Muszę się Wam pochwalić
swoimi kanapkami, które z pewnością niejednemu łzy z ocząt wycisną, co równać
się będzie z kolei jakiemuś tam fizycznemu katharsis.
A później mi pewnie
przyznacie, że to świetny pomysł – człowiek może się najeść, oczyścić, popłakać
sobie, do tego czasami można nawet z siebie się pośmiać, bo nie wiadomo,
naprawdę, jaka będzie reakcja.
Zanim Wam zdradzę przepis,
to objaśnię trochę, że jest to danie pożywne, zdrowe i bardzo sycące. Po dwóch,
trzech takich kanapkach dochodzimy do wniosku, że pić bardziej nam się chciało,
aniżeli jeść.
No to do przepisu.
Kroję kilka plasterków
kiełbasy, szynki, albo czegoś tam z mięsa.
Obieram cebulę i kroję ją
w plastry, powiedzmy cztery, czyli dość grube.
Obieram dwa ząbki czosnku
i kroję wzdłuż na połowę.
Następnie smaruję plastry
cebuli japońskim chrzanem wasabi (dla mniej wprawionych proponuję może majonez,
który nieco złagodzi efekt porażenia).
Na tak posmarowany plaster
cebuli nakładam plasterek kiełbasy, szynki itp.
Ozdabiam to następnie
połówką ząbka czosnku.
Dla kulinarnych kamikadze proponuję
to wszystko posypać (nie za grubo) pieprzem cayenne. (To może się przyczynić do
osiągnięcia wyższego poziomu poznawania siebie.)
To wszystko.
I jeszcze… wypada mi tylko
życzyć Wam: Smacznego!
Czas przygotowania,
powiedzmy czterech, kanapek cebulowych?
Dosłownie kilka minut.
Efekt?
Porażający.
Nie tylko ze względów
zdrowotnych i, wspomnianych już względów, oczyszczających, ale przede wszystkim
ze względu na zawartość poznawczą tegoż pokarmu. Niejeden bowiem, kto zdobędzie
się na to, żeby zjeść cztery takie kanapki bez popijania wodą, odkryje, że siebie
dotychczas zupełnie, ale to wcale nie znał.
Wielu przy tym może przeżyć
niezapomniane chwile.
Wielu może doznać nawet jakiegoś
szoku estetycznego spowodowanego tak nagłą przemianą, o której się dowiedzą tylko
ci, co zjedzą.
No i wreszcie, z pewnością
wśród amatorów takiego jedzenia, znajdą się również ci, którzy stwierdzą, że dotychczasowe
doznania, dajmy na to erotyczne, bledną przy tym, co w trakcie jedzenia i tuż po
nim poczują.
Ale niewykluczone, że znajdą
się i tacy, na przykład jak ja, dla których tego typu jedzenie okaże się tylko małym
krokiem w kierunku uzdrowienia duszy i ciała, ponieważ zrozumieją, że trzeba naprawdę
niewiele, żeby tak wiele poczuć przy żadnym nakładzie sił, środków i czasu.
Pozdrawiam próbujących.
Spokojnie!
Przecież żyję!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz