiepskiej komedii i jakieś
tam show!
Wszystko
za życie (oryg. Into the widl) to amerykański film z 2007 roku, wyreżyserowany przez
Seana Penna. On tez napisał scenariusz w oparciu o książkę Jona Krakauera pod
tym samym tytułem. Zarówno książka, jak i film powstały w oparciu o prawdziwe
wydarzenia.
Film
opowiada o zdolnym studencie, dobrym sportowcu Chrisie McCandless, który po
ukończeniu Uniwersytetu Emory postanawia odmienić swoje życie. Sprzedaje swoje
rzeczy, a zdobyte pieniądze wraz z oszczędnościami przekazuje na cele
charytatywne. Następnie porzuca samochód, pozbywa się reszty pieniędzy i rusza
autostopem na Alaskę, gdzie postanowił spędzić resztę swojego życia w głuszy.
Film
może zachwycić pięknymi widokami amerykańskiej przyrody.
W
czasie swojej półtorarocznej wędrówki dwudziestokilkuletni Chris spotyka kilku
ciekawych ludzi, którzy, jak on, postanowili po swojemu przeżyć swoje życie.
Na
jego decyzję miały wpływ relacje rodzinne, ale również nieokreślona tęsknota za
tym, co naturalne i nieskażone przez człowieka. Przewija się tam też wątek
odnalezienia samego siebie.
Wielu
może razić poniekąd naiwna tęsknota ludzka za utraconą więzią z naturą oraz
wygłaszane prawdy moralne. Na ile jednak jest to wyraz naszej ucieczki przed
tym, co proste i prawdziwe, na rzecz napuszonego intelektualizmu? Nie wiadomo!
Film
przeplatany jest ciekawą narracją siostry głównego bohatera.
Obraz
na pewno skłania do refleksji nad tym, co tak naprawdę w życiu jednostki się
liczy. Jaki jest sens życia? Na ile stworzeni jesteśmy do życia w
technokratycznym odhumanizowanym społeczeństwie, gdzie nawet podstawowe więzi
stadne, jak rodzinne, są już często tylko fikcją i grą!
Historia
rodzaju ludzkiego zna takie jednostki, które w jednej chwili zmieniły
całkowicie swoje życie. Wymieńmy choćby św. Pawła, św. Augustyna, św.
Franciszka… i dodajmy Christophera McCandless’a.
Przez
cały film widzowi nasuwają się pytania. Czy warto ścigać się z innymi i robić
karierę? Czy warto dążyć do współcześnie pojmowanego sukcesu? Czy warto
spełniać się według ustalonych przez chore społeczeństwo norm?
Najczęściej
jest to jedyna droga, jaką znamy, gdyż wpaja nam się ją od najmłodszych lat
życia. Jest to droga, na którą się godzimy, nawet za cenę utraty własnej
indywidualności.
Każdy
z nas jednak wie, a przynajmniej wiedzieć powinien, że są inne sposoby
realizowania się w życiu, niekoniecznie aprobowane przez kazus społeczny. Tylko
ilu decyduje się na taki krok?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz