Wiem już, że nowy wódz małej gminy na końcu świata żadnych
rad nie słucha, bo wszystko wie najlepiej i zrobi wszystko po swojemu.
Od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi przemyśleć swoje
poglądy. Wiemy, kto w przysłowiu ludowym poglądów nie zmienia – krowa!
Chciałby dać do
przemyślenia nowemu wodzowi problem, z jakim boryka się on od początku
kadencji, a mianowicie ciągle narzeka na brak środków, na trudy spłacania
zaciągniętych kredytów i tym tłumaczy swoją niemoc okrutną w organizowaniu miejsc
pracy dla bezrobotnych mieszkańców gminy.
Lepiej jest dla gminnych finansów i ludzi w nie
mieszkających, gdy więcej osób z podwórka gminnego pracuje. Zatrudnianie osób
bezrobotnych, wykluczonych z rynku pracy to dla gminy nie żaden ciężar, tylko,
jak się okazuje, podójny zysk. Z jednej bowiem strony obowiązkiem władz
samorządowych jest zainteresowanie i pomoc najbardziej potrzebującym w tym
zakresie. Władze samorządowe są zobowiązane dostrzegać problem wykluczenia z
rynku pracy jako wyzwanie, z którym musza walczyć na wszelkie możliwe sposoby.
Jest tu dużo możliwości, od pozyskiwania środków za pomocą PUP, po zatrudnianie
bezrobotnych z tak zwanych środków własnych. Ta ostania metoda jest
najwidoczniej znienawidzona przez nową władzę. Nie mam pojęcia dlaczego.
Zatrudnianie bezrobotnych nawet ze środków łasnych przynosi
gminie niewymierne korzyści. Poniekąd automatycznie taki człowiek „zdejmowany”
jest z barków opieki społecznej. Jego morale ewidentnie wzrasta. W oczach
rodziny i środowiska taki człowiek nabiera wartości. Do tego zarobione w gminie
pieniadze w lwiej części wyda w tej samej gminie, czyli u lokalnych
sprzedawców. A jeśli nie u lokalnych, to w sklepach na terenie gminy, w których
pracują ludzie z tejże gminy. Do tego w gminie pozostaje wytwór jego pracy –
czy to prac porzadkowych, czy to remontowych, czy wręcz budowlanych.
Sprawę zatrudniania swoich (z gminy ludzi) i wykonywania
przez nich wszelkich możliwych do wykonania tzw. systemem gospodarczym prac, to
podstawa, to pacierz władz samorządowych małej gminy.
Trochę się rozpisałem, ale mnie ponosi, gdy słyszę, jak
marnotrawi się kapitał ludzki w małej gminie, to mnie szlag trafia.
Przykład?
Wykłada się na szkolenie jednego pracownika kilkumiesięczne
pobory, aby podnieść kwalifikacje tegoż pracownika, a kiedy już te kwalifikacje
są podniesione i pracownik mógłby wykonywać dla gminy konkretne zadania,
„oddaje się” tegoż pracownika „za darmo” prywatnej firmie.
To nie tylko skandal w prowadzonej przez obecne władze
polityce kadrowej, ale wręcz przejaw totalnej bezmyślności. Tu nie ma mowy o
braku myślenia przedsiębiorczego, korporacyjnego, gospodarskiego. To przejaw
bezmyślności i totalnej arogancji władzy.
Ja wiem, że w małych gminach nie ma menedżerów i innych
speców od polityki kadrowej, co dbają o kwalifikacje kadry i nierzadko nawet
„podkradają” co bardziej wartościowych, czyli lepiej wyszkolonych i
doświadczonych pracowników, konkurencji.
W małych gminach na końcu świata nie są tacy ludzie
potrzebni. Tu nie trzeba żadnej fachowej wiedzy. Tu wystarczy zwykłe praktyczne
i prostolinijne myślenie – żaden rolnik nie odda za darmo zwierzęcia, w które
zainwestował paszę, odżywki, leki, aby mieć następnie zysk z tegoż zwierzęcia; żaden
klub piłkarski, jeśli wyłożył kasę na szkolenie zawodnika, nie odda go za darmo,
nawet gdy ten tylko średniakiem będzie…
Nikt, nawet najgorszy cymbał tak przecież nie robi, że ze
swoich szeregów pozbywa się za darmo ludzi, w których wcześniej zainwestowano.
Nie mam pojęcia, jak to określić.
Mogę mieć tylko nadzieję, że takie działania są popełniane
przez władze z pełną premedytacją. W innym bowiem przypadku mam do czynienia z głupotą
tak daleko posuniętą, że nie sposób nazwać jej po imieniu.
To może brzmieć złośliwie, ale nie piszę tego złośliwie. Ja
tylko daję przykłady do przemyślenia rządzącym. Nie wszystko, co czynili poprzednicy
było złe i niedobre. Niech się w końcu przebudzą odurzeni władzą i przestaną
udawać, że wiedzą, co robią, bo to czysta iluzja, oczywiście, że wiedzą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz