28 maja 2016

Życie jest dziwne

Ponieważ następny post związany będzie z Litwą, to najpierw trochę powspominam.
W Dniu Zakochanych 2007 roku późnym popołudniem, już po pracy, otrzymałem telefon, że w okolicy Michen miała miejsce kolizja drogowa, w której poszkodowanymi byli Litwini (około 18 osób). Jak się później okazało kolizji uległ autokar wiozący młodych Litwinów do Brukseli. Byli z nimi nauczyciele i kierownik wycieczki ksiądz Olgierd. Młodzież uczęszczała do szkoły średniej o specjalności dziennikarskiej prowadzonej przez władze Kościoła katolickiego. Podróżujący jechali z liczącego ponad 90 tysięcy mieszkańców miasta Panevėžys (pisownia litewska).
Byłem zły, jak cholera, bo to wieczór zaplanowany w klimacie świętego Walentego, a tu trzeba ruszać z domu i jechać sprawdzić, co trzeba zrobić, żeby poszkodowanym pomóc.
Wszystko szczęśliwie się skończyło, ponieważ nikt nie został ciężko ranny, połamany itp. Jednak trzeba było Litwinami się zająć, gdyż nie wiadomo było, kiedy przyjedzie po nich samochód zastępczy. Załatwiliśmy poszkodowanym posiłek. Następnie przygotowaliśmy nocleg w siedzibie OSP. Następnego dnia natomiast zorganizowaliśmy możliwość uczestnictwa we mszy świętej i wizytę w gimnazjum, które nosi imię A. Mickiewicza.
Wspólnie doczekaliśmy się zastępczego pojazdu i około godziny 16 dnia następnego, czyli 15 lutego, goście ruszyli w dalszą drogę.
Za swoje działania zostałem obdarowany obrazem współczesnego malarza litewskiego. Obraz do dzisiaj wisi u mnie na ścianie.
Ksiądz Olgierd nieźle mówił po polsku i angielsku. Ja dobrze mówiłem po polsku i kiepsko po angielsku. Przypadliśmy sobie do gustu. Po tym zdarzeniu jeszcze kilka razy spotykaliśmy się. Ksiądz Olgierd zawsze dzwonił, gdy przejeżdżał przez małą gminę i znajdowaliśmy dla siebie chwilę, żeby pogadać i ewentualnie snuć plany.
Planowaliśmy w przyszłości wymianę młodzieży, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że to wymaga organizacyjnego zaangażowania. Chcieliśmy, aby wymiana młodzieży przynosiła młodym ludziom konkretne korzyści i wymianę doświadczeń. I ja, i ksiądz Olgierd chcieliśmy, aby współpraca między młodzieżą miała jak najszerszy wymiar i była przyczynkiem do lepszego poznania się i zrozumienia.
Później ksiądz Olgierd poinformował mnie, że zachorował i przeszedł jakąś operację w Niemczech.

Kontakt się urwał. Wspomnienia pozostały. Pozostały też pamiątki po tych miłych ludziach. Pozostały też podziękowania kadry pedagogicznej z szkoły, do której uczęszczała młodzież i od konsula litewskiego.
W sprawę pomocy Litwinom zaangażowało się wiele osób z gminy, a plany współpracy były nawet ciekawe. Jednak życie zdecydowało inaczej. Tak czasem bywa.
Nie wiem, co dzisiaj dzieje się z księdzem Olgierdem, ale do dzisiaj mam wyrzuty sumienia, gdy przypominam sobie tamto zdenerwowanie w pierwszej chwili, gdy dowiedziałem się o kolizji i musiałem zmienić swoje plany, żeby zająć się poszkodowanymi. Wyrzucam sobie brak wewnętrznej szczerości w pierwszym kontakcie z tymi wspaniałymi ludźmi. 
Życie jest dziwne! Zaskakuje nas nieustannie!  

Dlaczego o tym piszę?
Chciałem nawiązać do organizowanych ostatnio wypadów na Litwę grup ludzi z małej gminy na końcu świata, gdzie świat się właśnie zaczyna. Wyjazdy te, poza wspólnie spędzonym czasem przez wąskie grono ludzi nikomu w gminie nie przynoszą żadnych korzyści.
To tylko towarzyskie wizyty. A nie o takie działania chyba w kontaktach międzynarodowych władzom samorządowym chodzić powinno. 
Trzeba tylko wyobraźni, a nie spojrzenia na odległość własnego nosa! 



1 komentarz:

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...