13 maja 2016

Życie

Zamiast oglądać kolejne durne doniesienia medialne albo śledzić kolejne idiotyczne ruchy nowego wodza w małej gminie na końcu świata, zająłem się życiem!  Skosiłem trawę na swoim zadupiu, zgrabiłem siano i ogólnie rozbiłem wiosenne porządki, choć do prawdziwego porządku tam jeszcze tak daleko.
Wczoraj o mało nie zajechała na moje ustronne podwórko policja. Śledzą mnie? Ktoś na mnie doniósł? Pytałem siebie obnażony dość mocno, ale nie do przesady.
Stróże prawa jednak zawrócili w pół drogi, a ja skojarzyłem wtedy ich bytność w tym miejscu, gdzie błądzi się tylko w konkretnym celu, z dzisiejszym świętem donosiciela. Przecież dzisiaj 13. i to w piątek. Wczoraj też kupowałem piwo, co widział niechybnie jeden człowiek, któremu donosy medialne czy do prokuratury nie są obce. Zatem ułożyłem to sobie w głowie i pomyślałem, że facet mógł coś niecoś komuś szepnąć. Może zatem stróże prawa chcieli sprawdzić donos, ale ponieważ zobaczyli gościa niczym Robinson Crusoe, to odpuścili sobie w trakcie.
Zostawmy donosicieli! Niech sobie dzisiaj świętują. Ja zajmuję się życiem, jak się rzekło w tytule.
Trzy tygodnie temu pojawiłem się na moim zadupiu. Kilka dni przed moją wizytą ostro wiało. Spodziewałem się więc, że coś tam wiatr mi na diabła narobił. Od razu zauważyłem, że nad licznikiem jest pełno t Rawy i zielska. Zastanawiałem się, którędy mogło tego badziewia nawiać. Domyślałem się tylko którędy. Zgarnąłem zielsko i wyrzuciłem do kosza.
Po tygodniu ponownie zajrzałem na zadupie. Jakże się zdziwiłem, że w tym samym miejscu znów było pełno trawy i zielska. Tym razem nie wiało, jak poprzednio.
W sąsiednim pomieszczeniu usłyszałem jakąś skrzydeł łomotaninę. Zajrzałem tam i dojrzałem ptaka uwięzionego w czterech ścianach pokoju. Czym prędzej drzwi na oścież otwarłem i ptaku drogę do wolności stworzyłem. Znalazł bez problemu do drzwi drogę, a później, hejda, w górę!
Coś mi się ta ptasia wizyta z trawą i zielskiem skojarzyła. Przyjrzałem się zatem jeszcze Az nagromadzonym źdźbłom i okazało się, że to gniazdo ma być, a raczej gniazdo już jest, tylko jeszcze bez jajek.
Wyniosłem ten domek z domu i zachodziłem w głowę, którędy drogę ptaszki znalazły, żeby znosić materiał na gniazdo. Znalazłem maleńką dziurę w szybie. Nie uwierzycie, że przez taki korytarz można przenieść materiał budowlany na dom.
Po tygodniu znowu zaczęły. Tym razem w innym pomieszczeniu. Nie skończyły jednak budowy. Albo teren był do kitu, albo okres lęgowy się zaczął i jajka gdzie indziej złożyły.
Teraz trochę żałuję, że ptakom domek rozniosłem. Mogłem to gniazdo zostawić i czekać na rozwój wypadków. A nóź, doczekałbym się potomstwa na swoim zadupiu! Mogłem być świadkiem złożenia jaj, ich wysiedzenia i narodzin. 
Trudno, jeśli się uda przeżyć ten rok, to może okazja się powtórzy, a jeśli nie, to tak jak w życiu – nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy
Miałem w tym czasie również wizytę szerszenia. Nazwałem go intruzem, choć nie wiem, kto był intruzem. W każdym razie, gdy go zobaczyłem, chwyciłem za mucho zol i ostro ruszyłem z atakiem. Nie macie pojęcie, jak szerszeń potrafi walczyć, a jak wzywa swoich pobratymców na ratunek. Dosłownie krzyk dziecka! Na szczęście dla mnie w pobliżu kompanów jego nie było, a on złożył był głowę w tej nierównej walce. Choć przyznam się bez bicia, niezłego miałem pietra.
Deszcz teraz bębni o blachę. Dobrze, że pada, ponieważ posadziłem dzisiaj kilka drzewek i bluszcz przy tarasie.
Sprzedaż książek jest ważna. Od niej zależy to, co będę robił albo robić mógł w przyszłości. Jasne, że chciałby zostać na swoim zadupiu i realizować plany budowy azylu dla rozbitków życiowych. Może się to przeciągnąć. Póki co, nie odpuszczam!
Dzisiaj postanowiłem jednak, że ważniejsza od pisania jest próba generalna I Komunii św. mojego młodszego syna. Byłem u fryzjera, wbiłem się w garnitur, białą koszulę żem włożył i hejda do kościoła. A tam? Nuda! To odzywka mojego młodszego synka, gdy był całkiem malutki. Przetrzymałem. Były nawet miłe chwile. Zwłaszcza te, gdy dzieciaki z zaangażowanie i całymi sobą mówiły czy czytały swoje role.
Musze tu napisać, że podziwiam szkraba. Tak samo pewnie myślą i inni rodzicie. Uczciwie się przygotowywał do tej uroczystości. Nie opuszczał spotkań i angażował się. Nie wiem czy ja dzisiaj potrafiłbym aż tak bardzo zaangażować się w kwestie życia duchowego!
Dobrze, że są dzieci!
Pisałem już, że skosiłem trawę, ale nie zdążyłem jej zebrać do końca. Przeszkodził mi deszcz, za co się wcale nie gniewam. Dobrze, że pada. Niech pada. Ja z sianem mogę poczekać.
Po drodze jednak udało mi się zrobić miód z mleczy. Sąsiadka mnie namówiła i zaraziła tym pomysłem. Dała mi do degustacji słoiczek tego rarytasu. Posmakował mnie i mojemu synowi, pomyślałem więc, czemu sam mam nie zrobić. Sąsiadka przepis mi dała i oto są efekty!
Nie ma chyba lepszej zachęty do działania, niż dać delikwentowi posmakować rarytasu!
W niedzielę rozdam najbliższym to, co z mleczy wytworzył. Jeśli powiedzą „dobre”, to wszystko się udało. Jeśli pokręcą nosem i tak nie będę żałował!

Pełno słońca było ostatnio. Trochę się opaliłem. Ciągle jednak jakiś smutek wewnętrzny trawi moją dusze. Nie pozwala do końca radować się życiem. Podpieram się rzęsami, żeby ten smutek pokonać. Wiem, że to zwykła przejściówka niewiary i zwątpienia. Dlatego zaciskam zęby i śmieję się na przekór, żeby innych ze sobą nie ciągnąć na dno rozpaczy!
Ale żurawie wołają! Dobrze być na zadupiu!
Wracając do tematu. Na przykład dzisiaj po próbie generalnej niepotrzebnie zdenerwowałem się na żonę, nic się nie stało. Po prostu źle znoszę zgromadzenia ludzi i muszę później przemyśleć wszystko powolutku, a wtedy nie było czasu i trochę się rozeźliłem. Zreflektowałem się w porę i chyba nie wyszło źle.
Przede mną wielki weekend. Weekend wyzwań niemałych. Wybiorę się do kościoła, najpierw uderzę się w piersi.  Spuszczę wzrok swój ku ziemi, o przebaczenie poproszę. Będę sie bardzo starał nie tracić chwil z ludźmi.

A Wam, Rozbitkowie, dobrych wiatrów życzę! Niech Wasze żagle sierują ku lądom wymarzonym!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...