Przyczepiłem się, jak
głupi, do wspólnoty AA. Ale to tylko przykład, jak można kwestionować niektóre
założenia programowe każdej organizacji, wspólnoty czy formalnie działającej
grupy ludzi. Trzeba jednak przyznać, że tak jak Desiderata jest swoistym przesłaniem zachowania równowagi duchowej
w tym doskonałym świecie z niedoskonałym człowiekiem w centrum, tak założenia
programowe AA dotyczące pomocy ludziom uzależnionym od alkoholu można śmiało
zaliczyć do uniwersalnych, a zatem dotyczących wszystkich ludzi.
Zgadzam się też z tym, że
założenia programowe AA mogą z sukcesem stosować w swoim życiu osoby uzależnione nie tylko od
alkoholu, ale też innych substancji chemicznych czy też osoby uzależnione w
ogóle.
Kupę dobrej roboty robią
dla siebie i innych ludzie z wielbłądem w klapie.
Anonimowi
Alkoholicy są wspólnotą mężczyzn i kobiet, którzy dzielą się nawzajem swoim
doświadczeniem, siłą i nadzieją, aby rozwiązywać swój wspólny problem i innym
pomagać w wyzdrowieniu z alkoholizmu. Jedynym warunkiem uczestnictwa jest chęć zaprzestania picia. Nie ma w AA żadnych składek ani opłat. Jesteśmy
samowystarczalni poprzez własne, dobrowolne datki. Wspólnota AA nie jest
związana z żadną sektą, wyznaniem, partią, organizacją lub instytucją; nie
angażuje się w żadne publiczne polemiki; nie zajmuje stanowiska w jakichkolwiek
sporach. Naszym najważniejszym celem jest pozostawać trzeźwym i pomagać innym
alkoholikom w osiągnięciu trzeźwości.
Któż by nie chciał należeć
do takiej wspólnoty? Chyba tylko dureń albo taki dziwak myślowy, jak ja, który
to musi swoimi krętymi drogami dochodzi do prawd oczywistych, które ma przed
nosem.
Nigdy nie twierdziłem, że
AA jest niepotrzebna! Jest, jak najbardziej jest. I nie przestanie być, bo
problem uzależnieniowy będzie z pewnością miało coraz więcej ludzi. Tylko
ślepiec nie widzi, w jakim kierunku zmierza dzisiaj człowiek – od uzależnienia
od myślenia, że jest wolny, poprzez wszelkie uzależnienia dotyczące sfery
fizjologicznej człowieka do uzależnień od mamony, stylu życia i marzeń o
blichtrowym sukcesie.
Mogę tylko napisać, że dla
mnie program AA nie jest atrakcyjny z kilku powodów. Pierwszy – jestem
samotnikiem i jedyną wspólnotę, jaką jestem w stanie zaakceptować, to wspólnota
rodzinna. Mógłbym też zaakceptować wspólnotę plemienną, ale to już historia. Drugi
powód jest taki, że głoszone w AA poglądy znam z innych źródeł, ale są one
rozproszone. W AA natomiast zostały jakby skondensowane, zebrane i adoptowane
na miarę każdego – od mózgowca do człowieka prostolinijnego.
Czytam literaturę na temat
choroby alkoholowej, której ja za chorobę nie uważam, ale jak tu dyskutować ze
Światową Organizacją Zdrowia (WHO) i jej listą chorób? Nie będę się kopał z
koniem, choć w życiu to już robiłem.
Znam kilka osób z AA
związanych i dzieki programom AA wyprostowanych. Przyznaję tutaj beż ogródek –
chciałbym jak najwięcej ludzi tego
pokroju spotykać na swojej drodze życia, chociaż nieraz krew mi psują swoją
retoryką. Ale co tam jakieś tam psucie krwi życiowemu włóczędze, gdy mowa o
ratowaniu setek i tysięcy istnień.
Piękny i budujący tekst dla
wszystkich uzależnionych podejmujących próbę walki ze swoimi słabościami
napisał Friedrich von Badelschwingh:
Kiedy spotykasz uratowanego
alkoholika, masz przed sobą bohatera. Czyha w nim bowiem uśpiony wróg
śmiertelny. On zaś trwa obciążony swą słabością i kontynuuje mozolną swą drogę
poprzez ten świat, w którym panuje kult picia i wśród otoczenia, które go nie
rozumie. W społeczeństwie, które sądzi, że ma prawo z żałosną naiwnością
spoglądać na niego z góry, jak na człowieka pośledniego gatunku, ponieważ
ośmiela się płynąć pod prąd alkoholowej rzeki. Kiedy spotykasz takiego
człowieka – wiedz, że jest to człowiek w bardzo dobrym gatunku.
Trzeźwych, których ja znam to
rzeczywiście prawdziwi bohaterowie. Wielu z nich mnie pewnie nie lubi za moje pisanie
i podczas spotkań mówią mi o tym, ale mówią tak, że chce się słuchać i bronić sowich
racji.
I co tu można dodać?
Powodzenia i szerokości
takim ludziom!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz