Dzisiaj swoją Małą Ojczyznę
widzę tak – na tronie umieszczono marionetkę, którą porusza kilku kardynałów
Richelieu!
Kto nie ma pojęcia o
budowaniu w szerokim tego słowa rozumieniu, nie powinien w ogóle pchać się do samorządu.
Życie zna jednak przypadki, że tacy właśnie ludzie w samorządzie funkcjonują…
Dług publiczny w Polsce
przekroczył już bilion złotych, ale rządzący mówią, żeby zachować spokój!
Tymczasem w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna,
chwali się, że oddłuża gminę.
Może ktoś mi wyjaśni stan
umysłu takiej osoby?
W „Samorządowym getcie” opisuję pewne mechanizmy sprawowania władzy w gminach na końcu świata. opisuję
też wybrane sposoby tłumaczenia się wyborcom z nicnierobienia albo z robienia
mniej niż mało. Jednym z takich tłumaczeń jest to, że środków własnych brak i
dlatego nie robię tego, co zrobić bym chciał. To takie wyświechtane
tłumaczenie, gdyż każdy rozsądnie myślący człowiek wie, że w kraju nad Wisłą w
zdecydowanej większości samorządów gminnych środków własnych zawsze na coś tam
brakuje.
Kiedy ostatnio, przy okazji
udzielenia absolutorium wodzowi małej gminy na końcu świata, gdzie świat się
właśnie zaczyna, przeczytałem, że wódz tłumaczy się mało robieniem tym, że
spłacać musi długi poprzednika, to uśmiechnąłem się. Mam trochę za sobą i takie
teksty nie denerwują mnie, tylko śmieszą i pokazują, z jakim burakiem po
drugiej stronie mam do czynienia.
Facet po prostu nie wie, o
co w samorządzie chodzi. A już wiedzieć powinien, bo ile lat będzie się tego
uczył!
Przypomniałem tez sobie
siebie, jak na początku swojej samorządowej kariery zwalałem na mojego
poprzednika, że zadłużył gminę, a ja, biedny, muszę tyle nadrabiać.
Szybko zrozumiałem, jaki
jestem biedny, że tak właśnie myślę. Poza tym trzeba tu zaznaczyć, że ja
używałem tego typu gadki po to, aby coś konkretnego zrobić – najpierw
zreorganizować gminną sieć szkół, a później budować…. Udało mi się, ale do
dzisiaj czuję do siebie niesmak, gdy myślę, że niektórymi swoimi niepowodzeniami
obarczałem moich poprzedników.
Na szczęście mam to dawno
za sobą.
Dopuszczałem się więc
krytyki moich poprzedników, żeby coś tam zrobić i wspólnie z grupą radnych
całkiem niemało zrobiliśmy. Dzisiaj natomiast czytam, że nowy wódz spłatą wcześniej
zaciągniętych kredytów tłumaczy swoją samorządową bierność i brak pomysłu na
gminę.
Nowy wódz już powinien
wiedzieć, że w samorządzie zawsze dziedziczymy po poprzednikach to, co nam
leży, jak i to, co nam wcale nie pasuje. To taka samorządowy fakt i przez trzy
lata siedzenia na tronie wodza można się tego nauczyć z palcem w nosie, bez
zbędnego wysiłku. Dlaczego do wodza to nie dociera, nie wiem.
Podkreślę tylko, że z
kredytów, na które tak narzeka wódz, wybudowano m.in. drogę w jego rodzinnej
miejscowości (z udziałem środków zewnętrznych) i załatwiono na dobre wiele
innych spraw. Nawet ślepy to zauważy.
Nowy wódz nie spłaca po
mnie żadnego kredytu konsumpcyjnego, tylko kredyty inwestycyjne. Nie wiem tylko
czy w swojej wielkości łapie on różnicę między jednym a drugim rodzajem
kredytu.
Uśmiecham się, ponieważ
pomyślałem, że można by tu się zabawić w takie – Co by było, gdyby…? I tak, co to by było, gdyby obecny wódz musiał
się zmierzyć w swojej pierwszej kadencji z wodociągowaniem gminy, gdyby zastał
gminę, w której nie było wybudowanej nawierzchni praktycznie na żadnej gminnej
drodze dojazdowej do poszczególnych
miejscowości, gdyby zastał
błotniste ulice w miasteczku… itp.
Co też wtedy zrobiłby nasz
wódz?
Płakałby chyba dużo
głośniej, niż dzisiaj! A wiadomo przecież, że chłopaki nie płaczą!
Ja wiem, że
termomodernizacja czterech budynków użyteczności publicznej w gminie, że
wybudowanie kawałka drogi gminnej (ze środków własnych i warto by to dokładnie
sprawdzić, jeśli idzie o zakres wykonanych robót, ale może kiedyś) jako spłatę
zobowiązania przedwyborczego… to niewiele, jak na trzy lata urzędowania.
Dlatego trzeba jakoś to
wytłumaczyć, jak choćby tym, że poprzednik zadłużył gminę i ja muszę to
zadłużenie spłacać, dlatego tak mało robię.
Trzeba to nazwać tak. Robię tak mało, ponieważ nie mam pomysłu, co i jak mam zrobić! Brakuje mi planu,
brakuje wizji, brakuje wyobraźni.
Widzę tu człowieka, którego
ktoś wywindował na jakieś stanowisko
i przez to ten ktoś osiągnął coś dla
siebie. nie oszukujmy się, taki wódz jest potrzebny tym, którzy mają wizję
osiągnięcia swoich celów, mają plan działania i ten plan realizują.
Wódz powinien skupić się
dzisiaj na tym, żeby wykazać wyborcom oszczędności, które wynikły z połączenia
SP i Miejskiego Przedszkola w ZSP. Już można to dokładnie wyliczyć i pokazać
wyborcom, że to był naprawdę krok oszczędnościowy, a nie zabieg, żeby pozbyć
się niewygodnego dyrektora i ugrać stołek dla wyborczego sprzymierzeńca.
Jeśli tych oszczędności nie
wykaże, to dowód, że robił to, co mu inni kazali, był tylko narzędziem,
wykonawcą poleceń…
Nie neguję ocieplenia
budynków użyteczności publicznej. To zawsze świetna sprawa w kwestii
energetycznej, ale i estetycznej.
Na miejscu wodza
wyjaśniłbym jednak wyborcom kwestię pomp ciepła i wszystkie koszty związane z
ich instalacją. Pokusiłbym też się o to, aby wyliczyć czas amortyzacji tych
urządzeń. Jakim czasie, po odjęciu kosztów inwestycji, zaczną przynosić
oczekiwany zysk, czyli oszczędności w stosunku do starego sytemu grzewczego.
Wódz
małej gminy powinien wiedzieć, że nie wszystkie nowiki są dla samorządu
opłacalne. Może się bowiem okazać, że fundujemy następcy drogi w utrzymaniu
gadżet, może nawet droższy niż spłacane obecnie kredyty inwestycyjne.
Małym gminom na końcu
świata nie potrzeba dzisiaj złotoustych wodzów, którzy kiepsko grają rolę
wszystkowiedzących. Tam potrzeba ludzi potrafiących ryzykować nawet właśnie
szczęścia po to, aby zrobić coś dla
innych. Potrzeba tam ludzi z wyobraźnią!
Pomyślałem też, że ostatnie
wystąpienie wodza może być pierwszą odsłoną strategii przyszłej kampanii
wyborczej – niewiele zrobiłem, bo nie miałem środków…! Pewnie już nie będzie
mowy o kolegach partyjnych siedzących na stołkach wyżej, którzy mieli z małej
gminy w ciągu jednej kadencji uczynić Eldorado.
Żeby coś zrobić, trzeba
wiedzieć, co chce się zrobić! Trzeba też mieć pomysł, jak to zrobić. Reszta to
kwestia czasu!
I jeszcze jedno. Wiecie czego mi brakuje w tej kadencji
władz samorządowych?
Dlaczego
nie słyszę pytań…, dlaczego nie słyszę krzyków…, dlaczego nikt głośno nie
domaga się… budowy hali gimnastycznej?
Czyżby
radni, miłośnicy sportu w gminie, doszli do wniosku, nie są już zainteresowani tą
inwestycją?
Wiem!
Trzeba spłacać kredyty!
Jeśli tak, to może wodza na
premiera. Oddłuży kraj w ciągu lat kilku, a nasze dzieci będą za lat trzydzieści
paść kozy!
I tyle, na razie, moich
samorządowych impresji!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz