10 stycznia 2015

Chcieć nie zawsze znaczy móc...

Wygrać wybory samorządowe to jedno, a zostać samorządowcem to drugie!
Chcieć, a być wójtem, to tak różne sprawy, jak widzieć i mieć widzenie!
Następna odsłona „Dziennika praktykującego wójta”.

Pierwszy piątek po wyborach

Szafuje się takimi uczuciami, jak ból czy rozpacz. Media nieustannie podsycają ból poprzez natręctwo i tysiące głupich pytań. Rozdrapują ludzkie tragedie aż do zniesmaczenia.
Rząd i prezydent prześcigają się w ogłaszaniu żałoby narodowej, choć nie wiem czy rząd może to robić. Tak czy siak, czy to nie jest żerowanie na ludzkim nieszczęściu? A wydzieranie sobie nawzajem pierwszeństwa w dostrzeżeniu ludzkiej tragedii czy też ogłoszeniu żałoby, to po prostu żałosne.
Poraża mnie takie zachowanie. Osobiście, kiedy jestem świadkiem ludzkiej tragedii, chowam się w sobie i myślę, jak. Nie wyskakuję przed szereg. Daję sobie czas na zastanowienie, a innym czas na ochłonięcie, dojście do siebie. Daję innym czas, aby mogli pobyć sam na sam ze swoim bólem.
Ściganie się z ukazaniem żałoby czy współczucia jest, moim zdaniem, brakiem szacunku dla ludzkiego bólu.
Koniec pracy w szkole. Było, minęło! Teraz czas robić coś innego, coś nowego, coś jeszcze nieznanego.

Pierwsza sobota po wyborach

Staram się nie myśleć o tym, co będę robił w poniedziałek w nowej pracy. mam nadzieję, że wszystko się ułoży tak, jak trzeba.
Trochę skłamałem. Myślę o pracy w samorządzie. Myślę o pracownikach samorządowych, a konkretnie o tych, którzy już za kilka dni staną się moimi podwładnymi.
Dla mnie urzędnik samorządowy nie musi być piękny, ale musi być skuteczny. Tymczasem często spotykam się z tym, że pracownicy chcą być bardziej piękni niż skuteczni.
Moje rozważania dotyczą pracowników merytorycznych. Jednak skuteczność urzędnika na stanowisku kierowniczym jest również pożądana, zwłaszcza skuteczność w zarządzaniu ludźmi i odpowiednim motywowaniu ich do pracy.
Takie rozważania mogę nazywać moimi samorządowymi mądrościami?
Proszę, proszę, ledwo wygrał wybory, a już mądrości zbiera. Jeszcze dzień, jeszcze dwa i zaraz zrobi się ze mnie biblijny Salomon! Dystans! Zwłaszcza w stosunku do samego siebie, swoich myśli i poczynań.
Wracając do wcześniejszych rozważań. Niech nikt nie sądzi, że dla mnie urzędnik samorządowy może być nawet kocmołuchem, byleby skutecznym w pracy. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nie znoszę jednak sytuacji, gdy ktoś w pracy przywiązuje zbyt wielką wagę do wyglądu, który w meritum spraw jest mniej istotny niż walory skuteczności i umiejętności.

Pierwsza niedziela po wyborach

Ktoś tam stwierdził, że w przypadku dyrektorów, prezesów burmistrzów, wójtów i innej maści ludzi na tak zwanych stanowiskach, poziom niekompetencji jest wprost proporcjonalny do zajmowanego stanowiska.
W pewnym momencie trzeba zrozumieć, że kasjerka czy sprzątaczka potrzebują więcej umiejętności, żeby fachowo wykonywać swoją pracę, że trudniej być nimi niż dyrektorem czy wójtem.
Jeśli ktoś taki, jak ja, tego nie widzi i czuje się szczęśliwy, to technokratyczny świat znalazł swego szczura, a szczur swój kołowrotek do biegania, na którym rzekomo się realizuje, czyli ściga sam siebie!

Myśli o samorządzie zaczynają opanowywać mnie niepostrzeżenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...