27 stycznia 2015

Donosy jak pornosy!

Ostatnio wpłynął kolejny donos do prokuratury informujący o tym, iż bezprawnie korzystam z urlopu dla poratowania zdrowia.
A zatem dla części populacji naszego wspaniałego miasteczka tylko moja śmierć nie będzie podlegała dyskusji! Możliwe jednak, że i wtedy donosiciele, z przyzwyczajenia, napiszą donos do prokuratury, że umarłem bezprawnie!

Miałem zatytułować tego posta „Skundlone charaktery”. Zrezygnowałem jednak, gdyż przypomniał mi się mój wspaniały kundelek Rico. Do tego mój znajomy kategorycznie zabronił mi porównywać charaktery donosicieli do charakterów kundli, które – jak stwierdził – są wspaniałe!
Zatem, z uwagi na wspaniałość charakterów kundli, zrezygnowałem z takiego tytułu, a tytuł „Donosy jak pornosy” zaczerpnąłem z mojej książki „Samorządowe getto”.
Prawdę mówiąc, w swojej pracy zawodowej w ostatnich latach przyzwyczaiłem się do tego, że donoszono na mnie i anonimowo, i personalnie! Donosił na mnie schizofrenik, któremu prokurator dał wiarę, a skończyło się to ukaraniem samego donoszącego.
Donosili na mnie niektórzy lokalni przedsiębiorcy. Wszyscy jednako bezskutecznie!
Donosili na mnie z rozkoszą przedstawiciele lokalnej opozycji. Równie bezskutecznie!
Swego czasu doniósł na mnie nawet sam starosta! Bezskutecznie!
Donosili na mnie i tacy, którzy, żeby swoje cztery litery ratować, mieli mieć sny i objawienia, że tak właśnie postąpić mają!
Jakiś czas temu, opisuję to w Samorządowym getcie, kiedy miałem już naprawdę dość, że praktycznie każdy szmaciarz pisał na mnie donosy do prokuratury i prokurator skrupulatnie się tym donosom przyglądał i postępowania bzdurne wszczynał albo jeszcze bardziej bzdurnych wyjaśnień się domagał, doszedłem do wniosku, że ja też będę do prokuratury pisał donosy na moich realnych i wymyślonych wrogów. Intencja była taka, że zmęczę swoimi donosami samego prokuratora, a przy okazji sprawiedliwi i nieskazitelni poczują ten dreszczyk emocji, jaki towarzyszy człowiekowi przy odbieraniu poleconych przesyłek z tej szanowanej instytucji.
Zacząłem więc pisać po jednym donosie na tydzień. Co piątek do prokuratury wpływał kolejny. I tak przez co najmniej dwa miesiące.
Wiem, ze po jakimś czasie, w sekretariacie prokuratury robiono niemalże zakłady czy w kolejny piątek wpłynie ode mnie kolejny donos. Wygrywał ten, kto stawiał na: wpłynie!
Wszystkie moje bzdurne donosy nie spotkały się z uznaniem prokuratora, jak to miało miejsce z donosami na mnie! Po jakimś czasie jednak donosy na mnie przestały wpływać!
Po tym, jakże świadomym, wcieleniu się w role donosiciela, zrozumiałem, że to nic innego jak prostytuowanie swojego ducha, takie duchowe skurwienie, bo przecież „skundlenie” z wiadomych przyczyn nie mogę napisać.
Trzeba być do tego naprawdę albo stworzonym, albo być po prostu pieprzonym głupkiem i ślepcem, który to własnej biedy nie patrzy, własnych brudów nie widzi, tylko zła wszelakiego u innych szuka. Trzeba być niespełnionym złodziejem, żeby w innych złodzieja widzieć i na tej podstawie donosy pisać. Trzeba być w duchu łapówkarzem, jeśli na innych bezpodstawne donosy o łapówkarstwo się pisze. A ile trzeba mieć w sobie zazdrości, zawiści i niespełnionych pragnień? Strach myśleć!
Wcale nie tak dawno w mediach stwierdzono, że należymy do czołówki europejskich społeczeństw, w których anonimowe donoszenie to norma. Najwięcej donosów dotyczyło rzekomych przestępstw skarbowych.
Mamy zatem donosicielstwo w genach narodowych? A może to rak poprzedniego systemu, który trawi znaczną część naszego społeczeństwa? A może jakaś przykra karłowatość ducha, co każe woń własnego gówna za zapach uznawać, a zapach gówna innych za smród?
Nieważne, skąd się to bierze! Ważne, że mamy obok siebie donosicieli, że hej! Na przykład jeden taki, po mojej przegranej w ostatnich wyborach samorządowych, doniósł na policję, że miałem służbowym autem w Polskę uciec z rozpaczy. Ciekawe czy listu gończego już za mną nie zredagował! Nawet teraz nie wiem czy śmiać się mam z tego, czy płakać? Strasznym wydaje mi się przy tym fakt, że jest on przedstawicielem lokalnej społeczności w lokalnych władzach!
I dygresja. A może niektórzy sprawiedliwi z lokalnego podwórka wyjaśniliby mieszkańcom, jak się prowadzi kreatywną księgowość w swojej działalności gospodarczej, z której kilkusettysięczne roczne przychody zamieniają się na około sześć tysięcy zysku w ciągu całego roku? Jest to albo nieudolność w prowadzeniu działalności gospodarczej, albo prowadzenie jej tylko i wyłącznie dla przyjemności samego prowadzenia, bo już na pewno nie – zgodnie z definicją przedsiębiorczości – po to, aby osiągać zadowalające zyski!
Donosicielstwo zdaje się mnożyć wprost proporcjonalnie do przyzwolenia przełożonych na nie! Zmroziła mnie swego czasu informacja, że jeden z kolegów nagrał pozostałych, jak ci słownie sobie po przełożonych pojechali. Następnie udał się do wyższej instancji i opowiedział o zdarzeniu, a nagranie było potwierdzeniem jego słów. I co zrobiła wyższa instancja? Nie wywaliła gościa za drzwi, tylko wysłuchała i miała następnie pretensję do tych, co sobie trochę poużywali. Czy to nie jest chore? Jest! I z jednej, i z drugiej strony po trzykroć chore!
Jak można tak żyć? Jak można, tak żyjąc, chodzić do kościoła – bić się w piersi, przekazywać znak pokoju, dreptać do ołtarza….? Jak?
Będę powoli kończył. Zakończenie nie będzie optymistyczne. Mam znajomych, którym do niedawna nawet przez myśl nie przeszło, żeby na kogoś donieść. Jednak zmieniają swoje poglądy po tym, jak sami stali się ofiarami donosów. Początkowo byli wściekli, nie rozumieli. Teraz dopuszczają do siebie myśl, żeby pięknym odpłacić za nadobne!
Przeczytałem kiedyś takie słowa: Kto zemstę planuje, niech dwa doły kopie! Odradzam znajomym zemstę! Niech odpuszczą, żeby nie stać się podobnymi do tych, co na nich donieśli.

Nie wiem, co zrobią! Jeśli nie odpuszczą, grono donosicieli powiększy się jak nic, a grono pozostałych jak nic zuboży!

1 komentarz:

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...