W radosnej twórczości współczesnego
człowieka najbardziej żałosne wydają się niektóre komentarze dziennikarskie, ale równych sobie nie mają komentarze znawców każdego tematu ukrywających się za internetowym nickiem (z
ang. nickname – przezwisko, pseudonim, login, identyfikator…). Wiemy, o co
chodzi!
Rozwinę wątek kilku komentarzy dotyczących
mojej osoby, bo tak będzie najuczciwiej. Ostatnio trochę poczytałem wypowiedzi
mądrych ukrytych za wspomnianym nickiem, a przy okazji czujących się tak
bezpiecznie, że i głupoty wypisywać przychodzi im bardzo łatwo!
Ile w tych komentarzach miłości do
bliźniego, ile typowo polskiej inteligencji, radości piszących… Jeśli w Polsce
ponad 90% populacji deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego, to z
pewnością również zdecydowana większość komentatorów też katolikami polskimi
się mieni. Zatem ten cały jad i nienawiść do mojej osoby, jakie płyną z wielu
tych wypowiedzi, nie dziwi mnie wcale!
Na przykład taki radosny Komentator w jednym
zdaniu potrafił stanowczo stwierdzić, że swoim pisaniem chcę leczyć innych, a powinienem
siebie. Czytaj ze zrozumieniem, dobry Człowieku, a nie będziesz mijał się z
prawdą! Nie mam zamiaru nikogo leczyć, gdyż od lat wyznaję zasadę: medice, cura
te ipsum! Pewnie tę łacińską sentencję stosowałem do siebie wcześniej niż
Komentator dowiedział się, że istniał język łaciński! A samo słowo sentencja
jest mu pewnie jeszcze tak obce, jak choćby: pokora!
Jakaś nawiedzona Niewiasta wskazuje mi
w jednym z komentarzy do mojego pisania drogę poprzez spowiedź, pokutę,
modlitwę i więcej, co mi niechybnie pomoże w osiągnięciu pewnie katolickiej szczęśliwości!
Kolejny raz czytam „Katechizm Kościoła
katolickiego w pytaniach i odpowiedziach (Wydawnictwo JEDNOŚĆ, Kielce 2006). Polecam
uwadze i zachęcam do uważnej lektury. Może wtedy mniej w nas będzie durnych,
nawiedzonych, bo niedouczonych misjonarzy po cywilu, a więcej otwartości i
świadomości swojej ułomności, zwłaszcza ułomności rozumu, gdy idzie o sprawy
ducha!
Jeszcze ktoś tam zarzuca mi, że swoim
pisaniem próbuję niezdarnie naśladować twórczość Z. Herberta i J. Pilcha. Mam wszystkie
tomiki poezji Herberta, mam jego dramaty, zbiory esejów, znam jego wypowiedzi
prasowe na różne tematy. Znam twórczość Herberta. Jednak to, że zacytowałem
jeden z jego wierszy nie oznacza, że go naśladuję. Po to jest cytat, żeby nie
naśladować! Dodam dla ciekawości, że Herbert w wielu swoich wypowiedziach i w
swojej twórczości daje jasny przekaz, że gardzi płycizną duchową! Dużo by o tym
pisać!
Twórczości J. Pilcha nie znam, nie wiem
więc, jak miałbym go naśladować, ale Krytyk po drugiej stronie ekranu wie to przecież lepiej!
Jeszcze Krytyk powiada, że chaotyczne
to moje pisanie i niejasne przesłanie! Czyż trzeba katolikom przypominać
nieustannie, że z Chaosu wszystko powstało?!
Pointa sama się snuje: Siedzimy sobie
ukryci za szklanym ekranem i bez mrugnięcia okiem, w czystości naszego sumienia,
kopiemy komentarzem tego po drugiej stronie!
Egzorcyzmów nam trzeba, żeby z nas tę
bezpodstawną nienawiść do drugiego człowieka wykorzenić!
Tym, co wszystko już wiedzą, powiem za
Sokratesem: Ja wiem, że nic nie wiem! Dlatego jestem szczęśliwy! Mogę się
czegoś nauczyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz