Nawet jak wyskoczę w swoim skromnym pisaniu o kopaniu się z
koniem, to cóż to jest przy zapowiedziach słynnego Macierewicza, który kolejny
aneks do Smoleńska przewiduje!
Nie mam szans, cholera; cholera, nie mam szans, ale będę
próbował, bo życie nasze to nie tylko polityka.
Kiedyś byłem na takim ostrym zakręcie, że jeden dobry
znajomy do psychiatry mnie wysłał. Z tej wizyty jaskini psychiatrii lokalnej
wyszedłem bardziej potargany niż z niejednej sprawy sądowej.
Fragmenty poniżej, ubrane w formę literacką:
Wstęp
W założeniach autora
ma to być kilku… maksymalnie kilkunastostronicowa klasyczna powieść w pigułce o
człowieku maleńkim poturbowanym przez siły systemu państwowego, media i ludzi
przebrzydłych, co to źdźbła w oku brata swego szukają namiętnie, a belki w
swoim nijak dostrzec nie mogą.
Poturbowany jest
bohaterem głównym tej opowieści. I choć ma wiele albo jeszcze więcej wspólnego
z piszącym te słowa i biografią jego, to jednak, jak to w literaturze być
powinno, fikcja literacka gra tu główną rolę.
To tak na wszelki
wypadek, gdyby ktoś z opisanych na kartach tej powieści poczuł się urażony i
zechciał autora biednego ciągać latami po sądach, wyjaśnijmy pokrótce.
W powieściach rządzi
fikcja, a tym, którzy się odnajdą w poniższym pisaniu, autor już na wstępie dużo
zdrowia życzy!
A teraz jeszcze trzeba
wychylić kieliszek wódeczki mały, na pohybel, skurwielom, żeby dobrze spali!
Ruszajmy z
opowieścią o Poturbowanym.
Poturbowany miał
święte prawo zwać się Poturbowanym, gdyż przez ostatnie lata, za jego
przyzwoleniem i nierzadko z jego inicjatywy cała armia wrogów jego mniejszych
lub większych sprzysięgła się, żeby mu dokopać.
(…)
Frustratów
przybywało i przybywało pomysłów, jakby Poturbowanemu sprawić prawdziwy ból.
Ból, co go skutecznie zniechęci do bycia notablem na zadupiu i odpuści sobie w
najlepsze, żeby innym dać żyć!
Trzeba tu jasno
zaznaczyć, że chłopak był tu sam mocno skrobał – pieprzył jasno, co myśli; co
wie, mówił publicznie!
A tak przecież nie
wolno!
Trzeba
dyplomatycznie ubierać myśli w słowa, by później nie żałować.
Jak chcesz sobie
pogadać, to zostań literatem, a nie gminnym notablem! Krzyknęli wrogowie.
(…)
Wrogowie
przebrzydli
Pracował sobie na
wrogów Poturbowany przez lata.
Wódki z kumplami po
władzy pić nie chciał. Mówił, co myślał, bez ogródek albo ogródków działkowych,
jak tam kto sobie woli.
(…)
Byli wśród wrogów
opozycjoniści tacy wręcz etatowi, co to zawsze na NIE. Czepiali się
wszystkiego, dosłownie wszystkiego, a to wzrost miał nie taki, a to kozia
bródka, a to słowo nie takie wyrzekł był kiedyś tam, a to pierdnął był sobie w
zaciszu domowym albo kieliszek za dużo był machnął po godzinach.
Tacy gminni
buraczkowie, co to poza swoim podwórkiem świata nie widzieli.
W dupie byli, gówno
widzieli, ale chcieli być ważni.
(…)
Był wśród wrogów
przebrzydłych ksiądz proboszcz dobrodziej, co to od czasu do czasu ambonę
wykorzystywał, aby Poturbowanego spuścić w kazaniach swoich. Sukcesywnie to
robił, metodycznie zapalał nienawiść wyborców do wybranka ich; metodycznie
zniechęcał parafian do tego, co robił Poturbowany.
W końcu wierni z
parafii poczęli narzekać na Poturbowanego, że się źle prowadzi. I w ogóle jest
beee!
Nie od dzisiaj
wiadomo, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy przemieni się w ludzkich głowach w
prawdę!
Kochany ksiądz
proboszcz, pieprzony ksiądz proboszcz, że też osobie duchownej, chciało się grzebać
w czymś takim, jak prywatne życie małego człowieka!
Takiego wroga mógł
się Poturbowany obawiać, nie mógł jawnie z nim walczyć. Wierni lubią księży! Do
tego przy każdej oficjalnej okazji musiał się grzecznie doń śmiać. Rączkę swą
chętnie podawać, ściskać dłoń miękką i trzymać troszeczkę w uścisku swoim
żelaznym! Czasem sobie pozwalał na dość silny uścisk!
Nie lubił
Poturbowany dobrodzieja proboszcza, ale lubił wyborców i dobrodzieja się bał,
bo skubaniec z dnia na dzień dusze wyborcze mu kradł, a na to Poturbowany
pozwolić sobie nie mógł.
Był wśród wrogów
przebrzydłych okręgowy prokurator!
(…)
Jeden z prokuratorów
rzucił był swoją profesję i został adwokatem, ale potem był zginął w wypadku
samochodowym ze swoją asystentką. Szkoda chłopa i baby! Szkoda, jak jasna
cholera! Poturbowany nigdy, nikomu nie życzył niczego złego!
(…)
Sprzymierzeńcy
nieliczni
Jako się było rzekło
na początku pisania, sprzymierzeńców ubywało Poturbowanemu. Im więcej spraw
wypływało, im więcej spraw mu robili, tym mniej było tych, których widział przy
sobie.
Nie skarżył się i
nie skarży na taki właśnie stan rzeczy. Czasem nawet pomyśli, że teraz jest
lepiej, bo nie ma tych, co fałszywie klepią, fałszywie zapewniają o swojej
wierności.
Lepszy jeden
przyjaciel niż armia pochlebców!
Zdarzeń
kilku opis
Jeden przykład z
życia Poturbowanego, kiedy to komendant szajbus i jego dyżurny mieli chęć
upierniczyć naszego bohatera.
Kiedyś był sobie
popił, jak komendant i jego przydupas dyżurny. A kiedy Poturbowany popije
zanadto, to włącza mu się szwędak i ostre gadanie. Pieprzył był w domu trzy po
trzy, aż kobieta kochana wkurzona na gadułę na policję była zadzwoniła sobie.
Przyjechali cupy,
chłopaka zakuli i na 48 godzin posadzili w cupie. A wszystko z nakazu
komendanta i przydupasa jego dyżurnego policji. Wyszło to szydło z worka, gdy
się Poturbowany mógł z aktami sprawy jako oskarżony zapoznać. Trzeba tu
wyjaśnić, że karną zrobili Poturbowanemu za jazdę i swawole.
(…)
Co to za kraj?
Co to za policja?
Co to za chory
system, że tacy mają nas chronić?!
Cdn. I przygotujcie kasę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz