Spożywanie posiłku jest dla mnie
sprawą tak intymną, jak owoc zakazany i nie wyobrażam sobie, aby opychać się
przed telewizyjną kamerą na oczach milionów widzów!
Jem po to, żeby żyć! Nie żyję po to,
żeby jeść!
Popularność programów kulinarnych
świadczy o tym, że po programach modowych i festiwalach muzycznych najbardziej
lubimy oddawać się jedzeniu.
A to puszysta pani na szklanym ekranie
wsuwa jakieś tam dania przygotowane w jakiejś tam knajpie i krzywi się
niemiłosiernie, bo przecież jedzonko bez jej wskazówek smakować nie może.
Za to, gdy tylko wtrąci w gotowanie i
organizację pracy w knajpie swoje trzy grosze, to nawet ludzie z ulicy, pod
czujnym okiem kamery, dania wcinają i chwalą, no bo jak nie chwalić, skoro
darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a tu jeść za darmo dają i jeszcze w
telewizji wystąpić można!
W innym znów programie szaleje facet o
wdzięcznym kulinarnie nazwisku, ale z prawdziwą okrasą nic niemający wspólnego!
Jeszcze inny szaleje po świecie i nie
tyle gotuje, co winko popija i swoim gotowaniem zachwyca się ponad miarę
przyzwoitości.
A jaki show robią cukiernicy, twórcy
deserów! Patrząc na ich robotę i zachowanie, ulegamy wrażeniu, że tworzą dzieła
sztuki niczym Miach Anioł. Następnie połykają przez siebie stworzone arcydzieła
i, niestety, po jakimś czasie w części wydalają!
Straszne to, co napiszę, ale prawda
jest taka, że to, co zbędne dla organizmu do życia, jest wydalane w postaci
nawozu albo odkłada się, tworząc zbędny balast, z którym następnie walczyć
będziemy przy pomocy kolejnej diety cud.
I kto powiedział, że to się nie kręci?
Ależ kręci się, jak cholera! I wszystkim nam jest tak dobrze, że aż dobrze nam
tak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz