20 marca 2017

Teraz to już tak będzie...

Teraz to już tak będzie i będzie!
Przez jakiś czas nie odpuszczę sobie, zanim nie skończę swoich rozważań nad Katechizmem Kk. Zatem jeśli komuś temat religii nie leży, niech sobie odpuści czytanie tego bloga przez jakieś dwa tygodnie. Myślę, że tyle czasu wystarczy mi, aby to poukładać.
Oczywiście będę przeplatał to moje religijne do bólu i znudzenia pisanie jakimiś tam nowinkami z mojego emigracyjnego żywota, jak na przykład to, że dzisiaj właśnie zdałem angielskie testy i dostałem się do kolejnej pracy. Mówię Wam, to prawdziwa historia warta opowiedzenia i opowiem ją swego czasu, ponieważ dopiero co jest w zarysie.
Od jutro ruszam z nową robotą w firmie, gdzie oficjalnym językiem jest język angielski. Co to oznacza dla niewtajemniczonych? W Anglii coraz częściej Polacy mają pretensje do swoich rodaków, którzy nie chcą z nimi w agencjach pośrednictwa pracy  czy innych urzędach rozmawiać oficjalnie w swoim ojczystym języku. Nie rozmawiają, bo nie mogą. Nie będę się rozwodził na tym. Przecież w polskich urzędach w Polsce też mówi się oficjalnie po polsku. No i trafiłem właśnie do takiej firmy, gdzie po polsku będę mógł sobie z ziomkami pogadać co najwyżej po cichu. Ale to ma swoje dobre strony. Jakie? Nie będę tłumaczył.

Teraz zanurzam się w swoich katechizmowych notatkach. Mam właśnie przed oczyma katechizmowe tłumaczenie tego, co działo się z Jezusem, gdy przebywał w grobie. I tak: Kiedy Jezus przebywał w grobie, Jego boska osoba pozostawała zjednoczona tak z Jego duszą, jak i ciałem, ale jako rozdzielonymi przez śmierć. Dlatego ciało nie uległo rozkładowi.
Rozumiecie coś z tego?
Bo ja rozumuję tak: Skoro Jezus był prawdziwym człowiekiem, miał ciało i duszę, to ciało sobie poleżało w grobie, a dusza zrobiła to, co zrobić miała, ale nikt tego nie wie, co zrobiła.
No i nie mogę w to swoje myślenie wcisnąć tej boskiej osoby!
Co za boska osoba?
Jakby Zbawiciel miał, jako człowiek, składać się nie z duszy i ciała, tylko jeszcze z czegoś tam! To chyba lekka przesada w komplikowaniu osoby Zbawiciela, który stał się człowiekiem z krwi i kości!

Zstąpił do piekieł – Jezus umarł i przez swoją śmierć za nas zwyciężył diabła, który dzierżył władzę nad śmiercią.
Przecież Jezus pokonał Szatana na pustyni, na krzyżu i pewnie w innych miejscach, które akurat nie przychodzą mi teraz na myśl.
Nie wiem tylko, co zrobić z faktem, że Szatan Księciem tego świata...., a Królestwo Jezusa z tego świata nie jest!

Czy wyrażenie „zstąpił do piekieł” jest tylko metaforą?
Katechizm stwierdza kategorycznie, że NIE!: (...) oznacza, że Chrystus naprawdę umarł, wraz ze swą duszą, zjednoczoną z jego boską Osobą zstąpił do królestwa umarłych, otwierając drzwi niebios sprawiedliwym, którzy przed Nim żyli.
To tak, jak w wielu wierzeniach mitologicznych. Jak dobrze pamiętam Gilgamesz też był w takiej krainie.
Zostawiam jednak temat na domyślenie go każdemu z osobna.
I bieżę dalej: Czy zmartwychwstanie Chrystusa jest faktem historycznie udokumentowanym?
Oczywiście: przedmiotem wiary w zmartwychwstanie Chrystusa są fakty poświadczone historycznie przez uczniów, którzy rzeczywiście spotykali zmartwychwstałego...
A rozum, a dowód naukowy?
Niektórzy twierdzą przecież, że ciągle widują Presleya. Zaraz nie zabraknie tych, którzy widzieć będą M. Jacksona, nie wspomnę już o obcych.
No, ale Katechizm szybko nadrabia, to co można tak łatwo storpedować i dodaje: Jednocześnie jednak mamy do czynienia z tajemnicą, tzn. wydarzeniem transcendentnym przekraczającym ramy historii, polegającym na wejściu człowieczeństwa Chrystusa do chwały Boga.
Pytam: Nie można tak było od razu?
Po co śmieszne ludzkie tłumaczenie naukowe wplatać w bezkres eschatologii?  Znów chyba tylko po to, żeby sprawę zaciemniać, a nie rozjaśniać, pozostawiając wiernym siłę ich wiary do rozjaśniania tego, co Bóg im zechce rozjaśnić.

Pytam: Czy zmartwychwstanie było powrotem Chrystusa do życia ziemskiego? Jak się okazuje: Nie, zmartwychwstanie nie było powrotem Chrystusa do życia ziemskiego. W zmartwychwstałym ciele Chrystus przeszedł ze stanu śmierci do innego życia, poza czasem i przestrzenią.
Jego ciało po zmartwychwstaniu, pozostając prawdziwe i rzeczywiste, jest już ciałem uwielbionym.
To Chrystus ukazywał się uczniom i jadł z nimi poza czasem i przestrzenią?
No i w końcu, jeśli był poza czasem i przestrzenią, to jak mógł być widzialny dla tych, co w tym czasie i przestrzeni zanurzeni byli na maxa?
Widzicie, co się dzieje, jeśli zadać kilka pytań na temat tego, w co Kk nakazuje swoim wiernym bezapelacyjnie wierzyć?

Rozwiniemy się trochę i może co nieco polatamy, zgoda!?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...