5 maja 2016

Szeroko i głośno...

Kiedy zawiodłeś zaufanie znajomych; kiedy przyjaciele zdążyli już się na tobie zwieść; kiedy zawiodłeś pokładane w tobie nadzieje tych, co cię kochają; kiedy wreszcie zdążyłeś zawieść się na samym sobie, to jesteś w miejscu, w którym możesz się zatracić albo odbić się i próbować wypłynąć.
Tyle razy już pisałem, że nie lubię ludzi rozpychających się łokciami, krzyczących i tak kroczących przez swoje życie, jakby chcieli po drodze wszystkich zdeptać, zgnieść, usunąć!
Tyle razy już pisałem, że szanuję ludzi kroczących przez swoje życie cicho, spokojnie i z pokorą. Jakby kroczyli po cienkim lodzie. Potrafią być szczęśliwi z każdego przeżytego dnia.

Od tych drugich można wiele się nauczyć. Można nauczyć się świadomego życia. Tylko takie jest życiem naprawdę, bez krzyku, szarpaniny, choć tak bardzo wypełnione codzienną walką o każdą chwilę.
Przekonuję się coraz dotkliwiej, że większość nieszczęść czy niepowodzeń jest pochodną naszego działania. Idąc dalej, można powiedzieć, że większość przykrości, jakie nas w życiu spotykają, dzieje się na nasze własne życzenie.
Jasne, że nie kategoryzuję, gdyż wokół nas nie brakuje ludzi, którzy z ochotą dokopią innym z zazdrości albo żeby sprawić sobie przyjemność. Zazdrośnicy i złośliwcy są chyba jeszcze gorsi od tych, co rozpychają się łokciami, krzyczą, są agresywni i chamscy tylko dlatego, żeby się przebić.
W Polsce nie brakuje tych, co głośno i szeroko idą przez życie. Na emigracji wśród naszych też takich ludzi mnogo.
Dziwi mnie to, ponieważ jako nacja jesteśmy postrzegani jako naród głęboko religijny. Nie możemy przy tym zapamiętać, że to właśnie cisi i ubodzy w duchu są błogosławieni… Nie możemy zapamiętać, że wskazano nam wąską drogę w ciszy i pokorze serca. Nie chcemy pamiętać o Człowieku, który trzciny nadłamanej nie złamał do końca.
Nie potrafimy zapamiętać tych kilku kardynalnych prawd..
Potrafimy za to głośno i dobitnie akcentować na zewnątrz naszą religijność oraz przywiązanie do Kościoła i wartości chrześcijańskich.
Tak pięknie potrafimy demonstrować naszą religijność.
*
Piszę o tym, ponieważ w Polsce od samej góry władzy po jej sam gminny dół nikt nie chce przypisać sobie winy za niedociągnięcia, które im się po drodze przytrafiły. I jest tak, że zamiast zajmować się rozwiązywaniem problemów, tracimy energię na poszukiwanie winnych naszych niedociągnięć.
Czyż to nie typowo polskie, że jeśli coś spieprzymy, to wszyscy są temu winni, tylko nie my!?
Ostatnio znów okazało się, że jestem winny temu, że ktoś tam nie wywiązuje się z roli administratora i nie opłacił na czas rachunków za dostarczoną energię elektryczną.
Jutro pewnie się dowiem, że to z mojej winy ktoś tam nie opłaca czynszu. Jeszcze później, że bieżące zmiany w budżecie nie przeszły albo ktoś nie chce zapłacić podatku.
Wszyscy, od góry do dołu, którzy w oku innych szukają uporczywie źdźbła, to zdeklarowani katolicy, na każdym kroku demonstrujący swoją religijność i przywiązanie do wartości chrześcijańskich.
Ze sprawą niezapłaconych przez administratora rachunków za prąd mają związek wypowiedzi wielkich gminnej polityki. Denerwuje mnie przy tym to pustosłowie i zwykła głupota. W istocie widziałem radnego Z., jak uderzał w kierunku pozbawionego, nie z jego winy, prądu bloku mieszkalnego i biurowego zarazem.
Następnie dowiedziałem się, że nowy wódz interweniował w tej sprawie w firmie dostarczającej energię.
Dużo słów obaj wypowiedzieli o swoim działaniu w tej sprawie.
Dziwię się tylko, że nikt nie powiedział jeszcze nagiej prawdy. A ta jest taka, że ani radni, ani burmistrz nie są stroną w tej sprawie. To się musi rozegrać pomiędzy właścicielami mieszkań, zarządcą i PGE.
Reszta może sobie, co najwyżej, przy tej okazji bić pianę. Z tej piany jednak ludziom prądu nie przybędzie. Wiem, ponieważ sam próbowałem i poza pianą nic z moich zabiegów nie wynikło. A nie wynikło dlatego, ponieważ administrator nie wywiązywał się ze swoich obowiązków.
A to, na co zwrócono uwagę w komentarzach, to fakt. A mianowicie faktem jest, że wczorajsi, jakże głośni, działacze samorządowi, którzy za identyczną sprawę (w tym samym miejscu, w innym czasie, ale z udziałem tych samych ludzi), nasyłali na mnie media i w swoich publicznych wystąpieniach obarczali mnie winą za zaistniałą wówczas sytuację, z którą nie miałem nic wspólnego.
Dzisiaj milczą. Sprawa zdaje się ich nie dotyczyć. Nie obarczają winą burmistrza. I ja się z tym zgadzam, gdyż sprawa ani ich, ani nowego wodza nie dotyczy. Już napisałem, kto w tej sprawie jest stroną i kogo trzeba pogonić do płacenia rachunków za prąd. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to albo nie wie, w jakiej rzeczywistości prawnej żyje, albo próbuje na ludzkim nieszczęściu zbić jakiś kapitał. Tak dokładnie robili głośni wczoraj, a dzisiaj milczący, działacze samorządowi.
Oni też są bardzo religijni!
*
Na koniec nowy wódz i komentarze. Czasami czytam komentarze i dziwię się, że nowy wódz ostro w nich obrywa. Nie wiem czy słusznie. Mało znam człowieka, a i poznawać lepiej wcale mi się nie chce.
Ale wracając do komentarzy i ostrej w nich krytyce nowego wodza. I znów, że się dziwię, a dziwię się dlatego, że jakoś ucichli ci, którzy świętowali jego zwycięstwo w wyborach, którzy organizowali mu spotkania z wyborcami, a pewnie i pomagali wieszać podobiznę z wyborczym hasłem na kościelnym murze. Wszyscy wiemy, jak świętowali, niczym podczas karnawału w Rio.
A dzisiaj milczą!
Brać się do roboty, wczorajsi wielbiciele nowego wodza i bronić go na forach internetowych. Przecież nie będą wodza broniły krasnoludki. Krasnoludki go nie wybierały! Ale wcale się nie zdziwię, że krasnoludki będą o wszystko obwinione.
I znów wtedy wyjdzie to słynne polskie, że wszyscy są winni, nawet ci nieistniejący, tylko nie my!
*
Kiedy zawiodłeś zaufanie znajomych; kiedy przyjaciele zdążyli już się na tobie zwieść; kiedy zawiodłeś pokładane w tobie nadzieje tych, co cię kochają; kiedy wreszcie zdążyłeś zawieść się na samym sobie, to jesteś w miejscu, w którym możesz się zatracić albo odbić się i próbować wypłynąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...