25 marca 2017

Jak w klatce...

Dla tak zwanych nowych emigrantów w Anglii pewne jest tylko to, że niczego nie mogą być pewni.
Zmieniłem szatę bloga, ponieważ doszedłem do wniosku, że za dużo w moim życiu ciemnych kolorów, szarości. I tak mam tutaj wystarczająco pod górę. Niech przynajmniej szata bloga daje mi wyobrażenie przestrzeni.
Czuję się tutaj jak ptak w betonowej klatce. Wyrwany z zieloności drze i traw, z przestrzeni nieobjętej błękitu do lasu z betonu i szkła, nie potrafię odnaleźć się. Szukam ciągle namiastki tego, co zostawiłem. Łowię śpiew ptaków w szumie przejeżdżających samochodów, patrzę na zieleń uwięzionych, jak ja, w miejskiej przestrzeni drzew, przyciętych na miarę i oblanych dookoła betonem.

Przed moim tutaj przyjazdem kilku osobom obiecałem, że jak tylko obrosnę w pióra, to ich natychmiast ściągam, załatwiam pracę i później to tylko szklane domy.
Teraz już wiem, że to było takie widzenie czegoś, czego zupełnie nie znałem i nie rozumiałem. Z odległości Polski emigracja się jawi jako raj, w którym pieniądze leżą na ulicy, wystarczy tylko się schylić, nazbierać i wracać.
Dzisiaj wiem, że ściągając tutaj kogokolwiek ze znajomych, nie mogę takiej osobie zagwarantować, że nie przeżyje tego, co ja musiałem przechodzić, a ile jeszcze przede mną, to sam boję się myśleć!
Tutaj często jest tak, że wyrażasz gotowość do pracy w pełnym, czytaj: 12 godzin, wymiarze pracy. Otrzymujesz wiadomość z agencji pośrednictwa pracy, że jutro pracujesz od godziny 7 do 19. Potwierdzasz, że będziesz. Przygotowujesz się więc, wstajesz dwie godziny przed czasem, docierasz do pracy na czasy i w trakcie okazuje się, że roboty jest na dwie, trzy godziny. Nic zatem nie pozostaje, jak wracać ponad godzinę do domu. A zatem droga do pracy i z pracy równa się czasami czasowo z tym, ile pracowałeś.
To dotyczy najczęściej tak zwanych nowych pracowników. I jak tu kogoś ściągnąć i zapewnić go, że masz dla kogoś pewną pracę.
Dla nowych emigrantów nie ma tutaj dosłownie nic pewnego. Pewne jest tylko to, że niczego nie możesz być pewny!

Nie skarżę się, ponieważ chciałem spróbować i doświadczyć tego właśnie stanu uwięzienia. No i mam tych doświadczeń w nadmiarze.
Nie ściągnę jednak tutaj nikogo, dopóki nie poczuję, że mam dla tego czy tamtego znajomego naprawdę coś konkretnego do zaoferowania. Teraz jeszcze nie mam.
Żeby nie tracić z oczu rozważań nad treściami zawartymi w Katechizmie Kk, pozwolę sobie dzisiaj zacytować kilka fragmentów dotyczących wspólnoty ludzkiej i jak tę wspólnotę widzi Kościół k.
Aby rozwijać się, osoba potrzebuje wspólnoty – rodziny, obywateli...
(…)
Każda władza pochodzi od Boga. Władza to porządek świata.
Podstawy dobra wspólnego:
Respektowanie i promocja fundamentalnych praw osoby
Rozkwit i rozwój dóbr duchowych i doczesnych w społeczeństwie
Pokój i bezpieczeństwo wspólnoty i jednostki
Nie ze wszystkim się zgadzam, jak choćby z tym, że każda władza pochodzi od Boga. To trąci średniowiecznym myślenie. Myślę, że Bóg nie bawi się z nami w te wszystkie wyborcze szopki.
Poza tym, jeśli pomyślę o ludziach, którzy co innego mówią, a co innego podczas wyborów robią, to nie sądzę, aby Bóg im to podpowiadał, a często tacy ludzie decydują o zwycięstwie albo przegranej któregoś z kandydatów.
Nie oszukujmy się takimi tam tekstami i rozważaniami.
Władza dzisiaj spoczywa w rękach ludzi, którzy mają pieniądze. I to nie Bóg ustanawia porządek władzy na tym padole łez, ale właśnie ci, co pieniądze mają.

Światem, w którym żyjemy obecnie, niepodzielnie rządzi mamona! 
Kto tego nie widzi, nie żyje, tylko wydaje mu się, że żyje!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...