Kiedy jestem w
kościele, wiem, że jest o jednego hipokrytę za dużo! Nie będę nabijał statystyk!
Nie będę naprawdę porządnych ludzi gorszył swoją tam obecnością!
Postanowiłem,
że po krótkich rozważaniach nad kolejnym fragmentem katechizmu katolickiego
będę sobie robił takie swoiste przerwy, odpoczynek od tematu, który, nie
ukrywam, kosztuje mnie dużo zdrowia Zwłaszcza wewnętrzne rozterki i dylematy,
jakie we mnie budzi lektura tego dzieła, sprawiają, że co jakiś czas muszę
sobie zrobić od niego wolne!
I dzisiaj taka
mała dygresja od katechizmu. Opiszę jeden z powodów tego, że rzadko bywam w
kościele.
Po drodze
mojego rzadkiego chodzenia do kościoła spotykam różnych ludzi. Spotykam tych,
na widok których serce szybciej mi bije, oddech przyspiesza, a wargi same
układają się do uśmiechu. Cieszę się na samą myśl, że spędzę z nimi
kilkadziesiąt minut w świątyni, nawet podczas żałobnego nabożeństwa i nawet
wtedy, gdy ksiądz klepie trzy po trzy.
Tylko, co z
tego, że cieszy mnie widok przyjaznych mi ludzi?
A ja wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych
(...) Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie
zapłatę? Czyż i celnicy tego nie czynią. (Mt. 5; 44 i 46)
Pamiętam o tych
słowach po drodze do kościoła. Wiem, że trudno mi będzie modlić się i nie
zgrzeszyć! Spotykam bowiem po drodze i tych, na widok których czuję niechęć i
strach z powodu ich nienawiści do mnie; na myśl niechęci ich do mnie, z którą
się wcale nie kryją. Spotykam tych, co mnie oszukali – mówili mi co innego,
robili co innego, a zatem kiedy mówili, wiedzieli, że oszukują! Fałszywi byli i
tyle!
Niełatwo jest
iść do kościoła i myśleć o nich z miłością, świadomie obdarzać pokojem, udawać,
że pięknie przebaczam, choć pamięć mi nie chce szwankować, no i zapomnieć nie
mogę!
Spotykam po
drodze do kościoła ludzi, co mnie nie widzą, wzrok im ucieka pod nogi, nogi ich
niosą na drugą stronę ulicy. Nawet w kościele, gdy idą, uświęceni komunią,
nabożnie patrzą w niebo, a raczej w sufit świątyni, żeby się z moim
spojrzeniem, broń Boże, przelotnie nie zmierzyć!
Trudno się
skupić w kościele, gdy wiesz, że masz ich za sobą i czujesz ich oddech na karku
i słyszysz, jak wzniośle się modlą. Tym wznioślej się modlą, im głośniej!
Jeszcze można wytrzymać, gdy miejsce zajmiesz na tyłach ze ścianą za plecami!
Wtedy łatwiej się skupić, łatwiej w piersi bić po kryjomu!
Po drodze do
kościoła spotykam tych, co mnie wylewnie witają, ściskają mocno dłoń, klepią po
ramieniu, fałszywie uśmiechają, czule pytają o zdrowie. Uścisk dłoni
odwdzięczam, uchylam się nieco z ramieniem, zdawkowo odpowiadam i również zdrówka
życzę, potem szybko znajduję powód, żeby odejść na bezpieczną odległość, bo
mogę coś palnąć szczerze i zepsuć dzień człowiekowi.
Widzimy się po
drodze. Po drodze do kościoła. Siadamy razem w kościele. Udajemy w najlepsze
wzorowych katolików. Pięknie przed siebie patrzymy! Wspólnie pięknie śpiewamy!
Bijemy się wspólnie w piersi! Oczy wznosimy do nieba! Ścielą się wspólne
życzenia o szczęście bliźniego swego. Tylko gdzie kończy się prawda, a odkąd
zaczyna fałsz?
Spotykam po
drodze do kościoła głupio mądrych cwaniaków, co myślą, że wszystkich ograli i mają
z tego zysk! Enigmatycznie się śmieją! Czasem są nawet dowcipni, tylko nie
wiem, zaiste, czy z siebie samych nie drwią!
Wchodzimy do
kościoła i znowu udajemy! Jacy jesteśmy uczciwi i jacy prawdomówni. Jacy
prostolinijni i jacy nieskazitelni! Zaiste, może zaboleć ta katolicka
uczciwość!
Spotykam po
drodze do kościoła tych, co mnie zapewniali o pewnych swoich działaniach i
szybko zapomnieli. Mają już nowe historie, którymi karmią słuchaczy.
Wchodzimy więc do
kościoła udawać, że sobie wierzymy!
Nikogo nie chcę
obrazić, choć mam to wielką ochotę! Bardzo się staram być miły, choć nie mam
pojęcia, po co, bo wiem, że z draniem przestaję i sam fałszywie się śmieję!
Spotykam po
drodze do kościoła tych, co życzą mi jak najgorzej, donosy życzliwie piszą i
karmią się każdym upadkiem...
Czy jestem
lepszy od nich? Skąd! Jestem ostatni z najgorszych! Dlatego właśnie tak rzadko
pojawiam się w kościele. Gdy nie ma mnie w kościele, jednego obłudnika mniej! I
jakże mniejsze zgorszenie naprawdę uczciwych ludzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz