Nie zdążyłem dzisiaj
opracować tekstu o moim ogniu dla zmarłych. Może jutro, a dzisiaj pod rozwagę
jeszcze raz o wierzeniach niektórych plemion indiańskich, których członkowie
wierzyli, że duch człowieka nie może zasnąć spokoju w zaświatach, jeśli utrwali
swój ziemski wizerunek na fotografii, bądź pozostawi tutaj inne namacalne ślady
swojej obecności na ziemi.
Jeśli te wierzenia mają
swoje potwierdzenie w rzeczywistości, której teraz nie znam, a której
doświadczę po śmierci mojego ciała, to niemałą część wieczności spędzi mój duch
potargany na zbieraniu do kupy wszystkich kawałków mojego jestestwa duchowego.
Niemało bowiem mnie tu zostanie w sieci, rzeczach, których na szczęście
wyzbywam się dość skutecznie, pisaniu i innych namacalnych śladach mojej
ziemskiej wędrówki.
Macie ten sam problem, ale
mnie to nie pociesza.
Pozostawiając na boku
wierzenia indiańskie, to i Biblia w pewnym momencie jasno i kategorycznie
zabrania czynienia obrazu tego, co żywe na ziemi.
A zatem nie wykluczony, że
coś w tym jest na rzeczy!
A jeśli tak, to co wtedy?
Będziemy błądzić w
zaświatach i zbierać się do kupy i składać siebie w całość.
Ci bardziej aktywni teraz
później będą mieli więcej roboty od tych mniej aktywnych.
Nie martwi to Was?
Rozumiem!
Kto by się tam przejmował
tym, co tam być może, skoro tutaj mamy
tyle spraw na głowie!
Trzymajcie się, błądzący po
zakamarkach życia!
Spokojnej ostatniej i nigdy
niepowtarzalnej nocy lipca 2017!
PS
Obrazy ognia to moje notatki
z nocnego czuwania, o którym na pewno napiszę, jeśli będzie mi dane!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz