Dzisiaj przysłowia i powiedzenia nie są
w modzie. Traktuje się je jako komunały i wielu z nas wręcz wstydzi się je
cytować, gdyż są synonimem przeszłości i znajdują dzisiaj swoje miejsce razem z
tak prostackimi, jak i kiepskimi kawałami o Polaku, Rosjaninie i Niemcu. A
szkoda, gdyż same przysłowia i powiedzenia wiele mówią o nas samych! W sumie
nie wstydźmy się i zacytujmy po gombrowiczowsku starą formułę, że przysłowia
mądrością narodów były! Ja twierdzę, że były i są!
W swoim życiu zawodowym niejedno
przeżyłem, w tym niespotykanie agresywną i ostrą krytykę tzw. opozycji; krytykę
tych, którym jakoś tam zalazłem za skórę, którym czegoś tam nie załatwiłem;
nawet krytykę tych, których oczy moje nie oglądały i pewnie oglądać nie będą.
Czegóż tam w tych atakach na moją osobę
nie było? Było chyba wszystko, co krytykowany i atakowany może sobie wyobrazić.
Zatem nie będę tu tworzył listy typu: kłamca, oszczerca, manipulant, tchórz,
zawadiaka, rozpustnik… tylko napiszę, że było wszystko w tym stylu.
Zawsze, przy każdej krytyce, przy
każdej plotce ze mną w roli głównej, byłem niezmiernie zdziwiony, że autorzy z
drugiej strony barykady dokładający mi do pieca, wiedzą lepiej niż ja sam, co
robiłem, jak robiłem i jakie intencje przyświecały moim czynom czy decyzjom.
Zawsze pytałem siebie: Skąd się ta wiedza na mój temat u ludzi bierze? I
ogólnie: co ludźmi kieruje, aby temu czy owemu przypisywać całe zło, jakie nasz
mały podwórkowy świat dotyka?
Z psychologicznego punktu widzenia
odpowiedź jest prosta i ma postać pojęcia „projekcja”. I obiegowa definicja.
Słowo „projekcja” pochodzi od łacińskiego „proicere”, co się tłumaczy wyrzucać
przed siebie. W psychologii jest to narcystyczny mechanizm obronny; cedowanie
na innych własnych poglądów czy zachowań. Są to najczęściej poglądy i
zachowania negatywne. Na przykład, łatwo matce nakrzyczeć na dziecko, że jest
agresywne i ukarać je. Tymczasem dziecko wcale agresywne nie jest, tylko matka.
Dzieciak dostał burę i cierpi, bo nie wie, zaiste, za co został ukarany! Matka
tymczasem wyżyła się i całą swoją agresję przypisała rodzonemu. Obroniła się też
przed frustracją, bo nie musi czuć się winna za to, że ukarała „agresywnego”
dzieciaka.
Nie trzeba chyba dodawać, że
zniekształciła rzeczywistość, że hej!
I znów przytyk pod adresem krytykantów
w formie parafrazy przysłowia czy powiedzenia biblijnego, że belki we własnym
oku nie widzimy, ale źdźbło w oku drugiego człowieka widzimy bardzo dobrze (Mt.
7; 1-5). Oznacza to tyle, że własne wady dostrzegane choćby tylko intuicyjnie u
innych są przedmiotem ostrej krytyki, bez uszczerbku na własnej osobie.
Projekcja jest więc procesem
psychologicznym przeniesienia własnych wad na inną osobę, gdzie można te wady
bezkarnie krytykować. Kto bowiem lubi krytykować siebie?
Dotyczy to nie tylko wad, ale również
uczuć, dążeń i innych cech, jakie dostrzegamy u innych, a nie tolerujemy u
siebie.
To bardzo niebezpieczny mechanizm, gdyż
osoba, która rzutuje, tj. dokonuje projekcji swoich wad i chorych myśli na
innych nie uświadamia sobie działania tego mechanizmu. Taki osobnik fałszywie
pojmuje otaczającą go rzeczywistość i stara się ją kształtować wg własnego
wzorca. Nie ukrywajmy – chorego wzorca!
Podajmy jakiś przykład przeciętnego
chorego na projekcję swoich chorobliwych marzeń na innych w małych lokalnych
społecznościach. Nic nas tak chyba nie kręci, jak romanse i romansiki. Często
jest tak, że są ci, którzy te romanse i romansiki często rzekomo przeżywają i
ci, którzy o tych romansach i romansikach z dziką rozkoszą rozprawiają i
piętnują je. I często kończy się to tak, że przyszywa się łatki ludziom, którym
romanse i romansiki nie przyszłyby nawet do głowy, a projektanci mogą sobie do
woli pogadać głośno o swoich marzeniach o romansach i romansikach albo wyprzeć
z siebie takie zachowania naprawdę przeżyte.
Ten, co chce ci zwędzić grosz czy dwa,
widzi wokół siebie armię złodziei.
Kłamca wszystkich podejrzewa o kłamstwo
i przypisuje je innym.
Plotkarz wskaże ci setkę innych
plotkarzy, tylko nie siebie!
Hipokryta wie, że wszyscy są zakłamani,
tylko on prawdomówny i sprawiedliwy!
Ktoś mi kiedyś powiedział, co trzeba
zrobić, aby poznać ludzi wokół siebie. Trzeba ich namówić, sprowokować, żeby
mówili o osobach trzecich i możemy spokojnie przypisać mówiącemu wszystko, co
piętnuje u innych!
Mogę zatem z psychologicznego punktu
widzenia stwierdzić, że wszyscy moi krytykanci, ci z tzw. opozycji, ci z ulicy,
ci przypadkowo spotkani, niedowartościowani i zakompleksieni dziennikarze,
donosiciele, podpowiadacze i zazdrośnicy, to nikt inny, jak tylko projektanci
swoich ukrytych pragnień i wad, które wypierali namiętnie z siebie, przypisując
mi to i owo!
Piszę o tym ze względu na wszystkich,
którzy są obiektem krytyki czy ataków ze strony jednostki czy otoczenia. Warto
pamiętać o projekcji, gdyż to pozwoli nam na wzbudzenie w sobie litości do
naszych oponentów i krytykantów jako ludzi chorych, źle odbierających nas i
otaczającą ich rzeczywistość. Jak nic, świadomość istnienia zjawiska projekcji
może skutecznie pomóc bezpodstawnie krytykowanym, upokarzanym i oczernianym;
może też im pomóc w zrozumieniu ludzi opętanych demonem własnej wyjątkowości,
nieomylności i sprawiedliwości!
Czyż nie potrzeba im egzorcyzmów?!
I żartobliwie.
Czy takim ludziom można pomóc? Można!
Jak mawiał Hipokrates: Czego nie leczy lekarstwo, leczy żelazo; czego nie leczy
żelazo, leczy ogień.
To będzie trudne, bo ludzie ci,
uważając się za wzory zdrowia moralnego, po lekarstwo nie sięgną. Natomiast po
żelazo i ogień sięgną z przyjemnością, ale po to, aby „naprawiać” nas, wg nich,
nosicieli wszelkiego zła.
I poważnie.
Trzeba przede wszystkim znać swoje wady
i nauczyć się samokrytyki. Trzeba też zdawać sobie sprawę, dlaczego krytykujemy
innych. I to zdawać sobie z tego sprawę, zanim zaczniemy krytykować.
Po prostu, trzeba zacząć naprawiać
siebie, zanim zabierzemy się za naprawianie świata!
I niech nikt nie waży się myśleć i
mówić, że przysłowia nie są mądrością narodu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz