9 stycznia 2015

Czapka na złodzieju...

Dzisiaj przysłowia i powiedzenia nie są w modzie. Traktuje się je jako komunały i wielu z nas wręcz wstydzi się je cytować, gdyż są synonimem przeszłości i znajdują dzisiaj swoje miejsce razem z tak prostackimi, jak i kiepskimi kawałami o Polaku, Rosjaninie i Niemcu. A szkoda, gdyż same przysłowia i powiedzenia wiele mówią o nas samych! W sumie nie wstydźmy się i zacytujmy po gombrowiczowsku starą formułę, że przysłowia mądrością narodów były! Ja twierdzę, że były i są!

W swoim życiu zawodowym niejedno przeżyłem, w tym niespotykanie agresywną i ostrą krytykę tzw. opozycji; krytykę tych, którym jakoś tam zalazłem za skórę, którym czegoś tam nie załatwiłem; nawet krytykę tych, których oczy moje nie oglądały i pewnie oglądać nie będą.
Czegóż tam w tych atakach na moją osobę nie było? Było chyba wszystko, co krytykowany i atakowany może sobie wyobrazić. Zatem nie będę tu tworzył listy typu: kłamca, oszczerca, manipulant, tchórz, zawadiaka, rozpustnik… tylko napiszę, że było wszystko w tym stylu.
Zawsze, przy każdej krytyce, przy każdej plotce ze mną w roli głównej, byłem niezmiernie zdziwiony, że autorzy z drugiej strony barykady dokładający mi do pieca, wiedzą lepiej niż ja sam, co robiłem, jak robiłem i jakie intencje przyświecały moim czynom czy decyzjom. Zawsze pytałem siebie: Skąd się ta wiedza na mój temat u ludzi bierze? I ogólnie: co ludźmi kieruje, aby temu czy owemu przypisywać całe zło, jakie nasz mały podwórkowy świat dotyka?
Z psychologicznego punktu widzenia odpowiedź jest prosta i ma postać pojęcia „projekcja”. I obiegowa definicja. Słowo „projekcja” pochodzi od łacińskiego „proicere”, co się tłumaczy wyrzucać przed siebie. W psychologii jest to narcystyczny mechanizm obronny; cedowanie na innych własnych poglądów czy zachowań. Są to najczęściej poglądy i zachowania negatywne. Na przykład, łatwo matce nakrzyczeć na dziecko, że jest agresywne i ukarać je. Tymczasem dziecko wcale agresywne nie jest, tylko matka. Dzieciak dostał burę i cierpi, bo nie wie, zaiste, za co został ukarany! Matka tymczasem wyżyła się i całą swoją agresję przypisała rodzonemu. Obroniła się też przed frustracją, bo nie musi czuć się winna za to, że ukarała „agresywnego” dzieciaka.
Nie trzeba chyba dodawać, że zniekształciła rzeczywistość, że hej!
I znów przytyk pod adresem krytykantów w formie parafrazy przysłowia czy powiedzenia biblijnego, że belki we własnym oku nie widzimy, ale źdźbło w oku drugiego człowieka widzimy bardzo dobrze (Mt. 7; 1-5). Oznacza to tyle, że własne wady dostrzegane choćby tylko intuicyjnie u innych są przedmiotem ostrej krytyki, bez uszczerbku na własnej osobie.
Projekcja jest więc procesem psychologicznym przeniesienia własnych wad na inną osobę, gdzie można te wady bezkarnie krytykować. Kto bowiem lubi krytykować siebie?
Dotyczy to nie tylko wad, ale również uczuć, dążeń i innych cech, jakie dostrzegamy u innych, a nie tolerujemy u siebie.
To bardzo niebezpieczny mechanizm, gdyż osoba, która rzutuje, tj. dokonuje projekcji swoich wad i chorych myśli na innych nie uświadamia sobie działania tego mechanizmu. Taki osobnik fałszywie pojmuje otaczającą go rzeczywistość i stara się ją kształtować wg własnego wzorca. Nie ukrywajmy – chorego wzorca!
Podajmy jakiś przykład przeciętnego chorego na projekcję swoich chorobliwych marzeń na innych w małych lokalnych społecznościach. Nic nas tak chyba nie kręci, jak romanse i romansiki. Często jest tak, że są ci, którzy te romanse i romansiki często rzekomo przeżywają i ci, którzy o tych romansach i romansikach z dziką rozkoszą rozprawiają i piętnują je. I często kończy się to tak, że przyszywa się łatki ludziom, którym romanse i romansiki nie przyszłyby nawet do głowy, a projektanci mogą sobie do woli pogadać głośno o swoich marzeniach o romansach i romansikach albo wyprzeć z siebie takie zachowania naprawdę przeżyte.
Ten, co chce ci zwędzić grosz czy dwa, widzi wokół siebie armię złodziei.
Kłamca wszystkich podejrzewa o kłamstwo i przypisuje je innym.
Plotkarz wskaże ci setkę innych plotkarzy, tylko nie siebie!
Hipokryta wie, że wszyscy są zakłamani, tylko on prawdomówny i sprawiedliwy!
Ktoś mi kiedyś powiedział, co trzeba zrobić, aby poznać ludzi wokół siebie. Trzeba ich namówić, sprowokować, żeby mówili o osobach trzecich i możemy spokojnie przypisać mówiącemu wszystko, co piętnuje u innych!
Mogę zatem z psychologicznego punktu widzenia stwierdzić, że wszyscy moi krytykanci, ci z tzw. opozycji, ci z ulicy, ci przypadkowo spotkani, niedowartościowani i zakompleksieni dziennikarze, donosiciele, podpowiadacze i zazdrośnicy, to nikt inny, jak tylko projektanci swoich ukrytych pragnień i wad, które wypierali namiętnie z siebie, przypisując mi to i owo!
Piszę o tym ze względu na wszystkich, którzy są obiektem krytyki czy ataków ze strony jednostki czy otoczenia. Warto pamiętać o projekcji, gdyż to pozwoli nam na wzbudzenie w sobie litości do naszych oponentów i krytykantów jako ludzi chorych, źle odbierających nas i otaczającą ich rzeczywistość. Jak nic, świadomość istnienia zjawiska projekcji może skutecznie pomóc bezpodstawnie krytykowanym, upokarzanym i oczernianym; może też im pomóc w zrozumieniu ludzi opętanych demonem własnej wyjątkowości, nieomylności i sprawiedliwości!
Czyż nie potrzeba im egzorcyzmów?!
I żartobliwie.
Czy takim ludziom można pomóc? Można! Jak mawiał Hipokrates: Czego nie leczy lekarstwo, leczy żelazo; czego nie leczy żelazo, leczy ogień.
To będzie trudne, bo ludzie ci, uważając się za wzory zdrowia moralnego, po lekarstwo nie sięgną. Natomiast po żelazo i ogień sięgną z przyjemnością, ale po to, aby „naprawiać” nas, wg nich, nosicieli wszelkiego zła.
I poważnie.
Trzeba przede wszystkim znać swoje wady i nauczyć się samokrytyki. Trzeba też zdawać sobie sprawę, dlaczego krytykujemy innych. I to zdawać sobie z tego sprawę, zanim zaczniemy krytykować.
Po prostu, trzeba zacząć naprawiać siebie, zanim zabierzemy się za naprawianie świata!

I niech nikt nie waży się myśleć i mówić, że przysłowia nie są mądrością narodu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...