21 sierpnia 2017

Życie jak atrapa czy tapeta

Dlaczego dzisiaj ludzie twierdzący, że żyją pełniej niż przeszłe pokolenia tak upodobali sobie otaczanie się szmirą, atrapą i sztucznością?
Dlaczego wszędzie widzę atrapy czy tapety? Tapety cegieł we wnętrzach mieszkań, tapety kamieni, atrapy samochodów policyjnych przy drogach, atrapy policjantów, figury woskowe w muzeach…
Żyjemy w coraz bardziej sztucznym otoczeniu, jeszcze chwila i tylko od święta będziemy oglądać prawdziwe drzewa, prawdziwie zieloną trawę, prawdziwe ludzkie twarze, nieokraszone poprawkami makijażu czy ostatnio modną chirurgią plastyczną…
Jeśli dodamy do tego życie takie, jakie narzuca nam środowisko, moda, konwenanse towarzyskie czy klasowe, to wynikną z tego nieciekawe wnioski, że życie nasze polega na odgrywaniu coraz to innych ról, dążeniu do coraz to nowych celów, pokazywaniu światu naszego sukcesu…
Wszystko sztuczne, udawane, nieprawdziwe!
Ależ to niesprawiedliwe i ogólnikowe!

Zgadzam się, ale tylko tak można jeszcze zachęcić jednostki do pewnego rodzaju refleksji nad kondycją współczesnego człowieka.
Religijność = demonstrowanie jej poprzez uczestnictwo w obrzędach religijnych i wypełnianiu kultu, czasami unicestwianiu siebie i wszystkich w jakimś zasięgu.
Naturalność = odżywianie ekologiczną żywnością zainfekowaną modyfikacjami genetycznymi i po kryjomu wspomaganą chemicznie.
Sukces sportowy = poświęcenie wszystkiego, a nawet świadome „nastawanie” na swoje zdrowie i życie…
Piękno = modna fryzura, niezliczona ilość makijażu i figura zgodna z obowiązującą w danym czasie modą.
Rozwój jednostki = zrobienie kariery i sukces finansowy.
(…)
Tyle mi przyszło do głowy.
Wiem, że obok tego wszystkiego jest jeszcze życie, są ludzie idący spokojnie, bez bzdurnych aspiracji i niedążący do posiadania coraz to nowych dóbr, tylko dbający o swoje piękno wewnętrzne, umiejący zachwycać się śpiewem ptaków, próbujący zrozumieć, że znaleźli się w fatalnym położeniu w świecie stawiającym głównie na blichtr i tani sukces mierzony lajkami, mamoną, posiadanymi dobrami…
Jak mnie irytują sztuczne kwiaty!
Jak mnie wkurwiają tapety cegieł i kamieni!
Jak mnie poraża sztuczna trawa na przydomowych trawnikach czy balkonach!
Sztuczne skóry, sztuczne futra…
Wszystko jest jakby protezą prawdziwego życia…
„Słowik” Andersena nic nas nie nauczył? Nie uczymy się od naszych dziadów i pradziadów, tylko oddzielamy od nich coraz to wyższym i szczelniejszym murem sztuczności jako wyznacznikiem naszego postępu i rozwoju.
Jak mnie przeraża fakt, że ważniejsze jest dzisiaj urodzenie, papier czy koneksje niż umiejętności człowieka czy uzdolnienia jednostki...
W kontekście takiego myślenia strasznie śmieszy mnie szamotanina tak zwanych obrońców Puszczy Białowieskiej. Są przeraźliwie przekonani, że bronią ostoi natury, naturalności i przyrody polskiej w ogóle. Tymczasem wszyscy oni ubrani są w sztuczne odzienia, wyposażeni w tony sprzętu z tworzyw sztucznych.
Czyż oni naprawdę nie zdają sobie sprawy, w jaki sposób te tworzywa sztuczne się pozyskuje i jak przy ich produkcji dostaje po dupie środowisko naturalne? Naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że dojechali do Puszczy pojazdami, które emitują do atmosfery kupę chemii, używając kosmetyków, środków piorących i myjących walą w środowisko, aż miło?
Jakim trzeba być zakłamanym dupkiem, żeby nie powiedzieć, iż idzie w tym wszystkim o rozgłos, medialną sprzedaż, wywołanie sensacji i po prostu kasę?
W tym samym czasie wycina się tysiące hektarów lasów w Polsce i na ich miejsce sadzi nowe. To nie szkodzi środowisku naturalnemu? A wycięcie drzew, często chorych i na różne sposoby zainfekowanych, w Puszczy Białowieskiej i odsadzenie w ich miejsce nowych drzew środowisku zaszkodzi?
Tymczasem jest tak – korzystamy ze wszystkich osiągnięć tzw. postępu, otaczamy się gadżetami tegoż postępu, kupujemy te gadżety, prowokując popyt i szkodząc środowisku naturalnemu, ale gdzieś tam daleko, np. w Chinach, a tu bronimy na śmierć i życie kawałka chorego lasu, bo ma taki, a nie inny, umowny status. Okłamujemy samych siebie, że jesteśmy obrońcami natury i bronimy jej wytworami cywilizacji tę naturę degradującymi.
To jest życie?
To jest atrapa życia!
To jest tapeta przedstawiająca życie!

 I tyle szarpaniny z mojej strony! 

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Fajny artykuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wypada mi tylko podziękować i przeprosić, że na moje Dziękuję! tak długo czekałeś!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...