19 sierpnia 2017

Znowu wracam...

Znów wracam, zdawałoby się do punktu zero, ale, tak naprawdę, to mam już kawałek drogi za sobą i jeśli już wracam i staje w blokach startowych, to po to, żeby rozpocząć jakiś kolejny etap. Tak od startu do startu i w końcu do mety, której jeszcze nie widzę, i wcale nie żałuję!
Nie żałuję, ponieważ wiara moja nie potrafiła mnie jeszcze zaprowadzić na ścieżki pewności, że potem pobiegnę prosto w objęcia nieczasu i nieprzestrzeni. Żałuję, ale jeszcze nie potrafię być pewny tego, co tam za horyzontem chwili. Ale potrafię już mówić, że zaraz może mnie tu nie być. Trochę to dla ludzi szokujące, gdy odpowiadam nie zmiennie, że „jeśli będę żył, to pojawię się tu i tam…” albo „jeśli będę żył, to pewnie się spotkamy”, albo jeszcze „jeśli będę żył, to zrobię to i tamto…”.
Nawet podoba mi się to moje zawołanie, bo przypomina mi ciągle, żem niewolnikiem czasu, żem niewolnikiem przestrzeni i głupich ludzkich pragnień.

Otrzymałem ostatnio od Znajomego z FB tekst, który nie tyle mnie poruszył, zaskoczył czy zaniepokoił. Treść tego tekstu traktującego o Biblii w jakiś sposób potwierdzała moje indywidualne podejście do tej świętej księgi i poruszała kwestie, o których już kiedyś wcześniej wspominałem, że teksty biblijne, które posiadamy obecnie, w porównaniu z oryginałem, są skażone. Spowodowane jest to wieloma czynnikami, od nieuwagi począwszy, na świadomej manipulacji skończywszy.
Od jakiegoś czasu nosiłem się z zamiarem przedstawienia mojego stanowiska dotyczącego kwestii mojego podejścia i próby doświadczenia Biblii. Świadomie piszę „doświadczenia”, ponieważ sądzę, że ludzie starający się zrozumieć Słowo podążają chyba w tym kierunku, co trzeba. Umysły nasze bowiem nie są w stanie zgłębić i zrozumieć Słowa. Możemy jednak w Słowo uwierzyć i otrzymać łaskę poznania.
Trudne to sprawy, zwłaszcza gdy trzeba pisać o nich ogólnie, a dotyczą przecież każdej jednostki oddzielnie.


Ale, jak już wspomniałem na początku, znów wracam powoli, a, wierzcie mi, bardzo chciałem wrócić do pisania i życia bez zbędnego balastu posiadania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...