Jasne,
że strasznie mnie ponosi, gdy czytam na przykład Katechizm Kk. A przecież
niezachwianie wierzyłem w to jako dziecko. Recytowałem codziennie nakazane
modlitwy i starałem się bardzo, żeby nakazów nie łamać.
Dorosłym
nawet nie przychodzi do głowy, jak cierpią dzieciaki, którym czasami przyjedzie
złamać nakazy religii!
Chrystus
po zmartwychwstaniu przebywał z uczniami i wstąpił do Chwały Ojca. Chwała ta
zakrywa Go przed oczami świata.
Ale
przecież Chrystus ukazuje się ciągle, np. Faustynie Kowalskiej i innym
błogosławiony cz świętym i Kościół tego nie neguje. Szczyci się tym i chwali. I dobrze, bo jest czym. Jednak ci błogosławieni czy święci należeli do świata.
Tymczasem
w Katechizmie jest jakaś chwała, która rzekomo Chrystusa przed światem ma
zakrywać.
Nie
rozumiem. I nie chcę!
Już
wcześnie jw. Katechizmie stwierdzono, że Chrystus pokonał Szatana. Jakby jednak
zapomniano wtedy dodać, że częściowo, ponieważ jak rozumieć te słowa: Pełny
tryumf Królestwa Chrystusa ma nastąpić po ostatecznym ataku sił zła.
Ja
rozumiem to tak, że wtedy nie było pełnego tryumfu. To coś na podobieństwo
bitwy pod Grunwaldem?
Kościół
oznacza „zgromadzenie”. Odnosi się do tych, których Słowo Boże wzywa do stanowienia
Ludu Bożego i którzy karmieni Ciałem Chrystusa w sakramencie Eucharystii sami
stają się Ciałem Chrystusa.
Całkiem
ładnie. Tylko co z rozwodnikami, którzy bardzo pragną przyjmować Chrystusa w
sakramencie Eucharystii, a Kościół im na to nie pozwala?
Czy
sakrament Chrztu, przez który stajemy się członkami Kościoła Chrystusa jest
nieważny, gdy temu czy tej małżeństwo nie wyjdzie?
Zatem
w Kościele, jak u siebie czuje się kat rodziny, a kobieta, która od kata
swojego uciekła, nie jest już w kościele, który jest zgromadzeniem…?
Kościół
ma swoje korzenie już w Starym Testamencie, a fundament to słowa Chrystusa i
Jego śmierć, i zmartwychwstanie.
Ja
bym tu jeszcze dalej poszedł i powiedziałbym, że ma swoje korzenie w wierzeniach
sprzed Biblii, gdy człowiek nie wiedział, że jest nagi. to spostrzeżenie
nagości, to bardzo ciekawy temat, bo mówi na przykład o tym, ze Słowo się
ciągle JEST!
Kościół
jest widzialny i duchowy, społecznością hierarchiczną. Mistycznym Ciałem –
Ciałem Chrystusa, jeden – zbudowany z pierwiastka ludzkiego i boskiego.
A
co z Królestwem Chrystusa, które nie jest z tego świata? Ono jest też z
ludzkiego pierwiastka utkane?
Członkiem
Kościoła stajemy się przez wiarę i chrzest.
I
znów tutaj rozwodnicy kłaniają się nisko. Są ludźmi ochrzczonymi, należą do
Ciała Chrystusa. Często głęboko wierzą, ale z Kościoła won?!
Albo
nie won! Za mocno! Możecie przyjść do Kościoła, dać na tace, pokajać się i
patrzeć, jak inni w pełni uczestniczą w swojej Eucharystii.
Z
jednej strony Kościół jest Ciałem Chrystusa, z drugiej Oblubienicą Chrystusa.
Uczynił z Niego Matkę rodzącą dzieci Boga.
Takie
stwierdzenia naprawdę krew mi strasznie burzą. Gdy myślę o purpuratach
opływających w luksusy, gdy myślę o bezdomnych wznoszących modlitwy do Nieba,
gdy myślę o wdowim groszu, synu marnotrawnym, to mi coś strasznie nie gra w
takim właśnie gadaniu.
Kościół
jest powszechny, bo między innymi zarządza całością środków zbawienia.
Straszna
buta i pycha bije z takich słów. Nie ma w nich miejsca na to, że macie być
sługami.
Dopuszcza
się, że istnieją ludzie, którzy nie ze swojej winy nie znają Ewangelii
Chrystusa i Jego Kościoła.
Pierwszy
raz słyszę o ewangelii Kościoła. O Ewangelii Chrystusa rozmyślam nieustannie. Śmieszy
mnie stwierdzenie, że Kościół dopuszcza, że istnieją ludzie… itd. Przecież to
żadna nowina, nieznajomość Ewangelii, zwłaszcza u katolików, którzy bardziej
wierzą w Katechizm niż w Biblię. I co kościół robi, żeby ten stan rzeczy
zmienić?
Posiadają
jednak objawioną przez Boga prawdę i wolę, w ich sumieniu, może [to] dać im
zbawienie.
Każdy
normalnie wierzący człowiek wie, żeby kierować się tylko prawdą odzywającą się
w nim, a której to prawdy nijak nazwać nie może.
Dla
dobra dusz papież sprawuje władzę najwyższą, pełną, bezpośrednią, powszechną…
No
i kolejny pośrednik między Niebem a Ziemią! Zarządca dusz ludzkich, w tym mojej
biednej duszy. W swoich salonach wie lepiej, co mówi Chrystus do mnie, leżącego
w rynsztoku grzechu, szukającego światła.
Biskupi
są ustanowieni przez Ducha św., są następcami apostołów.
Judasz,
swego czasu, też był apostołem. W Biblii
raczej nie znajdę potwierdzenia tego, że Duch Święty zajął się sprawą biskupów
i tak ich w moim świecie, w którym rządzi Szatan, całkiem dobrze ustawił.
To
chyba znowu przesada!
Przy
pomocy kapłanów lub diakonów mają obowiązek nauczać prawdziwej wiary.
I
jeszcze do tego mogą wykręcić się sianem, żeby do ludzi wychodzić, bo mają do
tego innych.
Złośliwość
przeze mnie przemawia? Nie! to jest czysta złość, do której mnie doprowadza to katechizmowe
pisanie.
Świeccy
są wezwani do apostołowania w świecie i pośród spraw świata.
Papież
najwyższym zarządcą dusz ludzkich, biskupi następcami apostołów, kapłani lub
diakoni pomocnikami następców apostołów, a świeccy wezwani do apostołowania w
świecie i pośród spraw świata.
To
czym i czego sprawami zajmują się ci nieświeccy?
No
i jeszcze zapytam: Apostołowie byli
świeccy czy może nieświeccy?
Kończę
pięknym dogmatem, bo mnie zaraz szlag trafi.
Albo
nie, wniebowzięcie zostawiamy na potem!
Mamy
czas, nikt nie goni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz