Ponieważ jestem tu na chwilę i chcę jak najwięcej
dowiedzieć się, co też w małej gminie piszczy, czytam uważnie
wspomnianą już wcześniej gazetkę gminną, Nowiną Stawiskowską zwaną i dostępną w sieci.
Pomyślałem przy tym, że teraz jakiś niewielki cykl, kilka
wpisów, o tym, co widzę tutaj, to jest w małej gminie na końcu świata, gdzie
mój świat się właśnie zaczyna.
Z tej właśnie gazetki, z rubryki „Od Wydawcy” dowiedziałem
się, że tegoroczna Wielkanoc już za mną, że dni są coraz cieplejsze i dłuższe, że
krajobrazy się zielenią i że przyroda budzi się do życia, i napełnia chęcią do
ciężkiej pracy na gminnej niwie…
Dowiedziałem się, że zimą nie ma „grubszych” prac
remontowych, choć i tak nie wiem, jakie to są „grubsze” czy „chudsze” prace
remontowe i czy od „chudszych” prac remontowych zima jest też okresem
odpoczynku!
Ale, jak wynika z tekstu "Od Wydawcy" zimą w małej gminie władze nie spały, jak np.
niedźwiedzie w gawrach swoich. Dzięki staraniom tychże władz mała gmina stała się
centrum politycznym w skali województwa, ponieważ podpisano tutaj pewne
dokumenty dotyczące przyszłej budowy trasy S61. Zaznaczyć trzeba, iż podpisano te dokumenty uroczyście.
Myślałem, że budowa dróg, to żadna polityka. Nie wiem, co
ma wspólnego polityka z budową drogi S61?
Politycy nie budują dróg. Politycy uprawiają
politykę. Budują sojusze..., realizują programy partyjne, gnoją opozycję…
Teraz już wiem, że budowa dróg, to polityka!
Wiem, że pojawiły się znaki informacyjne w miasteczku.
Super!
Wiem, że będą w gminie instalacje solarne.
Super!
Wiem, że powinienem kibicować lokalnej drużynie
piłkarskiej, bo to im pomoże zdobywać punkty.
Ciekawe!
Nie mam jednak pojęcia, jakich kłopotów organizacyjnych
dostarcza władzom samorządowym ustawa o nowym porządku oświatowym.
Przecież takiej ustawy nie ma!
Jest natomiast ustawa – Prawo oświatowe i pewnie o tę
ustawę wydawcy, czyli wodzowi małej gminy chodziło.
Mimo to i tak nie rozumiem, jakich kłopotów ta ustawa
dostarcza władzom gminnym?
Proszę o
szczegóły!
Nie będę oceniał tego krótkiego tekstu, ponieważ zostanę
posądzony o złośliwość. Podam tylko suche fakty, a ocenę pozostawię czytającym
ten tekst:
ü co najmniej pięć błędów literowych,
ü błąd ortograficzny w zapisie skrótu
instytucji,
ü niepoprawna pisownia w nazwie
własnej,
ü ...
Zawartość treściowa tekstu mówi wiele o autorze i nie pisnę
ani słowa, co mi mówi. Napiszę tylko, że wiedza na temat zmian zachodzących w
przyrodzie w okresie wiosennym jest powszechna wśród przedszkolaków.
Rozumiem jednak, że przypominanie o tym w tego typu
wydawnictwach jest jakimś tam programowym punktem władz nowej jakości, które w ten sposób nieustannie edukują dorosłych mieszkańców gminy.
Co bym radził?
Nie lubię radzić!
Ale władza nowej jakości powinna poważnie rozważyć
możliwość zatrudnienia korektora i speca od stylu języka pisanego.
I może jeszcze kilka tańszych rozwiązań, ponieważ kredyty trzeba spłacać i środków na wszystko brak:
ü dać sobie spokój z
pisaniem tekstów do publikacji,
ü powtórzyć to i owo na temat poprawnej
pisowni języka polskiego,
ü poprosić osobę postronną, aby napisany
tekst przejrzała i ewentualnie poprawiła,
ü czytać kilkakrotnie napisany przez siebie
tekst i próbować wychwycić popełnione błędy, jeśli zakładamy, że o tych błędach wiemy albo zdajemy sobie sprawę, że możemy błąd popełnić…
W tym konkretnym przypadku Wydawca ma duże pole do popisu, aby
w przyszłości nie raczyć odbiorców tego typu perełkami!
PS
W skromności swojej okrutnej nie oczekuję żadnych podziękowań!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz