4 lipca 2017

... gdzie świat się zaczyna?

Tylko dzieci i młodzi potrafią sprawić, że najgorsze zadupie zmienia się w światowe city! Trzeba o tym nieustannie pamiętać!
W piątek, 23 czerwca (Już minął ponad tydzień!?) miałem szczęście być na zakończeniu roku szkolnego w miejscowym gimnazjum.
Pominę uroczystość oficjalną, do której mam wiele zastrzeżeń, nie organizacyjnych, ale do zachowania samorządowych oficjeli, którzy naprawdę czasami zachowują się jak buraki z zadupia. Żeby przy wręczaniu nagród młodym, zdolnym i pracowitym ludziom nie powiedzieć do nich słowa, nie wyrazić podziwu, nie pogratulować? Żenada! Po trzykroć żenada!
Pominę to zatem, ponieważ szkoda czasu i przejdę do części artystycznej przygotowanej i przedstawionej przez gimnazjalną młodzież.
Przyznam się, że tęskniłem za takimi chwilami – poetycki nastrój, okruchy filozoficznych rozważań o życiu, jego przemijaniu i kruchości chwil, okraszone to fragmentami subtelnych piosenek.
Wszystko to w wykonaniu młodzieży. Wspaniali młodzi ludzie, nieskażeni manierą, cudownie naturalni, niesamowicie oryginalni…
Prawdziwa uczta dla ducha nurzającego się przez jakiś czas w kapitalistycznym materializmie i ludzkiej pogoni za mamoną!
To wszystko nie tylko przypomniało mi, jak bardzo brakowało mi takich klimatów, ale też jeszcze raz utwierdziło w tym, że wymyśliłem swego czasu naprawdę trafne określenie prowincji czy zadupia – prowincja/ zadupie to miejsce na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.
U mnie to było o małej gminie – mała gmina na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna.
Piątkowy występ gimnazjalnej młodzieży z małej gminy, gdzie świat się właśnie zaczyna, jeszcze raz potwierdził, że to nie miejsca określają ludzi, ale ludzie miejsca… nawet na zadupiu można zrobić takie rzeczy, że tzw. city może co najwyżej szczękę z ziemi podnieść.
Powiem Wam, fajnie jest znaleźć się na końcu świata i jeszcze raz, choćby przez chwilę, się przekonać, że to świata początek! Dorośli powinni się nieustannie uczyć od dzieci i młodych. No może nie uczyć, ale nieustannie sobie przypominać, że byli dziećmi i młodzi!
Zauważam przy tym, jak dużo tu jest do zrobienia!
Wierzcie mi, nic tak nie wyostrza spojrzenia na pewne sprawy, jak wygnanie na obczyznę i jakaś tam dłuższa nieobecność na swoim podwórku!
PS

No i cieszę się, że ominął mnie rok tego obecnego gminnego raju. Nie ukrywam, że jeszcze chętnie wyjadę. Jeszcze wyjadę na jakiś czas, ponieważ muszę jeszcze tego i tamtego się nauczyć, ale wrócę tu w odpowiednim czasie i zakręcę swoje koło fortuny. Zobaczymy, na jakim polu się zatrzyma! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...