2 stycznia 2015

Bić, zabić komentarzem!

W radosnej twórczości współczesnego człowieka najbardziej żałosne wydają się niektóre komentarze dziennikarskie, ale równych sobie nie mają komentarze znawców każdego tematu ukrywających się za internetowym nickiem (z ang. nickname – przezwisko, pseudonim, login, identyfikator…). Wiemy, o co chodzi!

Rozwinę wątek kilku komentarzy dotyczących mojej osoby, bo tak będzie najuczciwiej. Ostatnio trochę poczytałem wypowiedzi mądrych ukrytych za wspomnianym nickiem, a przy okazji czujących się tak bezpiecznie, że i głupoty wypisywać przychodzi im bardzo łatwo!
Ile w tych komentarzach miłości do bliźniego, ile typowo polskiej inteligencji, radości piszących… Jeśli w Polsce ponad 90% populacji deklaruje przynależność do Kościoła katolickiego, to z pewnością również zdecydowana większość komentatorów też katolikami polskimi się mieni. Zatem ten cały jad i nienawiść do mojej osoby, jakie płyną z wielu tych wypowiedzi, nie dziwi mnie wcale!
Na przykład taki radosny Komentator w jednym zdaniu potrafił stanowczo stwierdzić, że swoim pisaniem chcę leczyć innych, a powinienem siebie. Czytaj ze zrozumieniem, dobry Człowieku, a nie będziesz mijał się z prawdą! Nie mam zamiaru nikogo leczyć, gdyż od lat wyznaję zasadę: medice, cura te ipsum! Pewnie tę łacińską sentencję stosowałem do siebie wcześniej niż Komentator dowiedział się, że istniał język łaciński! A samo słowo sentencja jest mu pewnie jeszcze tak obce, jak choćby: pokora!
Jakaś nawiedzona Niewiasta wskazuje mi w jednym z komentarzy do mojego pisania drogę poprzez spowiedź, pokutę, modlitwę i więcej, co mi niechybnie pomoże w osiągnięciu pewnie katolickiej szczęśliwości!
Kolejny raz czytam „Katechizm Kościoła katolickiego w pytaniach i odpowiedziach (Wydawnictwo JEDNOŚĆ, Kielce 2006). Polecam uwadze i zachęcam do uważnej lektury. Może wtedy mniej w nas będzie durnych, nawiedzonych, bo niedouczonych misjonarzy po cywilu, a więcej otwartości i świadomości swojej ułomności, zwłaszcza ułomności rozumu, gdy idzie o sprawy ducha!
Jeszcze ktoś tam zarzuca mi, że swoim pisaniem próbuję niezdarnie naśladować twórczość Z. Herberta i J. Pilcha. Mam wszystkie tomiki poezji Herberta, mam jego dramaty, zbiory esejów, znam jego wypowiedzi prasowe na różne tematy. Znam twórczość Herberta. Jednak to, że zacytowałem jeden z jego wierszy nie oznacza, że go naśladuję. Po to jest cytat, żeby nie naśladować! Dodam dla ciekawości, że Herbert w wielu swoich wypowiedziach i w swojej twórczości daje jasny przekaz, że gardzi płycizną duchową! Dużo by o tym pisać!
Twórczości J. Pilcha nie znam, nie wiem więc, jak miałbym go naśladować, ale Krytyk po drugiej stronie ekranu wie to przecież lepiej!
Jeszcze Krytyk powiada, że chaotyczne to moje pisanie i niejasne przesłanie! Czyż trzeba katolikom przypominać nieustannie, że z Chaosu wszystko powstało?!
Pointa sama się snuje: Siedzimy sobie ukryci za szklanym ekranem i bez mrugnięcia okiem, w czystości naszego sumienia, kopiemy komentarzem tego po drugiej stronie!
Egzorcyzmów nam trzeba, żeby z nas tę bezpodstawną nienawiść do drugiego człowieka wykorzenić!

Tym, co wszystko już wiedzą, powiem za Sokratesem: Ja wiem, że nic nie wiem! Dlatego jestem szczęśliwy! Mogę się czegoś nauczyć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...