Przeżyłem
50 lat, to będzie grubo ponad 18 tysięcy dni.
Jest
za co dziękować Niebu i robię to często!
Nie
pamiętam, ile przeczytałem książek i nawet nie będę próbował ich liczyć czy
spisywać.
Nie
wiem już sam, zaiste, co z książek zapamiętałem, co z książek zapożyczyłem do
swojego pisania, a co sam wymyśliłem i przekazałem innym.
Napisałem
ostatnio ponad tysiąc postów, dla jednych całkiem niezłych, dla innych do dupy.
Nie zmienia to jednak faktu, że ja je napisałem i nawet krytycy muszą mi
przyznać rację.
Napisałem
w życiu kilka zwięzłych tekstów.
Zdążyłem
być belfrem.
Na
zadupiu, z pomocą młodych ludzi stworzyłem prawdziwy teatr, który później, jak wszystko,
pochłonął nieubłagalny czas. Zrobi to samo ze wszystkim, co ludzką ręką stworzone.
Mogę
śmiało powiedzieć, że byłem jednym z kilku, którzy próbowali na swoim zadupiu
robić wolną prasę, głośno wyrażać myśli, nie bać się głośno wyrażać swoje zdanie.
Przez
kilka ładnych lat byłem wodzem gminy. To takie królowanie w samorządowym
piekiełku.
Przetrwałem
ponad rok w emigracyjnym raju.
Udowodniłem
sobie, że nie boję się żadnej roboty. Potrafię pracować fizycznie. Nie obcy mi
jest również wysiłek umysłowy.
Od
wielu znanych mi ludzi dostaję dobre słowo, uśmiech, szczere życzenia, mam z
kim pogadać i śmiać się.
Mam
kilku przyjaciół i całkiem niemało wrogów. Ale kto takich nie ma? Zresztą, dla
moich wrogów przyjacielem nie jestem.
Mam
synów, jestem z nimi. Mam żonę, która jeszcze ze mną wytrzymuje. Wiem przy tym,
że wytrzymałość człowieka ma swoje granice.
Jestem
zdrowy! Mam jeszcze trochę siły.
Mam
całą masę pomysłów i ciągle za mało czasu, ale nie spieszę się wcale. Nie dla
mnie wyścig szczurów!
Nie
zdołam wypisać wszystkiego, co mam, a jest tego wiele.
Nie
pamiętam wszystkiego, co mam wartościowego!
Mam
też na swoim koncie całkiem niemało grzechów. Niejednemu by pewnie włosy
stanęły dęba, niejeden padłby na zawał, a wielu by pewnie mi nie uwierzyło,
gdybym publicznie wyznał, com w życiu przeskrobał.
W
tych sprawach mój Departament Sumienia jest w kontakcie z Niebem i na tej
płaszczyźnie rozstrzygną się moje przyszłe losy.
Najważniejsze
jest jednak, że tego, co wyżej, nikt mi nie może odebrać, to jest prawdziwie
moje. Nie można tego wycenić w złotówkach czy innej walucie. I z tego właśnie
się cieszę, bo to jest bezwartościowe.
Przyznacie,
że tego mi ani mól ani rdza nie zniszczą!
A
zatem posiadam skarb, którego nie można mi ukraść.
Czy jestem szczęśliwy?
Jak
jasna cholera!
Umiem
się przy tym szczerze cieszyć szczęściem innych. Fajnie byłoby pożyć choć trochę
na tym świecie wśród ludzi prawdziwie szczęśliwych. To byłaby frajda!
Czy
umiem się szczęściem dzielić?
Cały
czas próbuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz