1 sierpnia 2017

Ogień dla zmarłych...

Kiedy oznajmiłem znajomym, że znów paliłem ogień zmarłym…
Co robiłeś?!!!
Paliłem ogień zmarłym!
(…)
Myślę wtedy o zmarłych, jak się myśli o żywych…
Patrzę prosto w ogień, a z zewsząd skradają się cienie i słyszę wyraźnie słowa, których nie zdążyłem powiedzieć tym, którzy odeszli na tyle daleko, że – niby żywy – nie umiem zrozumieć, że wcale nie jest za późno…
Ogień płonie, a wokół świat wydaje się spać, ale to tylko złudzenie. Owady w tańcu życia lecą prosto w objęcia ognia, jak gdyby szukały w ogniu wybawienia.

Szum drzew obok, gwiazdy nade mną i przestrzeń we mnie nie do ogarnięcia, i cienie, skąd tyle cieni?
Aż w końcu do dociera, że ogień jest dla wszystkich, a j go rozpaliłem, żeby zniknąć na chwilę – rachunki, zobowiązania, umówione spotkania, pragnienia, aspiracje – vanitas vanitatum i powoli dociera jak język jest ułomny w zderzeniu ciała z cieniem, a rozumu z duchem.

Paliłem ogień dla zmarłych, całą noc czuwałem, by nie zabrakło wspomnienia i co chwilę znikać. I tak niepostrzeżenie noc się wykrwawiła. Łąki się prały nad ranem mgłą białą jak śnieg. Cienie spokojnie odeszły. Ogień słońca zapłonął…
Skołatany na ciele i skołatany na duszy zebrałem ziemskie graty i w drogę – do domu.
I credo minionej nocy: Vanitas vanitatum et omnia vanitas! I próba zrozumienia od nowa, że wszystko, co ziemskie, przemija, a ja – z duchem skarlałym – wypieram to skutecznie, wmawiając sobie tu wieczność.

Bóg się objawił w ogniu! Powiedział do mnie syn.
Tak! Przyznałem mu rację.
Popiół jest potwierdzeniem, że ogień płonął nocą!
Rozpalę kolejny ogień.
Kiedy?


Zaprawdę, nie wiem! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...