Ależ cóż to się stało,
że nowy wódz tak nagle stracił w oczach rady, która do niedawna, jak automat,
zawsze głosowała jednogłośnie na TAK?
Roztrwonił zaufanie?
Pokłócił się z radnymi?
Brakuje mu czasu na
lobbing swoich pomysłów?
A może argumentów mu
brakuje, żeby radnych przekonać?
Czytałem tekst w necie
na temat ostatniej sesji rady w małej gminie na końcu świata, gdzie świat się
właśnie zaczyna, rządzonej przez nowego wodza.
Tylko proszę, nie
mówcie mi, że to też moja wina; że miałem coś wspólnego z tym niefortunnym dla
nowego wodza głosowaniem. W tym głosowaniu byli na NIE również ci, co mnie
nienawidzili i nienawidzą. Dlatego chyba nikt mnie nie połączy z tą sprawą i
nikt mediów ani prokuratury nie zawiadomi!
Ale, ale, nic nie
wiadomo, ponieważ jak to ostatnio wyszło, że ludziom prąd odcięto, to winny
zamieszania wplątał w sprawę i mnie, choć już około półtora roku nie jestem
wodzem.
Wracam jednak do sprawy
nowego wodza i ostatniej rzeczonej sesji rady. Muszę przyznać, wodzu, że kiepscy
byli ci twoi przedwyborczy koalicjanci. Fakt, dostali już swoje, ugrali z kasy
gminy, ile się da. A dzisiaj? Dzisiaj mogą być już przeciw twoim, wodzu,
pomysłom i planom.
Przez chwilę pomyślmy.
Jeden robi wszystko,
żeby siebie ukazać w roli lepszego niż ty, wodzu, gospodarza i ewentualnie
zająć twoje miejsce.
Reszta już swoje
dostała i teraz czyni przygotowania do kolejnej kampanii, a może i referendum.
Jeśli
myślałeś, wodzu, że ci, z którymi grałeś przed wyborami i tuż po wyborach, będą
za tobą murem, to nie myślałeś wcale. Tobie się tylko zdawało, że myślisz, iż
tak być może.
Musisz wreszcie, wodzu,
zrozumieć, że to nie ty miałeś wygrać, tylko ten, którego obecnie wyniosłeś na
stołek dla niego za wysoki. Ty natomiast spadłeś im z nieba po to, aby dostali
choć namiastkę tego, czego pragnęli, a co przepadło po I turze wyborów
samorządowych.
Kiedy cię wynieśli na
stołek, to mogłeś mieć ich w wielkim poważaniu i robić swoje. Ty tymczasem
dałeś im skrzydła.
Najbardziej
interesująca w artykule była dla mnie informacja, kto głosował ZA.
Jeden z tych radnych
był w poprzedniej kadencji moim sojusznikiem. Jednak po I turze ostatnich
wyborów, gdy wiedział już, że jest wybrany na radnego, nie odebrał ode mnie
telefonu. Następnie przy znajomych szedł w zaparte, że nie dzwoniłem do niego.
Miał pecha, bo właśnie że dzwoniłem i to przy znajomych. Zaproponowałem wtedy,
że mogę nawet pokazać mu wyciąg moich wychodzących połączeń. Nie chciał.
Później zrozumiałem, że
po wygraniu mandatu radnego i po mojej I turze skumał się z moją opozycją.
Gdybym w I turze wygrał
wybory, odebrałby telefon po pierwszym sygnale!
Tak było!
Zresztą, nie był on
wyjątkiem. Znam jeszcze kilka podobnych przypadków wśród radnych i sołtysów.
Wracając do głosowania.
Nie dziwię się dzisiaj, wodzu, takiemu głosowaniu. Nieczysto grałeś w wyborach.
Choć trzeba tu zaznaczyć, że w wyborach praktycznie nie grałeś. Robili to za
ciebie inni. Jeszcze raz powtórzę – byłeś im potrzebny, żeby osiągnąć choć
namiastkę tego, na co stracili nadzieję po I turze wyborów.
Zbierasz plon.
I jeszcze o
komentarzach pod artykułem.
Straszą cię, wodzu,
referendum.
Nikomu referendum nie
życzę. Przeżyłem to na własnej skórze. I wierz mi, wodzu, łatwo nie jest! Ale
wszystko można przeżyć.
Powodzenia
w samotności twojej wielkiej, nowy wodzu małej gminy na końcu świata, gdzie świat
się właśnie zaczyna!
Ja się wcale nie śmieję! |
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz