1 sierpnia 2017

Nie deptać przeszłości ołtarzy...

Przyczepiłem się, jak głupi, do wspólnoty AA. Ale to tylko przykład, jak można kwestionować niektóre założenia programowe każdej organizacji, wspólnoty czy formalnie działającej grupy ludzi. Trzeba jednak przyznać, że tak jak Desiderata jest swoistym przesłaniem zachowania równowagi duchowej w tym doskonałym świecie z niedoskonałym człowiekiem w centrum, tak założenia programowe AA dotyczące pomocy ludziom uzależnionym od alkoholu można śmiało zaliczyć do uniwersalnych, a zatem dotyczących wszystkich ludzi.
Zgadzam się też z tym, że założenia programowe AA mogą z sukcesem stosować  w swoim życiu osoby uzależnione nie tylko od alkoholu, ale też innych substancji chemicznych czy też osoby uzależnione w ogóle.

Kupę dobrej roboty robią dla siebie i innych ludzie z wielbłądem w klapie.
Anonimowi Alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązywać swój wspólny problem i innym pomagać w wyzdrowieniu z alkoholizmu. Jedynym warunkiem uczestnictwa jest chęć zaprzestania picia. Nie ma w AA żadnych składek ani opłat. Jesteśmy samowystarczalni poprzez własne, dobrowolne datki. Wspólnota AA nie jest związana z żadną sektą, wyznaniem, partią, organizacją lub instytucją; nie angażuje się w żadne publiczne polemiki; nie zajmuje stanowiska w jakichkolwiek sporach. Naszym najważniejszym celem jest pozostawać trzeźwym i pomagać innym alkoholikom w osiągnięciu trzeźwości.
Któż by nie chciał należeć do takiej wspólnoty? Chyba tylko dureń albo taki dziwak myślowy, jak ja, który to musi swoimi krętymi drogami dochodzi do prawd oczywistych, które ma przed nosem.
Nigdy nie twierdziłem, że AA jest niepotrzebna! Jest, jak najbardziej jest. I nie przestanie być, bo problem uzależnieniowy będzie z pewnością miało coraz więcej ludzi. Tylko ślepiec nie widzi, w jakim kierunku zmierza dzisiaj człowiek – od uzależnienia od myślenia, że jest wolny, poprzez wszelkie uzależnienia dotyczące sfery fizjologicznej człowieka do uzależnień od mamony, stylu życia i marzeń o blichtrowym sukcesie.
Mogę tylko napisać, że dla mnie program AA nie jest atrakcyjny z kilku powodów. Pierwszy – jestem samotnikiem i jedyną wspólnotę, jaką jestem w stanie zaakceptować, to wspólnota rodzinna. Mógłbym też zaakceptować wspólnotę plemienną, ale to już historia. Drugi powód jest taki, że głoszone w AA poglądy znam z innych źródeł, ale są one rozproszone. W AA natomiast zostały jakby skondensowane, zebrane i adoptowane na miarę każdego – od mózgowca do człowieka prostolinijnego.
Czytam literaturę na temat choroby alkoholowej, której ja za chorobę nie uważam, ale jak tu dyskutować ze Światową Organizacją Zdrowia (WHO) i jej listą chorób? Nie będę się kopał z koniem, choć w życiu to już robiłem.
Znam kilka osób z AA związanych i dzieki programom AA wyprostowanych. Przyznaję tutaj beż ogródek – chciałbym jak najwięcej ludzi  tego pokroju spotykać na swojej drodze życia, chociaż nieraz krew mi psują swoją retoryką. Ale co tam jakieś tam psucie krwi życiowemu włóczędze, gdy mowa o ratowaniu setek i tysięcy istnień.
Piękny i budujący tekst dla wszystkich uzależnionych podejmujących próbę walki ze swoimi słabościami napisał Friedrich von Badelschwingh:

Kiedy spotykasz uratowanego alkoholika, masz przed sobą bohatera. Czyha w nim bowiem uśpiony wróg śmiertelny. On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę poprzez ten świat, w którym panuje kult picia i wśród otoczenia, które go nie rozumie. W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo z żałosną naiwnością spoglądać na niego z góry, jak na człowieka pośledniego gatunku, ponieważ ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki. Kiedy spotykasz takiego człowieka – wiedz, że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku.
Trzeźwych, których ja znam to rzeczywiście prawdziwi bohaterowie. Wielu z nich mnie pewnie nie lubi za moje pisanie i podczas spotkań mówią mi o tym, ale mówią tak, że chce się słuchać i bronić sowich racji.

I co tu można dodać?

Powodzenia i szerokości takim ludziom!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...