Zauważam
dzisiaj dość często popełniany błąd braku szerokiego patrzenia na poszczególne
problemy, z jakimi boryka się współczesny człowiek. Do takich problemów należą
z pewnością uzależnienia, jakim ludzie dzisiaj ulegają, poddają się…
Jeśli
dzisiaj mówi się o uzależnieniach, to w powszechnym rozumieniu funkcjonuje
uzależnienie od alkoholi, nikotyny, jeszcze narkotyków. Albo nie chcemy, albo
nie umiemy zrozumieć, że to tylko najbardziej rozpowszechnione, najbardziej
omówione czy też najbardziej „rozpracowane” uzależnienia.
Przecież
wiadomo dzisiaj, że współczesny człowiek uzależniony jest od wielu czynników
zewnętrznych – od posiadania dóbr materialnych, od Internetu, od robienia
zakupów bez potrzeby, od… i tu można zaryzykować tezę, że od wszystkiego, co
tylko można sobie wyobrazić w tej materii.
Jeśli
to zrozumiemy, to wtedy można zacząć mówić o tym, że ludzie uzależnieni od
czegokolwiek stają zawsze w końcu przed dylematem trudnego wyboru – rezygnacji
z czynnika uzależniającego i powodującego złudny, zamienny stan chwilowej
szczęśliwości i wejścia w stan wyrzeczeń, trudności, samozaparcia, swoiście i
subiektywnie pojmowanej ascezy.
Często
wyborów tych dokonują dla innych. To próba rekompensaty, oczyszczenia siebie,
duchowego katharsis. To demonstracja wobec najbliższych, bliskich, przyjaciół…,
że może być inaczej. To w końcu próba przeprosin za byłe, przeszłe,
niepożądane…
W
takich wyborach własne aspiracje, dążenia, własna osoba schodzą na plan drugi.
Temu, kto dokonuje wyboru, wydaje się, że czyni rzecz wielką, zapominając o
sobie i planując zmianę swojego życia dla innych.
To
dobra droga do unieszczęśliwienia siebie i tych, dla których zmiany są
wprowadzane.
W
takich chwilach próby, szczerości i postanowień warto pamiętać o tym, że to
osoby podejmujące takie decyzje powinniśmy stać na pierwszym planie i dokonywać
tych wszystkich zabiegów na lepsze dla siebie.
Wielu
broni się przed takim rozumowaniem, ponieważ to brzmi strasznie egoistycznie.
Prawda jest jednak taka, że jeśli dokonamy zmian na lepsze dla siebie, to ci
obok również otrzymają odpowiednią część naszego zadowolenia i szczęścia z wprowadzonych
w nasze życie zmian.
Zatem,
nie pijemy dla siebie, odchudzamy się dla siebie, nie obżeramy się dla siebie,
rezygnujemy z zakupów dla siebie, rezygnujemy z wszelkich przyjemności,
rezygnujemy z tego, co nas zniewala, rezygnujemy ze wszystkiego, z czym źle się
czujemy i z czym źle się czują nasi najbliżsi, odrzucamy, w końcu to, co rani
nas i naszych najbliższych. I robimy to wszystko dla siebie i tylko dla siebie,
nie myśląc o innych. Inni mogą na tym tylko zyskać!
Teraz
brutalnie – mieć w dupie, co powiedzą inni!
Jednych
uzależnionych społeczna umowa zakwalifikowała jako ludzi chorych, innych nie,
ale to nic innego, jak tylko społeczna umowa i przy decyzji o walce z
uzależnieniem wszelkie społeczne umowy też trzeba mieć w dupie.
Zagłębiając
się w temacie uzależnień i edukując siebie w tym kierunku, doszedłem do
wniosku, że ludzie uzależnieni nie są chorzy. Oni tylko zostali tak
zaklasyfikowani. To jakaś tam kolejna kategoryzacja ludzi, żeby odróżniać na
przykład zakupoholika od niealkoholika.
Dla
mnie w ogóle nie ma ludzi chorych!
To
tylko głupia społeczna umowa.
Wyobraźmy
sobie tylko taką sytuację, że na jednej z wysp żyją tylko ludzie z zespołem
downa. Nie kontaktują się ze światem zewnętrznym i nie znają innych, w
dzisiejszym rozumieniu, ludzi sprawnych, zdrowych. W pewnym momencie w jednej z
rodzin na tej wyspie rodzi się właśnie takie, naszym zdaniem zdrowe, dziecko. I
co się dzieje?
To
proste. Ogół społeczeństwa wyspy orzeka, że narodzone dziecko nie mieści się w
normach społecznych i orzeka, że w jednej z rodzin urodziło się chore dziecko.
To
tylko my powiedzieliśmy kiedyś sobie, że ludzie z zespołem downa, ludzie z
wodogłowiem… są chorzy. A teraz powtarzamy jako oczywistość, ale czy powielamy
prawdę? Tego nie wie nikt.
Przyznam
też, że po tych trudnych wyborach, po tych trudnych decyzjach ludzie później
mówią na przykład, że:
Uzależnienie
zabrało mi to albo tamto….
Przez
uzależnienie tyle straciłem…
Jak
mój znajomy, który twierdził, że przez wódkę musiał być, gdzie był, a mógłby na
przykład być gdzieś tam polowym….
I
w tym stylu brną. Tylko że tak myśląc, można też powiedzieć, że miłość do danej
osoby zabrała mi to albo tamto, a jeśli ta miłość była nieodwzajemniona, to
straciłem przez nią tyle albo więcej…
Tak
nie wolno myśleć. Upadek może być
skutkiem otwartości na życie; sukces można osiągnąć ukrytą podłością!
Trudno
jest przyznać się przed samym sobą, że wewnętrzna wolność to tylko kolejne
nasze marzenie, które czeka w kolejce na realizację. Najpierw trzeba przecież
zaspokoić… No właśnie, co?
Trudne
wybory…
Trudne
decyzje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz