Nie (…), to nie są gwiazdy, to
oczy Boga! Usłyszałem wyraźnie głos mojej
małej siostrzenicy (…)
W takich miejscach, gdzie można
kontemplować chwilę, człowiek naprawdę JEST!
15. Wspomnienia
Jedenastoletni
chłopiec opatulony po uszy pierzyną leży w ciemnym pokoju. Zaledwie dzień
wcześniej pośrodku izby stała trumna z ciałem jego dziadka. Chłopiec z całych
sił pragnie wstać i uchylić drzwi, aby lepiej słyszeć odgłosy rozmów dorosłych w
sąsiednim pokoju. Boi się przy tym spojrzeć w kierunku, gdzie leżało spokojne –
dla niego za spokojne, ludzkie ciało. Jeśli
jednak zechce uchylić drzwi, musi spojrzeć właśnie w tamtym kierunku.
Zaciska
z całych sił powieki i przylega wargami do poduszki. Nie może ich rozgrzać. Ciągle
czuje na wargach chłód całowanej na pożegnanie zimnej ręki dziadka.
Trwa
w bezruchu długie minuty. Wierzy, że gdy otworzy oczy, zobaczy smugę światła
sączącą się z sąsiedniego pokoju. Ta myśli chroni go przed krzykiem.
Wreszcie
dopada go sen – brat śmierci.
16.
Nie
można się do końca i na całego izolować! Trafiłem wreszcie do baru. Po drodze
kupiłem chleb i zapas cebuli. Ta ostatnia będzie mi nie tylko pożywieniem, ale
i lekarstwem.
W
spelunce postanowiłem opić piwem ostanie pracowite dni. Zgromadziłem w tym
czasie spory zapas drewna.
Chciałem już wstać i wyjść, gdy
zjawił się Hubert. Miał nietęgą minę. Zanim do mnie podszedł, zamówił dwa piwa.
Siedliśmy przy oknie i bez zbędnego wstępu zaczął skarżyć się na bezużyteczność
wiedzy zdobytej na studiach, której nie może wykorzystać w swojej pracy.
O, beznadziejo, pracuje kilkanaście
dni, a już zdążył zaliczyć całą przestrzeń między uniesieniem i rozpaczą! Co
będzie za rok?
A na co liczyłeś? Na katedrę?
Nic nie
odpowiedział. W milczeniu piliśmy piwo i z pewnością w milczeniu byśmy je
dopili, gdyby do baru nie wpadł nagle mężczyzna. Trzymając się za usta,
podbiegł do baru i siadł na jednym ze stołków. Wystraszona barmanka zaczęła
krzyczeć. Mężczyzna chciał coś tłumaczyć, kiedy jednak odsłonił usta, plunął
obficie krwią i zabrudził cały kontuar. Barmanka rzuciła się do wycierania lady
i nieszczęśnika.
Z kim
się biłeś? Pytała drżącym głosem.
Nie wiem, wybełkotał pijany w
sztok mężczyzna, ale nieźle mu dałem!
Przecież ty nie masz zębów,
jęknęła kobieta.
Wtedy stała się rzecz
niesłychana. Mężczyzna wyciągnął z kieszeni spodni trzy zęby, pokazał wokół i
ryknął na cały bar:
O, kurwa, to moje zęby! I
wybiegł pędem z baru, plując krwią na lewo i prawo, jak
przystało na wściekłe zwierzę.
Wykładaj tu literaturę,
szepnąłem do Huberta. Ja wracam do Szopy!
I wyszedłem w zapadający się w nocy
dzień.
17. Wspomnienia
Śmieję się cały dzień na myśl o
zajściu w barze. Powinienem zapłakać. Ale jak płakać nad kimś, kto nie wie, że
zęby, które nosi w kieszeni, należą do niego, a nie do rywala? Płakali już nad
nimi Sokrates, Zaratustra, Chrystus i inni męczennicy za Prawdę.
Wystarczy!
Cieszę
się, że jestem w Szopie, gdzie mam spory zapas drewna i jeszcze większy zapas
ciszy.
Ciemnogród
zostaje coraz dalej...
18.
Odwiedził mnie mój Zwariowany
Przyjaciel.
Przyjechałem cię zaopatrzyć.
Rzucił od progu.
W worku były ciepła odzież i
buty, suszone owoce i sterta gazet. Tych ostatnich nie przyjąłem, a że nie
chciał ich zabrać z powrotem, bez namysłu rozpaliłem nimi w kominku i zanim
wypiliśmy herbatę, wieści z kraju i ze świata poszły z dymem, jak cała
przeszłość.
Byłem u Klaudii i Marka,
powiedział mimochodem.
I co jej powiedziałeś?
Żeby cię nie szukała, bo musisz
mieć czas.
Co jeszcze?
Oddałem jej część twoich
oszczędności.
Wystarczy im?
Do
mojego następnego przyjazdu na pewno, odpowiedział i dodał: Trzymaj się!
Już wychodził, gdy zapytałem:
Powiedz mi, jak ty tu żyłeś?
W takich miejscach, gdzie można
kontemplować chwilę człowiek naprawdę JEST!
I tyle go widziałem!
19. Sny
Tańczę
z dziewczyną. Nie widzę jej twarzy, ale z całych sił pragnę, aby była piękna.
Wyczarowuję z niewiadomego Afrodytę i czuję, że ziemia ucieka mi spod nóg.
Pożądam jej warg i już mamy wzlecieć w miłosnym uścisku, kiedy pojawia się mnóstwo
twarzy i głosów. Natarczywie przyglądają się nam i... czar pryska.
Przebudzenie i próba określenia
czasoprzestrzeni. Dopiero oczy Boga w oknie Szopy wszystko wyjaśniają.
Przed
ponownym zaśnięciem jeszcze raz dziękuję mojemu Zwariowanemu Przyjacielowi za
ciepłe ubranie i buty. Na zewnątrz coraz zimniejsze noce.
(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz