8 października 2015

Co ja mogę?!

Nawet jak wyskoczę w swoim skromnym pisaniu o kopaniu się z koniem, to cóż to jest przy zapowiedziach słynnego Macierewicza, który kolejny aneks do Smoleńska przewiduje!
Nie mam szans, cholera; cholera, nie mam szans, ale będę próbował, bo życie nasze to nie tylko polityka.

Kiedyś byłem na takim ostrym zakręcie, że jeden dobry znajomy do psychiatry mnie wysłał. Z tej wizyty jaskini psychiatrii lokalnej wyszedłem bardziej potargany niż z niejednej sprawy sądowej.
Fragmenty poniżej, ubrane w formę literacką:
Wstęp
W założeniach autora ma to być kilku… maksymalnie kilkunastostronicowa klasyczna powieść w pigułce o człowieku maleńkim poturbowanym przez siły systemu państwowego, media i ludzi przebrzydłych, co to źdźbła w oku brata swego szukają namiętnie, a belki w swoim nijak dostrzec nie mogą.
Poturbowany jest bohaterem głównym tej opowieści. I choć ma wiele albo jeszcze więcej wspólnego z piszącym te słowa i biografią jego, to jednak, jak to w literaturze być powinno, fikcja literacka gra tu główną rolę.
To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś z opisanych na kartach tej powieści poczuł się urażony i zechciał autora biednego ciągać latami po sądach, wyjaśnijmy pokrótce.
W powieściach rządzi fikcja, a tym, którzy się odnajdą w poniższym pisaniu, autor już na wstępie dużo zdrowia życzy!
A teraz jeszcze trzeba wychylić kieliszek wódeczki mały, na pohybel, skurwielom, żeby dobrze spali!
Ruszajmy z opowieścią o Poturbowanym.
Poturbowany miał święte prawo zwać się Poturbowanym, gdyż przez ostatnie lata, za jego przyzwoleniem i nierzadko z jego inicjatywy cała armia wrogów jego mniejszych lub większych sprzysięgła się, żeby mu dokopać.
(…)
Frustratów przybywało i przybywało pomysłów, jakby Poturbowanemu sprawić prawdziwy ból. Ból, co go skutecznie zniechęci do bycia notablem na zadupiu i odpuści sobie w najlepsze, żeby innym dać żyć!
Trzeba tu jasno zaznaczyć, że chłopak był tu sam mocno skrobał – pieprzył jasno, co myśli; co wie, mówił publicznie!
A tak przecież nie wolno!
Trzeba dyplomatycznie ubierać myśli w słowa, by później nie żałować.
Jak chcesz sobie pogadać, to zostań literatem, a nie gminnym notablem! Krzyknęli wrogowie.
(…)
Wrogowie przebrzydli
Pracował sobie na wrogów Poturbowany przez lata.
Wódki z kumplami po władzy pić nie chciał. Mówił, co myślał, bez ogródek albo ogródków działkowych, jak tam kto sobie woli.
(…)
Byli wśród wrogów opozycjoniści tacy wręcz etatowi, co to zawsze na NIE. Czepiali się wszystkiego, dosłownie wszystkiego, a to wzrost miał nie taki, a to kozia bródka, a to słowo nie takie wyrzekł był kiedyś tam, a to pierdnął był sobie w zaciszu domowym albo kieliszek za dużo był machnął  po godzinach.
Tacy gminni buraczkowie, co to poza swoim podwórkiem świata nie widzieli.
W dupie byli, gówno widzieli, ale chcieli być ważni.
(…)
Był wśród wrogów przebrzydłych ksiądz proboszcz dobrodziej, co to od czasu do czasu ambonę wykorzystywał, aby Poturbowanego spuścić w kazaniach swoich. Sukcesywnie to robił, metodycznie zapalał nienawiść wyborców do wybranka ich; metodycznie zniechęcał parafian do tego, co robił Poturbowany.
W końcu wierni z parafii poczęli narzekać na Poturbowanego, że się źle prowadzi. I w ogóle jest beee!
Nie od dzisiaj wiadomo, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy przemieni się w ludzkich głowach w prawdę!
Kochany ksiądz proboszcz, pieprzony ksiądz proboszcz, że też osobie duchownej, chciało się grzebać w czymś takim, jak prywatne życie małego człowieka!
Takiego wroga mógł się Poturbowany obawiać, nie mógł jawnie z nim walczyć. Wierni lubią księży! Do tego przy każdej oficjalnej okazji musiał się grzecznie doń śmiać. Rączkę swą chętnie podawać, ściskać dłoń miękką i trzymać troszeczkę w uścisku swoim żelaznym! Czasem sobie pozwalał na dość silny uścisk!
Nie lubił Poturbowany dobrodzieja proboszcza, ale lubił wyborców i dobrodzieja się bał, bo skubaniec z dnia na dzień dusze wyborcze mu kradł, a na to Poturbowany pozwolić sobie nie mógł.
Był wśród wrogów przebrzydłych okręgowy prokurator!
(…)
Jeden z prokuratorów rzucił był swoją profesję i został adwokatem, ale potem był zginął w wypadku samochodowym ze swoją asystentką. Szkoda chłopa i baby! Szkoda, jak jasna cholera! Poturbowany nigdy, nikomu nie życzył niczego złego!
(…)
Sprzymierzeńcy nieliczni
Jako się było rzekło na początku pisania, sprzymierzeńców ubywało Poturbowanemu. Im więcej spraw wypływało, im więcej spraw mu robili, tym mniej było tych, których widział przy sobie.
Nie skarżył się i nie skarży na taki właśnie stan rzeczy. Czasem nawet pomyśli, że teraz jest lepiej, bo nie ma tych, co fałszywie klepią, fałszywie zapewniają o swojej wierności.
Lepszy jeden przyjaciel niż armia pochlebców!
Zdarzeń kilku opis
Jeden przykład z życia Poturbowanego, kiedy to komendant szajbus i jego dyżurny mieli chęć upierniczyć naszego bohatera.
Kiedyś był sobie popił, jak komendant i jego przydupas dyżurny. A kiedy Poturbowany popije zanadto, to włącza mu się szwędak i ostre gadanie. Pieprzył był w domu trzy po trzy, aż kobieta kochana wkurzona na gadułę na policję była zadzwoniła sobie.
Przyjechali cupy, chłopaka zakuli i na 48 godzin posadzili w cupie. A wszystko z nakazu komendanta i przydupasa jego dyżurnego policji. Wyszło to szydło z worka, gdy się Poturbowany mógł z aktami sprawy jako oskarżony zapoznać. Trzeba tu wyjaśnić, że karną zrobili Poturbowanemu za jazdę i swawole.
(…)
Co to za kraj?
Co to za policja?

Co to za chory system, że tacy mają nas chronić?!
Cdn. I przygotujcie kasę! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...