J. Zieja w swoim
wierszy jakby wypowiedział za mnie słowa modlitwy, a jednocześnie
scharakteryzował mnie, niedowiarka i rolę mało żyzną.
Dzisiaj był dobry
dzień. Spotkałem wielu ludzi. Cieszę się z tego, choć ostatnio zauważyłem u
siebie, że źle znoszę ludzkie zgromadzenia. Ale dzisiaj było inaczej. Od piątku
do dzisiaj codziennie byłem w kościele. Przyznam, że nie bolało. Może nawet
pomogło dostrzec siebie z zewnątrz, samotnego, oderwanego przez rozpacz od ludzi
i życia codziennego.
Nie wiem czy to jest przemiana,
ale coś jest w tym moim poszukiwaniu siebie. Później z pewnością ludzi odnajdę obok
siebie!
O
Boże! daj się poznać tym, którzy szukając prawdy,
stwierdzają
swoje istnienie,
swój
rozum,
swoją
wolę, a nie mogą
dojść
do uznania Twojego istnienia,
Twojej
mądrości
i
Twojej woli
‑ podobni w tym do kogoś, kto
czerpiąc wodę z potoku broni się przed uznaniem tego, że gdzieś, wyżej, są
źródła…
Później muszę odpowiedzieć
na pytania dotyczące moich książek, jakie docierają do mnie od znajomych i przyjaciół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz