23 sierpnia 2017

Jestem szczęśliwy

Przeżyłem 50 lat, to będzie grubo ponad 18 tysięcy dni.
Jest za co dziękować Niebu i robię to często!
Nie pamiętam, ile przeczytałem książek i nawet nie będę próbował ich liczyć czy spisywać.
Nie wiem już sam, zaiste, co z książek zapamiętałem, co z książek zapożyczyłem do swojego pisania, a co sam wymyśliłem i przekazałem innym.
Napisałem ostatnio ponad tysiąc postów, dla jednych całkiem niezłych, dla innych do dupy. Nie zmienia to jednak faktu, że ja je napisałem i nawet krytycy muszą mi przyznać rację.
Napisałem w życiu kilka zwięzłych tekstów.
Zdążyłem być belfrem.
Na zadupiu, z pomocą młodych ludzi stworzyłem prawdziwy teatr, który później, jak wszystko, pochłonął nieubłagalny czas. Zrobi to samo ze wszystkim, co ludzką ręką stworzone.
Mogę śmiało powiedzieć, że byłem jednym z kilku, którzy próbowali na swoim zadupiu robić wolną prasę, głośno wyrażać myśli, nie bać się głośno wyrażać swoje zdanie.
Przez kilka ładnych lat byłem wodzem gminy. To takie królowanie w samorządowym piekiełku. 

Przetrwałem ponad rok w emigracyjnym raju. 
Udowodniłem sobie, że nie boję się żadnej roboty. Potrafię pracować fizycznie. Nie obcy mi jest również wysiłek umysłowy.
Od wielu znanych mi ludzi dostaję dobre słowo, uśmiech, szczere życzenia, mam z kim pogadać i śmiać się.
Mam kilku przyjaciół i całkiem niemało wrogów. Ale kto takich nie ma? Zresztą, dla moich wrogów przyjacielem nie jestem.
Mam synów, jestem z nimi. Mam żonę, która jeszcze ze mną wytrzymuje. Wiem przy tym, że wytrzymałość człowieka ma swoje granice.
Jestem zdrowy! Mam jeszcze trochę siły.
Mam całą masę pomysłów i ciągle za mało czasu, ale nie spieszę się wcale. Nie dla mnie wyścig szczurów!
Nie zdołam wypisać wszystkiego, co mam, a jest tego wiele.
Nie pamiętam wszystkiego, co mam wartościowego!
Mam też na swoim koncie całkiem niemało grzechów. Niejednemu by pewnie włosy stanęły dęba, niejeden padłby na zawał, a wielu by pewnie mi nie uwierzyło, gdybym publicznie wyznał, com w życiu przeskrobał.
W tych sprawach mój Departament Sumienia jest w kontakcie z Niebem i na tej płaszczyźnie rozstrzygną się moje przyszłe losy.
Najważniejsze jest jednak, że tego, co wyżej, nikt mi nie może odebrać, to jest prawdziwie moje. Nie można tego wycenić w złotówkach czy innej walucie. I z tego właśnie się cieszę, bo to jest bezwartościowe.
Przyznacie, że tego mi ani mól ani rdza nie zniszczą!
A zatem posiadam skarb, którego nie można mi ukraść.
Czy jestem szczęśliwy?
Jak jasna cholera!
Umiem się przy tym szczerze cieszyć szczęściem innych. Fajnie byłoby pożyć choć trochę na tym świecie wśród ludzi prawdziwie szczęśliwych. To byłaby frajda!
Czy umiem się szczęściem dzielić?

Cały czas próbuję! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...