Znalazłem w Sieci |
Aby
czyn był moralnie dobry, jego przedmiot, cel i okoliczności muszą być dobre.
Tak sobie pomyślałem przy tym fragmencie Katechizmu
Kk o czynie albo czynach mojego księdza proboszcza, który podczas ostatnich wyborów
pozwolił sobie na kilka kroków bijących prosto w moją kandydaturę, czyli we mnie,
bliźniego swego, jakby ksiądz proboszcz nie patrzył.
Cel i okoliczności były dobre?
Przedmiot był dobry?
Jeśli tak, to ksiądz proboszcz jest dobry!
To
taki nagłówek, a teraz przez chwilę o tym, co u mnie niedawno…
Wczoraj
miałem taką krótką nocną zmianę, za to dostałem dzisiaj wolny dzień. Super!
Jednak nie o tym chciałem.
Wczoraj w pracy poznałem takiego fajnego Leszka. Sympatyczny facet.
W
pewnym momencie mówię do niego: Ja to chciałby pracować tak 30 godzin
tygodniowo i wystarczy.
Zrobił
takie oczy, jakby zobaczył Jedi obok, a nie mnie!
Tak
się zdziwił, że o mało nie parsknąłem śmiechem, ale przed uśmiechem, który
zauważył, nie uchroniłem się.
Co,
pewnie państwo ci daje? Od razu zapytał.
Tutaj
to dość powszechne. Każdy chce korzystać z jakichś tam benefitów i ewentualnie pojawiać
się w pracy tylko tyle, ile wymagają przepisy, żeby benefitu nie stracić.
Nie!
Zaraz państwo daje! Odpowiedziałem. Po prostu mam inną robotę, która jeszcze
nie daje mi pieniędzy, ale za to daje satysfakcję.
Widziałem!
Widziałem to w jego oczach. Ja ubrałbym to w takie emigracyjne stwierdzenie:
Pojebało faceta!
Wcale
bym się nie zdziwił, gdyby Leszek tak o mnie właśnie pomyślał.
Ale
jedziemy dalej. Zbliża się godzina 23, podchodzi do nas line leader, dziękuje
za robotę i ogłasza work finish. Jestem zadowolony. Mam roboty na jakieś 20
minut i spadam. Leszek natomiast oznajmia, że on chce dłużej, więc line leader
znajduje mu kolejne zajęcie na innym dziale.
Mijamy
się, gdy wychodzę.
Kurwa,
ja będę miał już dzisiaj ponad 40 godzin w tym tygodniu, a tu jeszcze czwartek się nie skończył! Mówi coś w tym rodzaju do mnie, jakby narzekał, że tak dużo musi pracować.
A
ja mam już wolne! Mówię i wychodzę jak najwolniej, żeby jak najpóźniej „odbić”
swoją dłoń na skanerze, co będzie oznaczało definitywne zakończenie mojej roboty.
No
i tyle pogadałem sobie z Leszkiem. A teraz nie wiem czy go jeszcze spotkam, ponieważ
zmieniło się trochę, ale o tym później!
Teraz
znów powracam do Katechizmu Kk.
Takie
oto fragmenty wypisałem sobie z części III zatytułowanej Życie w Chrystusie.
Szczęście
życia wiecznego to dar Boga, jest darem nadprzyrodzonym, równym łasce, która do
niego prowadzi.
(…)
Wolność
to moc podjęcia działania lub zaniechania go.
Wolność
nadaje czynom rzeczywiście ludzki charakter (...) To, co człowiek uczynił w
sposób wolny, przynależy do niego niczym własność.
(…)
Prawo
do korzystania z własnej wolności jest wręcz wymogiem, nieodłącznie związanym z
godnością człowieka (...) nie oznacza prawa do mówienia i robienia
czegokolwiek.
(…)
Główne
namiętności to: miłość, nienawiść, pożądanie, bojaźń (strach), radość, smutek,
gniew.
W
namiętnościach, pojętych jako przejaw wrażliwości nie ma ani dobra ani zła
moralnego.
W
stopniu, w jakim zależą od rozumu i woli, zawierają dobro lub zło moralne
(cnoty lub wady).
(…)
Doskonałość
moralną osiągamy nie tylko dzięki woli, ale i sercu (namiętnościom).
Z
tym, co powyżej nie idzie dyskutować!
Ale
to koniec sielanki, oczywiście dla mnie, bo innym to, co mnie nie leży, może
całkiem pasować! W kwadratowych nawiasach zapisałem wątpliwości.
Sumienie
to zdolność rozumu do osądzania [Przecież powiedziano: Nie sądźcie, abyście nie
byli sądzeni!] Miejsce tajemnicze i święte, gdzie człowiek staje sam przed
Bogiem i gdzie rozbrzmiewa głos Boży. [Z tym to się zgadzam na maxa!]
(…)
Nigdy
nie wolno postępować wbrew sumieniu. Może czasem sumienie popaść w niewiedzę i
wydawać błędne sądy [Przecież to miejsce tajemnicze, święte, głos Boży! Jak w
takim miejscu można wydawać błędne sądy?]
(…)
Odpowiedzialność
za czyn lub przypisanie człowiekowi jakiegoś czynu mogą być zmniejszone lub
wykluczone z powodu niewiedzy, przemocy, lęku lub innych czynników psychicznych
bądź społecznych.
[Toż
to przyzwolenie na czyny, które później można tłumaczyć niewiedzą, strachem czy
też jakimiś czynnikami społecznymi, np. psychologią tłumu! Jeśli zomowiec w
czasie ostatniego stanu wojennego w Polsce walił pałą kogo popadło, bo się bał,
żeby jego ktoś czymś tam nie walnął, to też może być wytłumaczenie? Działał przecież
w stanie lęku wielkiego! ]
Cel
nie uświęca środków. Nie ma uzasadnienia dla czynienia zła w imię dobra.
[A
tam, gdzie Bóg dopuszcza zło, żeby hartować wiarę człowieka marnego?]
(…)
Aby
czyn był moralnie dobry, jego przedmiot, cel i okoliczności muszą być dobre.
Tak sobie pomyślałem przy tym fragmencie Katechizmu
Kk o czynie albo czynach mojego księdza proboszcza, który podczas ostatnich wyborów
pozwolił sobie na kilka kroków bijących prosto w moją kandydaturę, czyli we mnie,
bliźniego swego, jakby ksiądz proboszcz nie patrzył.
Cel i okoliczności były dobre?
Przedmiot był dobry?
Jeśli tak, to ksiądz proboszcz jest dobry!
(…)
Termin
namiętność określa pasję… i uczucia.
Tutaj mam wątpliwości, ponieważ Kościół powinien chyba
zachować wierność dawnemu znaczeniu tego słowa. Teraz to przecież zamiłowanie, silne
zainteresowanie albo gniew szewski…, ale przecież to przede wszystkim określenie
męki. Słowo to pochodzi z łaciny (passio)
i oznacza cierpienie, mękę.
Po kurpiowski na krzyż stojący na stole mówiło i mówi
się pasyjka, to zdrobnienie wynikło z tego, że krzyż i ukrzyżowana figura są małych
rozmiarów.
Kościół powinien zdecydowanie bronić tego właśnie znaczenia
słowa pasja, a nie bawić się we współczesność,
która wywraca nie tylko znaczenia słów do góry nogami!
Dzisiaj jeszcze taka ciekawostka stąd!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz