Myśli rozproszone, zapisane
na skrawkach papieru czy też w pamięci komputera. A skoro już tak się stało, to
trzeba je koniecznie ukazać światu.
*
Z niesamowitym podnieceniem media donosiły, jak to podczas ostatniej wizyty Obamy w Anglii złożył
on był wizytę rodzinie książęcej i wtedy to właśnie powitało go kilkuletnie
książątko. Te same media podkreśliły, że książątko ubrane było w stylowy
szlafroczek i zsiadło było z konika na biegunach, żeby się z prezydentem Obamą
przywitać.
Następnie poinformowano lud w kraju nad Wisłą, że zdjęcia z tegoż powitania na pewno
przejdą do historii dyplomacji międzynarodowej. Cieszą się wielkim uznaniem
internautów.
Nie wiem czy dobrze to
zrozumiałem, ale z przekazu wynikało jedno, że teraz historię dyplomacji
międzynarodowej będą wyznaczały przywitania mocarzy tego świata przez
dzieciątka w stylowych szlafroczkach i cwałujące na konikach na biegunach albo
bawiące się Barbie czy Kenem.
Niech ktoś mi odpowie: Czy to normalne?
Czy dzisiaj dzieciaki w
stylowych szlafroczkach i na konikach na biegunach (ale bez kapelusza i
rewolweru) zaczynają wyznaczać kierunki polityki międzynarodowej mocarstw?
A może doczekaliśmy
wreszcie korczakowskiej pajdokracji na szczeblu międzynarodowym?
W sumie to całkiem
niezły pomysł, żeby dzieciaki rządziły tym światem, ponieważ dorosłym coraz
słabiej zaczyna to wychodzić.
*
Media ujawniły koszty
przelotów naszego prezydenta Andrzeja z Warszawy do Krakowa, gdzie głowa
naszego państwa ma swoje rodzinne gniazdko. Przelatał już nasz prezydent około
700 tysięcy złotych i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie
wcześniejsza krytyka premiera Donka, że latał był sobie z Warszawy do Sopotu,
żeby z rodzinką się spotkać.
Krytyka to miecz
obosieczny. Krytykujący nawet nie zauważa, gdy wczorajsza krytyka przeciwników
obraca się przeciwko niemu.
Zauważył to chyba już nowy
wódz w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna i tejże gminy
wczorajsza opozycja, która dzisiaj rządzi i dzieli.
*
Przyznacie, że w nas, Polakach,
tkwi jakaś siła fatalna, co każe nam rywalizować ze sobą w najgłupszy z
możliwych sposobów. Rywalizujemy nie po to, aby wygrać, ale po to, aby przeciwnika
zniszczyć.
Nie potrafimy
wykorzystać osiągnięć i sposobów osiągania sukcesów naszych rywali, tylko wszystko
zwalczamy, bez rozeznania czy może nam się coś z tego przydać.
Posiadamy jakieś dziwne
zaściankowe poczucie własnej nieomylności.
Nie dążymy do pójścia
krok dalej utartym i sprawdzonym szlakiem, na którym stoi już tyle znaków
ostrzegawczych.
Uwielbiamy przedzierać
się przez swoje gąszcze i wertepy, tracąc niepotrzebnie siły, które i tak już
stracili nasi poprzednicy, choćby i rywalami byli.
Głupota aż boli!
*
Ostatnie to przyczynek do
tego, co działo się w sobotę w Polsce, a mianowicie kolejnego marszu w obronie demokracji,
w obronie naszej bytności w Unii Europejskiej, w obronie naszej wolności, w obronie
wszystkiego, a zatem i niczego.
Dzisiaj mamy prawdziwą wojnę
pomiędzy rządzącymi i opozycją co do liczby uczestników tejże demonstracji czy też
tegoż marszu.
Muszę przyznać, że to naprawdę
żenujące.
W zapowiedzi nowego posta
Tu nie ma Polski napiszę tylko, że trzeba
pogratulować tym kilkorgu ludziom ze sceny, z której przemawiali na sobotnim marszu,
że udało im się zmanipulować tak dużą grupę ludzi. Każdy chyba przyzna mi rację,
że dziesiątki tysięcy ludzi zebrało się po to, żeby tych kilkoro na scenie zbijało
swój polityczny i społeczny kapitał.
Powiedzcie: Czy to normalne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz