Teraz to już tak będzie i będzie!
Przez jakiś czas
nie odpuszczę sobie, zanim nie skończę swoich rozważań nad Katechizmem Kk.
Zatem jeśli komuś temat religii nie leży, niech sobie odpuści czytanie tego
bloga przez jakieś dwa tygodnie. Myślę, że tyle czasu wystarczy mi, aby to
poukładać.
Oczywiście będę
przeplatał to moje religijne do bólu i znudzenia pisanie jakimiś tam nowinkami
z mojego emigracyjnego żywota, jak na przykład to, że dzisiaj właśnie zdałem
angielskie testy i dostałem się do kolejnej pracy. Mówię Wam, to prawdziwa
historia warta opowiedzenia i opowiem ją swego czasu, ponieważ dopiero co jest
w zarysie.
Od jutro ruszam z
nową robotą w firmie, gdzie oficjalnym językiem jest język angielski. Co to
oznacza dla niewtajemniczonych? W Anglii coraz częściej Polacy mają pretensje
do swoich rodaków, którzy nie chcą z nimi w agencjach pośrednictwa pracy czy innych urzędach rozmawiać oficjalnie w
swoim ojczystym języku. Nie rozmawiają, bo nie mogą. Nie będę się rozwodził na
tym. Przecież w polskich urzędach w Polsce też mówi się oficjalnie po polsku.
No i trafiłem właśnie do takiej firmy, gdzie po polsku będę mógł sobie z ziomkami pogadać co najwyżej po cichu. Ale to ma swoje dobre strony. Jakie?
Nie będę tłumaczył.
Teraz zanurzam się
w swoich katechizmowych notatkach. Mam właśnie przed oczyma katechizmowe
tłumaczenie tego, co działo się z Jezusem, gdy przebywał w grobie. I tak: Kiedy
Jezus przebywał w grobie, Jego boska osoba pozostawała zjednoczona tak z Jego
duszą, jak i ciałem, ale jako rozdzielonymi przez śmierć. Dlatego ciało nie
uległo rozkładowi.
Rozumiecie coś z
tego?
Bo ja rozumuję
tak: Skoro Jezus był prawdziwym
człowiekiem, miał ciało i duszę, to ciało sobie poleżało w grobie, a dusza
zrobiła to, co zrobić miała, ale nikt tego nie wie, co zrobiła.
No
i nie mogę w to swoje myślenie wcisnąć tej boskiej osoby!
Co
za boska osoba?
Jakby Zbawiciel
miał, jako człowiek, składać się nie z duszy i ciała, tylko jeszcze z
czegoś tam! To chyba lekka przesada w komplikowaniu osoby Zbawiciela, który stał
się człowiekiem z krwi i kości!
Zstąpił do piekieł – Jezus
umarł i przez swoją śmierć za nas zwyciężył diabła, który dzierżył władzę nad
śmiercią.
Przecież Jezus pokonał
Szatana na pustyni, na krzyżu i pewnie w innych miejscach, które akurat nie
przychodzą mi teraz na myśl.
Nie wiem tylko, co
zrobić z faktem, że Szatan Księciem tego świata...., a Królestwo Jezusa z tego
świata nie jest!
Czy wyrażenie
„zstąpił do piekieł” jest tylko metaforą?
Katechizm
stwierdza kategorycznie, że NIE!: (...) oznacza, że Chrystus naprawdę umarł,
wraz ze swą duszą, zjednoczoną z jego boską Osobą zstąpił do królestwa umarłych,
otwierając drzwi niebios sprawiedliwym, którzy przed Nim żyli.
To tak, jak w wielu
wierzeniach mitologicznych. Jak dobrze pamiętam Gilgamesz też był w takiej
krainie.
Zostawiam jednak
temat na domyślenie go każdemu z osobna.
I bieżę dalej: Czy
zmartwychwstanie Chrystusa jest faktem historycznie udokumentowanym?
Oczywiście: przedmiotem
wiary w zmartwychwstanie Chrystusa są fakty poświadczone historycznie przez
uczniów, którzy rzeczywiście spotykali zmartwychwstałego...
A rozum, a dowód
naukowy?
Niektórzy twierdzą
przecież, że ciągle widują Presleya. Zaraz nie zabraknie tych, którzy widzieć
będą M. Jacksona, nie wspomnę już o obcych.
No, ale Katechizm
szybko nadrabia, to co można tak łatwo storpedować i dodaje: Jednocześnie
jednak mamy do czynienia z tajemnicą, tzn. wydarzeniem transcendentnym przekraczającym
ramy historii, polegającym na wejściu człowieczeństwa Chrystusa do chwały Boga.
Pytam: Nie można
tak było od razu?
Po co śmieszne
ludzkie tłumaczenie naukowe wplatać w bezkres eschatologii? Znów chyba tylko po to, żeby sprawę
zaciemniać, a nie rozjaśniać, pozostawiając wiernym siłę ich wiary do
rozjaśniania tego, co Bóg im zechce rozjaśnić.
Pytam: Czy zmartwychwstanie było powrotem Chrystusa do życia ziemskiego?
Jak się okazuje: Nie,
zmartwychwstanie nie było powrotem Chrystusa do życia ziemskiego. W
zmartwychwstałym ciele Chrystus przeszedł ze stanu śmierci do innego życia,
poza czasem i przestrzenią.
Jego ciało po
zmartwychwstaniu, pozostając prawdziwe i rzeczywiste, jest już ciałem
uwielbionym.
To Chrystus ukazywał
się uczniom i jadł z nimi poza czasem i przestrzenią?
No i w końcu, jeśli
był poza czasem i przestrzenią, to jak mógł być widzialny dla tych, co w tym czasie
i przestrzeni zanurzeni byli na maxa?
Widzicie,
co się dzieje, jeśli zadać kilka pytań na temat tego, w co Kk nakazuje swoim wiernym
bezapelacyjnie wierzyć?
Rozwiniemy się trochę i może co nieco polatamy, zgoda!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz