Wierzę,
że w dziejach ludzkiego ducha był taki piękny czas, gdy słowa były zbędne.
Wystarczyła myśl, co przestrzeń przenika bez przeszkód. Ci, co wiedzieć mieli,
wiedzieli to, co trzeba, bo słuchać umieli wspaniałej mowy myśli, głosu własnej
duszy. Może tak właśnie Bóg przemawiał do pierwszych ludzi sprzed grzechu?
Dziś
kaleki język ludzki potrafi wiele wypaczyć. Wiele w nim mowy-trawy, a jakże
mało Słowa!
Szlochu c.d.
21.
Cały dzień spędziłem z Aleksym
Zorbą i jego porażającą naturalnością. To jeszcze jedna cecha, której tak
bardzo brakuje mieszkańcom Ciemnogrodu, a którą zwalczają z godną podziwu
konsekwencją u każdej wolnej jednostki, jaka stanie im na drodze.
Najbardziej
męczący był brak rozmów o książkach. Klaudia ciągle wyrzucała mi pracoholizm i
zapijanie rozpaczy. A ja tak bardzo chciałem się śmiać, rozmawiać o książkach,
muzyce, filmach, miłych chwilach z przeszłości. Nic jednak z tego nie
wychodziło. Uciekałem więc, a po drodze zawsze zjawiał się ktoś, z kim można
było wstąpić do baru. Uciekałem przed jej praktycznością!
Nie
mogłem tak dłużej i wyjechałem, wyemigrowałem, umarłem. Tkwię pogrzebany w
Szopie.
Leżę
zatopiony w krajobrazie Krety, a wokół pełno życia, tańca, wina, kobiet i
wszędzie tak pełno szalonego szczęściem, nawet w nieszczęściu, Zorby.
22.
Od
rana przygotowuję się do wyjścia – dziś wieczorek poezji śpiewanej i
recytowanej. W rolach głównych Hubert i jego – nie jego uczniowie.
Na
śniadanie zjadłem cebulę i garść suszonych owoców.
Droga
do Ciemnogrodu biegnie wśród pól, które wyglądają żałośnie pusto. Ziemia oddała
swój płód. Kolejny cykl narodzin i śmierci zamknął się. Mityczny wąż znów
znalazł swój ogon i zabiera się do jego pożerania.
Nic
mi nie pozostało, jak tylko szukać w głębi śmierci zalążków przyszłego życia.
Można
popaść w obłęd, będąc świadomym świadkiem tak wielkiego cudu!
23. Wspomnienia
Były
zachwyty, wróżenie wspaniałej belferskiej i animatorskiej kariery, uściski,
umizgi i Bóg jeden wie, co jeszcze. Słowem – wielkie wydarzenie kulturalne,
jakim jest wieczorek poezji śpiewanej i recytowanej; wieczorek autorstwa mojego
nowego znajomego i jego, nie jego uczniów.
A
sam wieczorek? Jak tysiące wieczorków tego typu. Szkoda, że nie było piwa.
Wtedy mógłbym te wszystkie achy i ochy zwalić na karb upicia albo podchmielenia
zachwyconych słuchaczy czy widzów.
Grzeczność
i obłuda są tak bliskie sobie. Tak bliskie, że fałszywie grzeczni nawet nie
zdają sobie z tego sprawy.
24.
Na
pobliskiej łące spłonęła stodoła. Ciemnogrodzka wieść niesie, że dwoje
szesnastoletnich miejscowych miłośników seksu, notabene nie do końca zdrowych umysłowo,
postanowiło się kochać w tym miejscu.
Słucham
z innymi relacji jednej z wszechwiedzących mieszkanek Ciemnogrodu.
Poszliśmy
tam, mówił ten niedojda, i ona zdjęła tam majtki i rozłożyła nogi...
I
co powiedział jeszcze? Pytają słuchający.
I
co? I co?! Krzyczy poirytowana wszechwiedząca. I robił to tak ostro, że aż
iskry się sypały, sam to mówił.
I
koniec? Słyszę zawiedzione głosy słuchaczy.
Jaki
koniec? Jaki koniec? Po wszystkim ona go zapytała: Podpalamy? A on na to:
Podpalamy! I podpalili chłopu stodołę.
Wszyscy
ryczą ze śmiechu, a wszechwiedząca dodaje:
To był taki seks! Sam mi to
mówił. Na własne uszy słyszałam!
25. Sny
Czarna
toń rzeki wpływa w zapłakane oczy. Stoję na brzegu i widzę ludzi starających
się wyłowić mojego brata. W końcu wyciągają bezwładne ciało i układają na łące.
Krzyczę i uciekam – przeraża mnie jego bezruch.
Po
chwili siedzę wpatrzony w małe okno Szopy. Utraciłem wiarę, a z nią
rozumienie języka snów.
Cywilizacja
to postęp czy upadek człowieka?
26.
Przegapiłem odlot ptaków i płacz drzew.
Patrzę na pobliski las. Słucham jego szumu. Czuję,
że dzisiaj stamtąd przyjdą o zmroku złe myśli i pogrążą duszę w ciemnościach
przeszłości albo niepewności jutra.
Musisz
żyć teraz i tutaj!
Cały czas słyszę te słowa!
27.
Uczniowie
będą zanosić nowonarodzonemu swoje dary: kasetę magnetofonową z ulubioną
muzyką, baśnie, zabawki..., to, co stanowi dla nich największą wartość. Tylko
taka ofiara ma sens.
Hubert
opowiada wymyślone przez siebie jasełka i jednocześnie domaga się uważnego
słuchania.
Abraham
i Izaak. Ofiara dla ofiarodawcy tylko wtedy ma sens, gdy stanowi najwyższą
wartość w chwili podjęcia decyzji o jej złożeniu.
Myślisz,
że im się spodoba? Nalega Hubert.
Im
bardziej nie zrozumieją, tym bardziej będą zachwyceni. Znasz to, nowe szaty
cesarza!
Nieznośna
bywa obłudna grzeczność i zachwyt nad czymś jakże powszednim. Sztuczność tłumi
w zarodku najmniejsze przejawy dobrze pojętej ekstrawagancji jednostki. Nie,
szkoła nie była moją Ziemią Obiecaną!
Myślę
o wizycie Huberta. Masz jeszcze sporo
czasu do grudnia! Zwolnij!
Popatrz jak ja na zachodzące
słońce!
28.
Szedłem z głową w chmurach,
ciężkim plecakiem i nie lżejszym bagażem wspomnień, kiedy ujrzałem ją na polnej
drodze.
Żadnych pytań!
Krzyczałem w duchu, ale nie spuszczałem z niej wzroku.
A ona?
Uśmiechała się!
Zauważyłem też, że była drobna
i delikatna jak powiew mgły nad łąką późnym letnim wieczorem.
Efemeryczna istota,
niepotrafiąca z pewnością nikogo skrzywdzić, pomyślałem o niej,
kiedy o zmroku czytałem zachłannie Greka Zorbę.
Przed północą przygotowałem
sobie kolację, zjadłem, zapisałem kilka słów i wyszedłem przed Szopę. Dął
porywisty wiatr. Z ciemności starałem się wyczarować twarze Klaudii i Marka.
Byli wciąż zbyt daleko.
29.
Ilekroć
potrzebowałem pomocy, nie miałem do kogo się o nią zwrócić, dlatego samotność
moja w Ciemnogrodzie wielka była. Nauczyło mnie to stawiać czoła przeciwnościom
losu.
Moje
poczucie wolności i pragnienie intymności pozwalały ingerować w niektóre
przestrzenie życia i prywatności tylko Bogu. To było nie do pojęcia tam, skąd
uciekłem.
Każdy powinien posiadać
tajemnicę, która uczyni go niepoznawalnym i niepowtarzalnym.
Samotność i poczucie osaczenia
sprzyjały kłótniom między mną a Klaudią; kłótniom, którym przyglądał się niemy świadek
– owoc niedawnej miłości.
Sen zaczął zakradać się do
Szopy. Zapominałem się coraz bardziej w błogosławionym niebycie raju
utraconego.
30. Sny
Anna jest przystanią dla
skrytych myśli i marzeń. Ona jedna potrafi wyciągnąć dłoń w chwili największej
rozpaczy, zrozumieć moje dziwactwa i lęki przed Nieznanym.
Nikt nie potrafi pojąć, że
jesteśmy związani tylko słowami otuchy i nadziei, gdzie nie ma miejsca na
fizyczne mieć.
Nikt w to nie chce uwierzyć,
ponieważ Anna jest snem!
Dziś patrzy na mnie wzrokiem
pełnym czułości i troski!
(...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz