28 stycznia 2015

W kołowrocie spraw

W pracy samorządowej nie ma miejsca na zastanowienie, rozmyślanie nad problemem czy jego wnikliwa analiza. Problem goni problem i w pewnym momencie dochodzimy do wniosku, że to nie tyle załatwianie spraw, rozwiązywanie problemów, co szarpanina, w której traci się tak dużo czasu i zdrowia.
Oczywiście, co nieco w tej szarpaninie idzie załatwić dla tzw. ogółu mieszkańców!

Wtorek
Ludzie pisma piszą. Dzisiaj miałem tego namiastkę.
Zwracam się do p. Wójta o zajęcie stanowiska w niżej przedstawionej sprawie.
Jest mi bardzo przykro, że próbuje się obarczyć mnie nie realnymi kosztami z tytułu wynajmowania służbowego mieszkania w budynku szkoły, a dotyczącymi wywozu nieczystości ze szkolnego zbiornika na ścieki. Ponoszę z tego tytułu opłaty w wysokości …zł miesięcznie, co daje około …zł rocznie, natomiast realny koszt wywozu ścieków ze szkolnego szamba wynosi …zł (za ostatni rok) na tyle opiewał rachunek z zakładu wywożącego ścieki. Sama moja opłata jest wyższa od rzeczywistych kosztów wywozu ścieków całej szkoły, z której kanalizacji korzysta kilkudziesięciu uczniów i 8 n – li.
Ostatnio otrzymałem propozycję zwiększenia tej opłaty. Jest to dla mnie rzecz nie zrozumiała. Jak mogę płacić za coś czego praktycznie nie ma. Każdą sumę zapłacę z realnie poniesionymi kosztami. Szanowny Wójcie, bardzo proszę o stanowcze zajęcie stanowiska i powiadomienie nas o swojej decyzji. Sprawa jest na tyle pilna, ponieważ odchodzimy na emeryturę i taki prezent w postaci takiej opłaty jest dla nas nie do przyjęcia.
Z poważaniem   
Nauczyciele! W szkole, o której piszą, kilkudziesięciu uczniów było może przed dziesięciu laty. Adresaci też pomijają fakt, że przez szereg lat nie płacili czynszu za zajmowany lokal. Poza tym, jak się okazało, nikt nie jest w stanie sprawdzić czy wcześniej adresaci byli obciążani za wywóz nieczystości płynnych.
Nauczyciele! Odkąd pamiętam, im zawsze należało się coś tam gratis. Zawsze byli nastawieni na dostawanie. Zawsze czuli się wyjątkowi i niezastąpieni. Teraz, w nowej rzeczywistości, tak zwanej demokratycznej i rządzonej przez ekonomię, trudno im się odnaleźć, a jeszcze trudniej zrozumieć, że owa wyjątkowość i niezastąpioność są takimi samymi reliktami przeszłości jak miniony system.
Sprawę przekazałem dalej! Nie będę o tym myślał!

Czwartek
Opozycja nie śpi. Ostro dostaje mi się przy okazji reorganizacji sieci szkół. Tym razem media z moimi przeciwnikami świętują decyzję kuratora oświaty i rozwodzą się nad tym, jak to święty kurator uratował (czytaj: skazał na trwanie w marazmie) trzy szkoły w gminie.
Nie wiedziałem, że ludzka głupota może mieć takie wzięcie w lokalnych mediach. Zero myślenia. Najważniejsze jest tylko wywołanie sensacji i poszczucie ludzi na lokalną władzę gminną.
Otrzymuję wiadomości, że opozycja szykuje mi referendum. Mówią mi o tym życzliwi. Dopóki nie złożą wniosku, nie będę o tym myślał poważnie.

Piątek
No i wsadziłem kij w mrowisko! Zaplanowałem budowę gminnego zakładu utylizacji odpadów komunalnych.
Trucizna! Jestem przeciwna, bo to właśnie zaszkodzi środowisku. Wszystko pójdzie do atmosfery! – uważa nauczycielka z miejscowej szkoły podstawowej. – Takie składowisko powinno znajdować się gdzieś daleko, poza miejscem życia ludzi.
Rozumiem, że to potrzebne, ale jeżeli, jak słyszę, ma być tam palony eternit, azbest i odpady szpitalne, mówię „nie” – dodaje inna nauczycielka.
Człowiek nie ma teraz nic do powiedzenia, tylko wójt i radni – denerwuje się mieszkaniec gminy, proszący o zachowanie anonimowości. Ściągną nam na głowę truciznę! Zresztą, klamka zapadła, bo radni są „za”, ale ludzie już się ruszyli. W końcu kto tych radnych i wójta wybrał?! Czy to jest w porządku, żeby teraz występować przeciwko ludziom? Sam będę namawiał znajomych do protestu i już mam plan, co z tym wszystkim zrobić. Jaka to demokracja, jeżeli o tak ważnej sprawie decyduje grupka? A tu przecież są „Zielone płuca Polski”!, więc pytam: dlaczego akurat nam, pod nosem, muszą urządzić taką „przyjemność”?
„Zielone płuca Polski” także „produkują” śmieci i muszą coś z nimi zrobić – odpowiada wójt.
No i mamy postęp. Wszyscy myślą do przodu. Szkoda tylko, że byt wolno, bo to, o czym dzisiaj dyskutujemy i chcielibyśmy zrobić, jutro stanie się faktem, tylko w innym miejscu, a my zostaniemy na etapie dyskusji i nierozwiązanych problemów.
Niech no sobie przypomnę, bo mam mętlik w głowie. Wszystko to za sprawą mojego zainteresowania budową gminnej spalarni odpadów komunalnych. Niewielka instalacja termiczna do utylizacji odpadów wydawała mi się najbardziej ekologicznym rozwiązaniem.
Nikt z pytanych przez dziennikarza nie wspomniał, że istniejące od ponad trzydziestu lat gminne składowisko odpadów komunalnych nie spełnia żadnych środowiskowych wymogów. Jest po prostu dziurą w ziemi sukcesywnie zasypywaną wszelkiego rodzaju odpadami, w tym eternitem zawierającym azbest, którego tak się boi jedna z nauczycielek.
Dziwi mnie fakt, że ludzie wykształceni, będący w lokalnym środowisku inteligencją, tak boją się nowoczesnych rozwiązań technicznych. Przecież spalarni nie buduje się po to, żeby środowisku naturalnemu szkodzić, tylko żeby je ewentualnie ratować przed niekontrolowanym składowaniem odpadów, gdzie się da, jak choćby po lasach, co jest nagminne w mojej gminie.
Po wizycie w warszawskiej spalarni odpadów komunalnych większość radnych poparła mój pomysł rozwiązania problemu odpadów na terenie gminy. Myślę, że można by na tym jeszcze w przyszłości zarobić.
Już jednak widzę, to jest to walenie głową w mur dużo twardszy, niż gminny mur oświatowy.
Ludzie się buntują, a ja podaję przykład człowieka, który rozwalił sobie piec przez palenie w nim plastikowych butelek. Większość z nich pali w piecach centralnego ogrzewania plastikowe butelki pet i inne niebezpieczne odpady. Wczesną jesienią trudno przejść przez osiedle domków jednorodzinnych, bo tak z kominów śmierdzi, że strach pomyśleć.
Dodaję, że z jednego ogrodowego grilla trafia o atmosfery więcej toksyn niż z wypalonych 15 tysięcy paczek papierosów. A kominy domowe? Nam nie grozi żadne niebezpieczeństwo ze strony spalarni odpadów komunalnych. Nam zagrażamy my sami! Zagrażamy sobie  tym, co robimy na co dzień i brak logicznego myślenia!

Oddychać
Spokojny rodzinny wieczór skłania do refleksji. Ludzie nie mają pojęcia o problemie śmieciowym. Nie mają pojęcia, że spalarnia to nie jakiś tam komin domowy, bez filtra, kopcący spalanymi nielegalnie plastikami.
Jak przekonać ludzi, że trochę mijają się z prawdą w tej kwestii? Problem zagospodarowania odpadów komunalnych nie rozwiąże się sam. Jedyne co nas może czekać, to zaśmiecone lasy i zasypane śmieciami nieeksploatowane żwirownie. Pełne śmieci przydrożne rowy i inne urobiska w ziemi. Wtedy może większość się obudzi i przyjdzie do wójta ze skargami na brak porządku w gminie!

Jakiś tam dzień tygodnia
Truciciel! Mnie czy przyszłą instalację termiczną tak określają?
Wydaje mi się, że specjalnie wywołał Pan burzę w szklance wody, aby zbadać nastroje, powiedziała mi moja była uczennica po lekturze tekstu prasowego „Trucizna”.
Na nic zdały się moje wyjaśnienia, że wcale nie prowokowałem opinii publicznej pomysłem budowy nowoczesnego składowiska zawierającego pola składowe, hale sortownicze i… instalację do termicznej utylizacji odpadów.
Daję sobie spokój!
Przeprosiłem mieszkańców za zamieszanie i zapewniłem, że na razie składowiska nowoczesnego ze spalarnią nie będzie; na razie, bo w przyszłości trzeba będzie wracać do tematu. Chyba, że nasza ukochana planeta spotka się niechcący z nieproszonym gościem z Kosmosu. Wtedy będzie po sprawie!
Już spokojnie, bez ciśnienia, rozmyślam o tym, co mogło być, a z czego musiałem zrezygnować.
Instytucje, zajmujące się ochroną środowiska i normy środowiskowe nigdy nie pozwoliłyby wybudować truciciela, jak krzyczała opozycja i nieświadomi z mojego podwórka. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to nie ma problemu ze spalarnią, tylko brak mu zaufania instytucji środowiskowych. Najczęściej jednak malkontenci nie ufają nikomu, nawet sobie! Po co więc drążyć ten problem?
A jednak! Wlazł we mnie ten pomysł. Trudno mi się pogodzić z porażką i sam sobie chyba chcę udowodnić, że byłoby to naprawdę super rozwiązanie gminnego problemu odpadów komunalnych.
Przecież nasza instalacja nie musiałaby spalać setek ton odpadów na dobę. Można to było dostosować do potrzeb konkretnej społeczności, zainteresowanej i objętej gospodarką odpadami.
Dlaczego krzykacze nie zrozumieli, że do pieca spalarni trafia odpad wyselekcjonowany, z którym nic się nie da zrobić. Pozostaje więc albo go spalić, albo „zakopać” w ziemi.
Dlaczego krzykacze nie słyszeli, jak w kółko powtarzałem, że kominy spalarni z urządzeniami oczyszczającymi szkodą środowisku mniej, niż nasze domowe kominy. I czy nam się to podoba, czy nie, to jest fakt!

Naprawdę kończę
Ludzie tak się zachowują podczas dyskusji o słynnej już spalarni, jakby w ogóle nie byli producentami śmieci! Mam wrażenie, ze ci co najwięcej tych śmieci wywalają po lasach i przydrożnych rowach, krzyczą najgłośniej i najwięcej!
To tylko moje wrażenie!
Trudno! Poddaję się! Na razie wozimy odpady na niespełniające żadnych warunków składowisko. Niech tak będzie do czasu, aż któraś z mądrych instytucji dojrzy się i zabroni nam tego w świetle obowiązującego prawa!
Oby to nastąpiło jak najpóźniej, bo gminny problem śmieciowy naprawdę kosztował mnie dotychczas dużo zdrowia!

Zabrałem się za rozwiązanie dwóch poważnych gminnych problemów- reorganizacji gminnej sieci szkół i gminną gospodarkę odpadami komunalnymi. Praktycznie przegrałem i tu, i tu. Jestem obecnie wrogiem numer jeden nauczycieli i wątpliwych obrońców gminnego środowiska naturalnego. To pewnie całkiem spora garstka ludzi. Zatem pogłoski o planowanym referendum mogą stać się faktem.

Kolejny dzień tygodnia
Zanim mnie spróbują odwołać ze stanowiska, ja z moimi sojusznikami w radzie spróbujemy odwołać przewodniczącego. Kilkoro radnych ma już dość jego polityki wewnętrznej i kopania mnie przy każdej okazji. Podpisali więc wniosek o jego odwołanie.
Wniosek jest mi jak najbardziej na rękę, bo wiem, że drań macza swoje paluszki w krojonym referendum. Zatem niech poczuje ten dreszczyk emocji i niepewności jutra.
Odwołać gościa nie będzie łatwo. Ma swoich zwolenników w radzie, a moja większość w tym zacnym gminnym organie władzy daje o sobie znać tylko przy okazji poszczególnych głosowań.
Nie zawsze jednak coś robi się w gminnej polityce, żeby wygrać. Ważna jest gra. Im więcej tej gry, tym większy porządek z tymi, co chcą mieszać. Zwłaszcza wtedy, gdy gra dotyczy waśnie ich.
Pokręcimy się zatem teraz około dwóch tygodni wokół naszego przewodniczącego rady. Facet na pewno wykorzysta maksymalnie terminy, kiedy musi zwołać sesję, na której będą radni debatować nad jego odwołaniem. Ja tymczasem mogę liczyć na ograniczenie z jego strony działalności referendalnej.
Muszę mieć przecież trochę czasu do zastanowienia, co robić dalej!

Znów jakiś tam dzień tygodnia
Nauczyciele kiedyś zabiją mnie swoim wyrachowaniem i nierobieniem niczego za darmo. Kilka dni temu zapytałem dwóch długoletnich dyrektorów czy organizowali w kierowanych przez siebie szkołach zajęcia podczas ferii zimowych. Zajęcia świetlicowe w tym czasie cieszyły się wśród dzieci i młodzieży zawsze dużą popularnością. Tymczasem dowiedziałem się, że w tym roku nie były organizowane. I rzeczywiście jedna i druga odpowiedziały mi, że nie organizowały zajęć świetlicowych podczas ostatnich ferii zimowych. Powód? Brak środków na zapłacenie nauczycielom za dodatkowe zajęcia.
Niesamowite! Szefowe szkół nie potrafiły zmobilizować nauczycieli, żeby przepracowali po kilka godzin podczas ferii, bo nie było zapewnionej kasy na dodatkowe wynagrodzenie! W moim przypadku, kiedy byłem nauczycielem, nigdy nie pytałem dyrektora czy ma dla mnie pieniądze za prowadzenie zajęć podczas ferii. Po prostu umawiałem się z młodzieżą i spędzaliśmy razem czas.
Cóż warte są dzisiaj takie określenia pracy nauczyciela, jak powołanie czy misja? Nic! Przestały pasować do tego, co przyniósł ze sobą wiatr ustrojowych przemian!
Szkoda! Nie wszystko, co było, było złe!

Ważny dzień tygodnia
Faktem stało się to, że komitet referendalny postanowił urządzić mi referendum. W uzasadnieniu wniosku przeczytałem kupę bzdur. A to jestem za niski, a to mam kozią bródkę, a to jestem tu przyjezdny, a to odpowiadam za całe zło w gminie, choć rządzę tu niespełna rok.
Prawdziwymi powodami była reforma gminnej oświaty i babranie się w śmieciowym problemie gminy.
Gdzieś tam kiedyś wspominałem, że w jednej ze szkółek wiejskich pracował koleś partyjny kuratora oświaty. Pracował to za duże słowo. On tylko bywał w szkole, aby wykonać dziesiątki telefonów na koszt szkoły. Bywał po to, aby uczniowie umyli mu auto. Bywał po to, aby trzymać w ryzach kadrę nauczycielską, bo dyrektorka nie miała tam nic do powiedzenia.
W drugiej szkółce pracował działacz związkowy. I tu znów za mocno powiedziane, że pracował. Bywał w szkole, aby skorzystać ze szkolnego telefonu. Bywał w szkole, aby codziennie uświadamiać nauczycieli, że w świetle obowiązującego prawa, wójt nie ma nic do powiedzenia, jeśli idzie o nauczycieli czy likwidację wiejskich szkół. Tak naprawdę to rządzi kurator i związki zawodowe. Dyrektor i nauczyciele byli facetem zauroczeni. Nic dziwnego, w sumie to nic nie robił, a miał większe pobory niż oni. Można więc było mieć do niego szacunek, choćby z tego powodu, ze potrafił się ustawić!
Obydwaj byli i są nadal nietykalni. Teraz postanowili udowodnić innym, że dzięki nim i ich działalności wójt może zostać odwołany w referendum.
A niech to! W ferworze oświatowej i śmieciowej walki zapomniałem o gminnych działaczach sportowych, którym zabrałem gminną kasę na realizację ich piłkarskich marzeń zdecydowanie ponad miarę gminnych możliwości!
Oni z pewnością też dadzą mi się we znaki przy okazji tej referendalnej szopki!

Kolejny ważny dzień tygodnia
Jeden z aktywnych działaczy na rzecz referendum zredagował ulotkę, w której dał wyraz nienawiści do mojej osoby. Nie przebierał w środkach. Atakował mnie, moją rodzinę i moich znajomych.
Kawał skurwiela! Takie chamskie zagrania paraliżują mnie. Ludzi pewnie też. Dlatego wszyscy schodzą mu z drogi i unikają gościa, bo boją się jego krzyku, chamskich ataków i bezpardonowych oskarżeń.
W ulotce krytykuje moje plany i dotychczasowe osiągnięcia. Następnie zaczął wszystkich straszyć bankructwem gminy.

Żeby nie było to obraźliwe dla zwierząt, to trzeba by go nazwać świnią! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...