10 marca 2017

Próżność?



To żadna moja próżność, to tylko walka o przetrwanie, przetrwanie, jako tego, który pisze. I zanim napiszę „W rozkroku…”, postanowiłem napisać właśnie to.
Znowu okładka książki, mojej książki w obiegu, która jest jednocześnie linkiem do wydawnictwa, gdzie może ją kupić. Wystarczy kliknąć w okładkę i 1. krok za Wami. A później wiecie, co robić!
Książkę tę można kupić też w innych e-księgarniach i na innych www stronach, jak choćby allegro.
Zachęcam, bo to mój towar!
Teraz trochę o sobie i moim rozkroku.
Z jednej strony wyruszam na Moją Świętą Wojnę z Głupotą, z jej panoszeniem się na świecie, z jej niepodzielnym panowaniem na moim padole łez, przeciwko pazerności, znieczulicy, obmowie, trywialności i wszystkiemu, co powinno być BEEE!!!, a wcale BEEE!!! nie jest i być nie zamierza; z drugiej zaś strony szczerzę zęby w uśmiechu, gdy widzę, że odsłon na blogu przybywa albo gdy, jak kilka dni temu, spotkałem na tym właśnie forum Kogoś z Nairobi, a później z NY.
Jasne, że jestem próżny, jak Próżny z MK, i postanowiłem się właśnie takim przypominać.
Skończyłem odnawiać nieco emigracyjną norkę. Wiem jednak doskonale, że nawet z czystymi ścianami norką być nie przestanie to moje chwilowe mieszkanie. Jeszcze o tym napiszę.
Zajrzałem też na swój profil w moim wydawnictwie internetowym i z radością stwierdziłem, że wszystkie dotychczas wydane moje książki rozeszły się w łącznej liczbie 14 egzemplarzy.
To ciągle dużo za mało, żebym próbował raczkować w tym świecie jako pismak.
W związku z tym pomyślałem, że na swoim blogu przypomnę światu od Nairobi poprzez NY po Wawę, że moje pisanie wciąż czeka cierpliwie na nabywców.
Wiem też doskonale, że może dla wielu z Was strasznie kiepskie się wydać to całe moje pisanie!
Wiem, może nie podchodzić temu czy innemu to całe moje pisanie!
Wiem, że dziś łatwo coś zrobić, ale sprzedać trudno!
Nie umiem jednak pisać, np. PORADNIKÓW, zwłaszcza tych kulinarnych, z cała masą przepisów na przepyszne dania, przygotowane z czułością, a następnie spożyte ze smakiem, zamienione na tłuszczyk, oponki czy nadwagę…
Wiem, już o tym pisałem!
Wiem, powtarzam się!
Nie wiem natomiast zaiste, co gorsze – skleroza czy otyłość?
Przepisy kulinarne, co nas w nadwagę wbijają, są bardzo popularne, a moje książki NIE!
Jestem zatem zazdrosny w próżności swojej okropnej o popularność tych pierwszych.
Ale nie umiem pisać przepisów kulinarnych, bo jem po to, by żyć; nie żyję po to, by jeść!
Mogę Was jednak zapewnić, że kupienie moich książek, a później ich przeczytanie, nie przysporzy Wam nawet kilku gramów nadwagi. Co najwyżej przyprawić może o mały ból głowy, że musicie przechodzić właśnie przez coś takiego.
Mogę zaryzykować, że to moje pisanie jest wręcz dietetyczne pod względem rozmiarów, a i środki wydane na ten właśnie cel też mogą wpłynąć nieco na Wasz zdrowszy tryb życia.
Jeśli więc macie znajomych, co szybko schudnąć pragną, polećcie im moją twórczość, niech kupują do bólu, bez ograniczeń, limitów i niech do bólu chudną, bez ograniczeń, limitów, aż sami powiedzą: Dość!
Jeśli przy tej terapii przybędzie im choć miligram niepotrzebnej wagi pięknego ich ciała, zwrócę wszystkie środki wydane na tę dietę!

W próżności swojej okrutnej mam też takie chwile, że liczę na Waszą promocję tegoż mojego pisania.
Na promocji się nie znam, zwłaszcza promocji w sieci, gdzie jeszcze nawet porządnie raczkować nie zacząłem.
I będę przypominał o moim Ustroniu, które ktoś tam, być może, zechce zakupić dla siebie. 
Jeśli kogoś takiego właśnie macie pod ręką, to przekażcie wiadomość, niech skontaktuje się ze mną.

Wiem, miało być „W rozkroku…” i będzie w rozkroku, ale najpierw będzie „Złodziej ze mnie żaden!”
Bywajcie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...