22 sierpnia 2017

Szczęście jest w nas, nigdzie więcej...

Ostatnio zwracam uwagę na to, co ludzie mówią o tak zwanym sukcesie swoich bliskich i własnym. Kiedy spotykam kogoś dobrze znajomego po jakimś długim czasie, najczęściej padają pytanie: Co u Ciebie? Jak tam małżonek/ małżonka? Co u dzieci? Rzadko kto pyta: Jak się czujesz? Czy jesteś szczęśliwy? Czy jesteś zadowolony z życia?
W polską tradycję językową i obyczajową, na pytanie: Co u Ciebie?, na dobre wpisała się odpowiedź: A, nic nowego, stara bieda!
Znacie to, prawda? Sam łapię się nieraz na takiej odpowiedzi, choć teraz mam już ten komfort, że zaraz po niej wyjaśniam, że to tylko przejęzyczenie, przyzwyczajenie i coś tam jeszcze. Następnie przechodzę do opisywania tego, co ostatnio robiłem, z czym się borykałem, jaki jest stan mojego zdrowia, co słychać u moich bliskich i podkreślam z naciskiem, że najważniejsze jest ot, iż jesteśmy zdrowi i razem! Powtarzam, jak mantrę, żeby nie zapomnieć, że jestem szczęśliwy, że jesteśmy razem i próbujemy razem radzić sobie w życiu.

Wiem, że u moich znajomych dzieci dostały się na wymarzone studia, najlepiej medycynę, prawo albo finanse, że uczą się bardzo dobrze, najlepiej ze wszystkich, że już praktycznie mają zapewnione bardzo dobrze płatne posady. Wiem, kto zmienił auto, kot kupił nowe auto, kto zarabia grube, ale to grube pieniądze.

Zauważyłem przy tym, że rodzice dzisiaj chcą bardzo, aby ich dzieci były w życiu urządzone, aby zarabiały dużo, w ogóle, żeby były najlepsze i żeby mozan się było nimi chwalić.
I często się chwalimy osiągami dzieciaków, które nierzadko realizują nie swoje, tylko rodziców marzenia.
Nikt się jakoś nie martwi o to, żeby dzieci były mądrymi i szczęśliwymi ludźmi. Jakże rzadko spotykam się z taką właśnie reakcją – jestem szczęśliwy, ponieważ moje dzieci są szczęśliwe. Nie jest im łatwo w życiu, ale nie narzekają i co najważniejsze, mówią, że są szczęśliwe.
Nie dziwi mnie to wcale, ponieważ to takie ogólnoświatowe pojęcie sukcesu. Pełna lodówka i zasobność portfela decydują dzisiaj o tym, kto postrzegany jest jako szczęśliwy, a kto nie. nie możemy sobie natomiast wyobrazić, że ludzie bogaci mogą być nieszczęśliwi.
Jak to, taki bogaty gość, stać go dosłownie na wszystko, ma wszystko w zasięgu reki, może kupić wszystko, a jest nieszczęśliwy? To nie możliwe.
I niemożliwe jest również, gdy ktoś w dzisiejszym znaczeniu biedny, nie posiadający dóbr materialnych, żyjący z dnia na dzień, mówi, że jest szczęśliwy. Nie, to nie może być prawda! Ten ktoś musi kłamać!
A jeśli ktoś bogaty, jak gwiazdy szklanego ekranu popełnia samobójstwo, to musiał koniecznie zwariować!
Nie robi się takich rzeczy, gdy jest się bogatym!
Ale robi się wtedy, gdy jest się nieszczęśliwym!
Trudno jest nam uwierzyć w to, że posiadanie nie gwarantuje szczęścia. Tym trudniej, im bardziej stajemy się ofiarami konsumpcjonizmu.
Dlaczego może tak mało dzisiaj się mówi o szczęściu z posiadania tego, co niepoliczalne, niemierzalne, nie do kupienia, jak choćby uczucie, zdrowie, doświadczenie, wiedza… To nie jest dzisiaj w cenie. Dzisiaj w cenie jest MIEĆ! MIEĆ, czym można się chwalić i pokazać to innym!
Szczęście nie na pokaz, którym nie można się chwalić, nie jest dzisiaj na topie, to nie jest żaden sukces.

Czy jestem szczęśliwy?
Tak!

Jeszcze o tym napiszę, ale pod jednym warunkiem…, że będzie mi to dane! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...