Ostatnio wpłynął kolejny donos do
prokuratury informujący o tym, iż bezprawnie korzystam z urlopu dla poratowania
zdrowia.
A zatem dla części populacji naszego
wspaniałego miasteczka tylko moja śmierć nie będzie podlegała dyskusji! Możliwe
jednak, że i wtedy donosiciele, z przyzwyczajenia, napiszą donos do prokuratury,
że umarłem bezprawnie!
Miałem zatytułować tego posta
„Skundlone charaktery”. Zrezygnowałem jednak, gdyż przypomniał mi się mój
wspaniały kundelek Rico. Do tego mój znajomy kategorycznie zabronił mi
porównywać charaktery donosicieli do charakterów kundli, które – jak stwierdził
– są wspaniałe!
Zatem, z uwagi na wspaniałość
charakterów kundli, zrezygnowałem z takiego tytułu, a tytuł „Donosy jak pornosy”
zaczerpnąłem z mojej książki „Samorządowe getto”.
Prawdę mówiąc, w swojej pracy zawodowej
w ostatnich latach przyzwyczaiłem się do tego, że donoszono na mnie i
anonimowo, i personalnie! Donosił na mnie schizofrenik, któremu prokurator dał
wiarę, a skończyło się to ukaraniem samego donoszącego.
Donosili na mnie niektórzy lokalni
przedsiębiorcy. Wszyscy jednako bezskutecznie!
Donosili na mnie z rozkoszą
przedstawiciele lokalnej opozycji. Równie bezskutecznie!
Swego czasu doniósł na mnie nawet sam
starosta! Bezskutecznie!
Donosili na mnie i tacy, którzy, żeby
swoje cztery litery ratować, mieli mieć sny i objawienia, że tak właśnie
postąpić mają!
Jakiś czas temu, opisuję to w Samorządowym getcie, kiedy miałem już
naprawdę dość, że praktycznie każdy szmaciarz pisał na mnie donosy do prokuratury
i prokurator skrupulatnie się tym donosom przyglądał i postępowania bzdurne
wszczynał albo jeszcze bardziej bzdurnych wyjaśnień się domagał, doszedłem do
wniosku, że ja też będę do prokuratury pisał donosy na moich realnych i
wymyślonych wrogów. Intencja była taka, że zmęczę swoimi donosami samego
prokuratora, a przy okazji sprawiedliwi i nieskazitelni poczują ten dreszczyk
emocji, jaki towarzyszy człowiekowi przy odbieraniu poleconych przesyłek z tej
szanowanej instytucji.
Zacząłem więc pisać po jednym donosie
na tydzień. Co piątek do prokuratury wpływał kolejny. I tak przez co najmniej
dwa miesiące.
Wiem, ze po jakimś czasie, w
sekretariacie prokuratury robiono niemalże zakłady czy w kolejny piątek wpłynie
ode mnie kolejny donos. Wygrywał ten, kto stawiał na: wpłynie!
Wszystkie moje bzdurne donosy nie
spotkały się z uznaniem prokuratora, jak to miało miejsce z donosami na mnie!
Po jakimś czasie jednak donosy na mnie przestały wpływać!
Po tym, jakże świadomym, wcieleniu się
w role donosiciela, zrozumiałem, że to nic innego jak prostytuowanie swojego
ducha, takie duchowe skurwienie, bo przecież „skundlenie” z wiadomych przyczyn
nie mogę napisać.
Trzeba być do tego naprawdę albo
stworzonym, albo być po prostu pieprzonym głupkiem i ślepcem, który to własnej
biedy nie patrzy, własnych brudów nie widzi, tylko zła wszelakiego u innych
szuka. Trzeba być niespełnionym złodziejem, żeby w innych złodzieja widzieć i
na tej podstawie donosy pisać. Trzeba być w duchu łapówkarzem, jeśli na innych
bezpodstawne donosy o łapówkarstwo się pisze. A ile trzeba mieć w sobie
zazdrości, zawiści i niespełnionych pragnień? Strach myśleć!
Wcale nie tak dawno w mediach
stwierdzono, że należymy do czołówki europejskich społeczeństw, w których
anonimowe donoszenie to norma. Najwięcej donosów dotyczyło rzekomych
przestępstw skarbowych.
Mamy zatem donosicielstwo w genach
narodowych? A może to rak poprzedniego systemu, który trawi znaczną część
naszego społeczeństwa? A może jakaś przykra karłowatość ducha, co każe woń
własnego gówna za zapach uznawać, a zapach gówna innych za smród?
Nieważne, skąd się to bierze! Ważne, że
mamy obok siebie donosicieli, że hej! Na przykład jeden taki, po mojej
przegranej w ostatnich wyborach samorządowych, doniósł na policję, że miałem
służbowym autem w Polskę uciec z rozpaczy. Ciekawe czy listu gończego już za
mną nie zredagował! Nawet teraz nie wiem czy śmiać się mam z tego, czy płakać? Strasznym
wydaje mi się przy tym fakt, że jest on przedstawicielem lokalnej społeczności
w lokalnych władzach!
I dygresja. A może niektórzy sprawiedliwi
z lokalnego podwórka wyjaśniliby mieszkańcom, jak się prowadzi kreatywną
księgowość w swojej działalności gospodarczej, z której kilkusettysięczne roczne
przychody zamieniają się na około sześć tysięcy zysku w ciągu całego roku? Jest
to albo nieudolność w prowadzeniu działalności gospodarczej, albo prowadzenie
jej tylko i wyłącznie dla przyjemności samego prowadzenia, bo już na pewno nie –
zgodnie z definicją przedsiębiorczości – po to, aby osiągać zadowalające zyski!
Donosicielstwo zdaje się mnożyć wprost
proporcjonalnie do przyzwolenia przełożonych na nie! Zmroziła mnie swego czasu
informacja, że jeden z kolegów nagrał pozostałych, jak ci słownie sobie po
przełożonych pojechali. Następnie udał się do wyższej instancji i opowiedział o
zdarzeniu, a nagranie było potwierdzeniem jego słów. I co zrobiła wyższa
instancja? Nie wywaliła gościa za drzwi, tylko wysłuchała i miała następnie pretensję
do tych, co sobie trochę poużywali. Czy to nie jest chore? Jest! I z jednej, i
z drugiej strony po trzykroć chore!
Jak można tak żyć? Jak można, tak
żyjąc, chodzić do kościoła – bić się w piersi, przekazywać znak pokoju, dreptać
do ołtarza….? Jak?
Będę powoli kończył. Zakończenie nie będzie
optymistyczne. Mam znajomych, którym do niedawna nawet przez myśl nie przeszło,
żeby na kogoś donieść. Jednak zmieniają swoje poglądy po tym, jak sami stali
się ofiarami donosów. Początkowo byli wściekli, nie rozumieli. Teraz dopuszczają
do siebie myśl, żeby pięknym odpłacić za nadobne!
Przeczytałem kiedyś takie słowa: Kto zemstę planuje, niech dwa doły kopie!
Odradzam znajomym zemstę! Niech odpuszczą, żeby nie stać się podobnymi do tych,
co na nich donieśli.
Nie wiem, co zrobią! Jeśli nie
odpuszczą, grono donosicieli powiększy się jak nic, a grono pozostałych jak nic
zuboży!
Fajne ;) lubie czytać pana teksty ;)
OdpowiedzUsuń