Wczoraj
otrzymałem wiadomość, że dzisiaj mogę pracować ekstra..., ale tylko dwie
godziny! Czujecie, zarywać całą niedzielę, no pół niedzieli, żeby dwie godziny
pracować.
Co
powinienem zrobić?
Szybko
odpisać, że tak, jak najbardziej zgadzam się i jeszcze podziękować.
Tak
robi zdecydowana większość moich rodaków, gdy otrzymuje wiadomość z agencji
pracy.
Ja Anglikowi, który to do mnie napisał,
powiedziałem: Nie, dziękuję!
A on do mnie, że to może być moja ostatnia
odmowa.
No to ja mu na to: Wal się!
A potem: Miłego
sobotniego wieczoru oraz takiej niedzieli!
Ledwo
zdążyłem napisać o takim przykładzie, a tu masz, bach i sam padam ofiarą tych
cwaniaków od uszczęśliwiania emigrantów.
I
dzisiaj odpoczywam. Zaraz pomogę Młodemu i jego mamie w jednej sprawie, a
później będę sobie pisał i przygotowywał się mentalnie do rozpoczęcia jutro
nowej pracy.
Po
rozmowie kwalifikacyjnej powiedziano mi, że będę pracował od poniedziałku do
piątku w takich i takich godzinach. Wyjaśniono, jakie są zasadny brania wolnego
dnia. Jakie są zasady pracy w sobotę, a nawet w niedzielę. To wszystko zanim
jeszcze pracę zacząłem. Pierwszy raz od około roku spotykam się tutaj z takim
pracowniczym konkretem.
Jakaż to inna bajka niż w agencjach
pośrednictwa pracy, w których nie wiesz do końca, gdzie, jak długo i w jakim
charakterze będziesz pracował.
Naprawdę, nie
pojmuję, jak to wszystko udaje mi się znieść!
Miałem pisać o problemie w mojej głowie. To
się ze sobą łączy.
Nie jestem atrakcyjnym pracownikiem dla
agencji pracy, ponieważ nie daję się zapakować w ramy, jakie te agencje
przygotowują dla swoich pracowników.
Nie jestem atrakcyjnym pracownikiem dla
jakiejś tam manufaktury w Anglii, ponieważ, kiedy czuję, że jest mi w danej
pracy za ciasno, że ludzie ścigają się jak szczury, że bliźni twój zrobi
wszystko, żeby pozbawić kogoś innego godziny pracy i wziąć ją dla siebie…, to z
takiej pracy po prostu wychodzę i nie wracam.
Wiem, że ktoś mi zarzuci, jakie to
nieodpowiedzialne. Nawet nie powiem, że idę i że nigdy nie wrócę.
To nie w porządku, prawda?
Ale w porządku jest agencja, której pracownik
dzwoni do ciebie albo wysyła ci wiadomość po godzinie 22 w sobotę i proponuje
tak zwane dwie godziny pracy ekstra na niedzielę!
Mogę założyć się, iż był przekonany, że się
zgodzę i jeszcze podziękuję!
Może w innym życiu albo na innej planecie!
Wychodząc z pracy bez słowa i nie wracając do
niej, robię tak samo jak oni. Nie szanują mojego wolnego czasu ani planów na
ten czas, to ja mam gdzieś ich ekstra godziny, które dla mnie są tylko zwykłymi
godzinami pracy, mam gdzieś ich pracę w urągających mojej godności osobistej warunkach!
I z innej, choć tej samej beczki.
Wiem,
dlaczego nauka języka angielskiego przychodzi mi z takim trudem.
Wszystko
to kwestia myślenia. Wszystko siedzi w głowie. Wiem, że powinienem myśleć po
angielsku i wszystko przekładać sobie na język angielski. Wtedy już dawno
spokojnie mówiłbym po angielsku. Czuję to w moczu, jak nic. Tylko że ja tak nie
chcę! Nie chcę myśleć po angielsku. Pracuję
z językiem polskim, w języku polskim robię, piszę po polsku i będę po polsku
myślał.
Nie wsadzę sobie do głowy jakiegoś małego Angola i
nie będę mówił głosem tego Angola.
Dlatego
wkuwam, dosłownie wkuwam frazy języka angielskiego i posługuję się nimi w odpowiednich
momentach. Nie widzę jednak potrzeby, żeby zaczynać po angielsku myśleć. Poza
tym, dostrzegam w języku angielskim tyle absurdów, jak choćby mechaniczne
powtórzenia, że nie mam zamiaru tym przesiąkać i robić z siebie językowej kukły
albo papugi. Te ich setki: how are you, I’m fine,
cheers, OK, all right, I’m sorry, you’re welcome… I to wszystko mówione mechanicznie, bez zastanowienia,
wyrzucane z siebie, jak z karabinu maszynowego…
Nie,
to nie dla mnie!
Ale
wiem przy tym, że będę mówił komunikatywnie już za miesiąc czy dwa, tylko na swoich
zasadach!
W
godność osoby ludzkiej wpisane jest pragnienie dobra wspólnego.
Szacunek
dla osoby ludzkiej to traktowanie drugiego jak siebie.
To
piękne fragmenty Katechizmu Kk. Zgadzam się z nimi.
W
Anglii nie potrafię jednak dostrzec szacunku pracodawców do pracownika,
zwłaszcza emigranta. A już na pewno ze świecą szukać takich relacji
międzyludzkich, gdzie każda ze stron traktuje drugą tak, jakby chodziło o jej
własne dobro.
Może
w nowej pracy?
Zawsze
mieć trzeba nadzieję!
Dzisiaj
dużo słońca w grodzie Robin Hooda. To dobry zadatek na początek nowego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz