29 stycznia 2015

Język snów i myśli...

Wierzę, że w dziejach ludzkiego ducha był taki piękny czas, gdy słowa były zbędne. Wystarczyła myśl, co przestrzeń przenika bez przeszkód. Ci, co wiedzieć mieli, wiedzieli to, co trzeba, bo słuchać umieli wspaniałej mowy myśli, głosu własnej duszy. Może tak właśnie Bóg przemawiał do pierwszych ludzi sprzed grzechu?

Dziś kaleki język ludzki potrafi wiele wypaczyć. Wiele w nim mowy-trawy, a jakże mało Słowa! 
Szlochu c.d.
21.
Cały dzień spędziłem z Aleksym Zorbą i jego porażającą naturalnością. To jeszcze jedna cecha, której tak bardzo brakuje mieszkańcom Ciemnogrodu, a którą zwalczają z godną podziwu konsekwencją u każdej wolnej jednostki, jaka stanie im na drodze.
Najbardziej męczący był brak rozmów o książkach. Klaudia ciągle wyrzucała mi pracoholizm i zapijanie rozpaczy. A ja tak bardzo chciałem się śmiać, rozmawiać o książkach, muzyce, filmach, miłych chwilach z przeszłości. Nic jednak z tego nie wychodziło. Uciekałem więc, a po drodze zawsze zjawiał się ktoś, z kim można było wstąpić do baru. Uciekałem przed jej praktycznością!
Nie mogłem tak dłużej i wyjechałem, wyemigrowałem, umarłem. Tkwię pogrzebany w Szopie.
Leżę zatopiony w krajobrazie Krety, a wokół pełno życia, tańca, wina, kobiet i wszędzie tak pełno szalonego szczęściem, nawet w nieszczęściu, Zorby.
22.
Od rana przygotowuję się do wyjścia – dziś wieczorek poezji śpiewanej i recytowanej. W rolach głównych Hubert i jego – nie jego uczniowie.
Na śniadanie zjadłem cebulę i garść suszonych owoców.
Droga do Ciemnogrodu biegnie wśród pól, które wyglądają żałośnie pusto. Ziemia oddała swój płód. Kolejny cykl narodzin i śmierci zamknął się. Mityczny wąż znów znalazł swój ogon i zabiera się do jego pożerania.
Nic mi nie pozostało, jak tylko szukać w głębi śmierci zalążków przyszłego życia.
Można popaść w obłęd, będąc świadomym świadkiem tak wielkiego cudu!
23. Wspomnienia
Były zachwyty, wróżenie wspaniałej belferskiej i animatorskiej kariery, uściski, umizgi i Bóg jeden wie, co jeszcze. Słowem – wielkie wydarzenie kulturalne, jakim jest wieczorek poezji śpiewanej i recytowanej; wieczorek autorstwa mojego nowego znajomego i jego, nie jego uczniów.
A sam wieczorek? Jak tysiące wieczorków tego typu. Szkoda, że nie było piwa. Wtedy mógłbym te wszystkie achy i ochy zwalić na karb upicia albo podchmielenia zachwyconych słuchaczy czy widzów.
Grzeczność i obłuda są tak bliskie sobie. Tak bliskie, że fałszywie grzeczni nawet nie zdają sobie z tego sprawy.
24.
Na pobliskiej łące spłonęła stodoła. Ciemnogrodzka wieść niesie, że dwoje szesnastoletnich miejscowych miłośników seksu, notabene nie do końca zdrowych umysłowo, postanowiło się kochać w tym miejscu.
Słucham z innymi relacji jednej z wszechwiedzących mieszkanek Ciemnogrodu.
Poszliśmy tam, mówił ten niedojda, i ona zdjęła tam majtki i rozłożyła nogi...
I co powiedział jeszcze? Pytają słuchający.
I co? I co?! Krzyczy poirytowana wszechwiedząca. I robił to tak ostro, że aż iskry się sypały, sam to mówił.
I koniec? Słyszę zawiedzione głosy słuchaczy.
Jaki koniec? Jaki koniec? Po wszystkim ona go zapytała: Podpalamy? A on na to: Podpalamy! I podpalili chłopu stodołę.
Wszyscy ryczą ze śmiechu, a wszechwiedząca dodaje:
To był taki seks! Sam mi to mówił. Na własne uszy słyszałam!
25. Sny
Czarna toń rzeki wpływa w zapłakane oczy. Stoję na brzegu i widzę ludzi starających się wyłowić mojego brata. W końcu wyciągają bezwładne ciało i układają na łące. Krzyczę i uciekam – przeraża mnie jego bezruch.
Po chwili siedzę wpatrzony w małe okno Szopy. Utraciłem wiarę, a z nią rozumienie języka snów.
Cywilizacja to postęp czy upadek człowieka?
26.
Przegapiłem odlot ptaków i płacz drzew.
Patrzę na pobliski las. Słucham jego szumu. Czuję, że dzisiaj stamtąd przyjdą o zmroku złe myśli i pogrążą duszę w ciemnościach przeszłości albo niepewności jutra.
Musisz żyć teraz i tutaj!
Cały czas słyszę te słowa!
27.
Uczniowie będą zanosić nowonarodzonemu swoje dary: kasetę magnetofonową z ulubioną muzyką, baśnie, zabawki..., to, co stanowi dla nich największą wartość. Tylko taka ofiara ma sens.
Hubert opowiada wymyślone przez siebie jasełka i jednocześnie domaga się uważnego słuchania.
Abraham i Izaak. Ofiara dla ofiarodawcy tylko wtedy ma sens, gdy stanowi najwyższą wartość w chwili podjęcia decyzji o jej złożeniu.
Myślisz, że im się spodoba? Nalega Hubert.
Im bardziej nie zrozumieją, tym bardziej będą zachwyceni. Znasz to, nowe szaty cesarza!
Nieznośna bywa obłudna grzeczność i zachwyt nad czymś jakże powszednim. Sztuczność tłumi w zarodku najmniejsze przejawy dobrze pojętej ekstrawagancji jednostki. Nie, szkoła nie była moją Ziemią Obiecaną!
Myślę o wizycie Huberta. Masz jeszcze sporo czasu do grudnia! Zwolnij!
Popatrz jak ja na zachodzące słońce!
28.
Szedłem z głową w chmurach, ciężkim plecakiem i nie lżejszym bagażem wspomnień, kiedy ujrzałem ją na polnej drodze.
Żadnych pytań! Krzyczałem w duchu, ale nie spuszczałem z niej wzroku.
A ona?
Uśmiechała się!
Zauważyłem też, że była drobna i delikatna jak powiew mgły nad łąką późnym letnim wieczorem.
Efemeryczna istota, niepotrafiąca z pewnością nikogo skrzywdzić, pomyślałem o niej, kiedy o zmroku czytałem zachłannie Greka Zorbę.
Przed północą przygotowałem sobie kolację, zjadłem, zapisałem kilka słów i wyszedłem przed Szopę. Dął porywisty wiatr. Z ciemności starałem się wyczarować twarze Klaudii i Marka. Byli wciąż zbyt daleko.
29.
Ilekroć potrzebowałem pomocy, nie miałem do kogo się o nią zwrócić, dlatego samotność moja w Ciemnogrodzie wielka była. Nauczyło mnie to stawiać czoła przeciwnościom losu.
Moje poczucie wolności i pragnienie intymności pozwalały ingerować w niektóre przestrzenie życia i prywatności tylko Bogu. To było nie do pojęcia tam, skąd uciekłem.
Każdy powinien posiadać tajemnicę, która uczyni go niepoznawalnym i niepowtarzalnym.
Samotność i poczucie osaczenia sprzyjały kłótniom między mną a Klaudią; kłótniom, którym przyglądał się niemy świadek – owoc niedawnej miłości.
Sen zaczął zakradać się do Szopy. Zapominałem się coraz bardziej w błogosławionym niebycie raju utraconego.
30. Sny
Anna jest przystanią dla skrytych myśli i marzeń. Ona jedna potrafi wyciągnąć dłoń w chwili największej rozpaczy, zrozumieć moje dziwactwa i lęki przed Nieznanym.
Nikt nie potrafi pojąć, że jesteśmy związani tylko słowami otuchy i nadziei, gdzie nie ma miejsca na fizyczne mieć.
Nikt w to nie chce uwierzyć, ponieważ Anna jest snem!

Dziś patrzy na mnie wzrokiem pełnym czułości i troski!
(...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...