14 sierpnia 2017

Ja nie chcę ławki...

Dowiedziałem się przez przypadek, choć i tak pewnie bym się dowiedział, ponieważ w gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna i tak wszyscy wszystko o wszystkich (tylko nie o sobie) wiedzą. No więc dowiedziałem się przez przypadek, że na moim gminnym podwórku trwa akcja „ławka”, a ja nic o niej nie wiedziałem. W akcję „ławka” zaangażował się sam wódz małej gminy. I tak dzięki zaangażowaniu władz gminnych wyremontowano już ławkę przy budynku mieszkalnym radnego, teraz remontowana jest ławka sprzed budynku radnej powiatowej.
Fajnie, pomyślałem sobie w pewnym momencie, że jeszcze pewnie ławki księdza i prości ludzie, jak ja, też będą mogli może załapać się na tę akcję „ławka”.
A tak na marginesie, to w moim bloku też mieszka radny i powinien się bardziej postarać, żeby przed jego blokiem też ławkę jakąś postawili za wstawiennictwem i dzięki zaangażowaniu władz małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.

Wiem, pomyślałem później, że może być w tym problem, ponieważ przed moim blokiem nie ma nawet połamanego stelaża ławki, a we wspomnianych przypadkach takie zdewastowane stelaże były.
Doszedłem zatem do wniosku, że chyba nic z tej ławki, którą też bym chciał, choć, prawdę mówiąc, nie wiem, po co, bo nie mam czasu na ławce siedzieć; to chyba jednak z tej ławki, którą też bym chciał, nic nie wyjdzie. A skoro doszedłem do takiego wniosku, to pomyślałem sobie, że ja żadnej ławki nie chcę.
W zupełności mi wystarczy nowa jakoś władzy w mojej małej gminie; nowa jakość władzy, którą widzę na każdym kroku.
Co tam ławka? Pocieszałem później siebie. przecież na ławce, na której i tak bym nie siedział, świat się przecież nie kończy.
Przy okazji myślenia o tego typu pierdołach doszedłem do wniosku, że nowy wódz musi mieć końskie zdrowie, jak nic zdrowy chłop, bo żeby sie zajmować nawet remontem ławek, przy takiej mnogości spraw, jaką ma na głowie, to trzeba mieć zdrowie.
Po co i dla kogo to piszę?
To taka wprawka i sprawdzian czy jeszcze potrafię być złośliwy, kąśliwy albo coś tam jeszcze, od czego uciekałem. I nie wiem, bo cienko widzę tę swoja kąśliwość. To takie nijakie, jak jakieś flaki z olejem. Ale wprawka, to wprawka. Czego do wprawki wymagać?!
A dla kogo to piszę?
Jak to dla kogo? Dla siebie!
Fakt bowiem, że ławki nie chcę, wcale nie oznacza, że wprawek nie będę pisał o bzdurnych działaniach, które na moim podwórku z polecenia wodza dzieją się w najlepsze. Oj, dzieją się, dzieją! 

I może powtórzę jeszcze: Ja nie chcę żadnej ławki!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...