7 czerwca 2015

Kultura żarcia

Spożywanie posiłku jest dla mnie sprawą tak intymną, jak owoc zakazany i nie wyobrażam sobie, aby opychać się przed telewizyjną kamerą na oczach milionów widzów!
Jem po to, żeby żyć! Nie żyję po to, żeby jeść!

Popularność programów kulinarnych świadczy o tym, że po programach modowych i festiwalach muzycznych najbardziej lubimy oddawać się jedzeniu.
A to puszysta pani na szklanym ekranie wsuwa jakieś tam dania przygotowane w jakiejś tam knajpie i krzywi się niemiłosiernie, bo przecież jedzonko bez jej wskazówek smakować nie może.
Za to, gdy tylko wtrąci w gotowanie i organizację pracy w knajpie swoje trzy grosze, to nawet ludzie z ulicy, pod czujnym okiem kamery, dania wcinają i chwalą, no bo jak nie chwalić, skoro darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a tu jeść za darmo dają i jeszcze w telewizji wystąpić można!
W innym znów programie szaleje facet o wdzięcznym kulinarnie nazwisku, ale z prawdziwą okrasą nic niemający wspólnego!
Jeszcze inny szaleje po świecie i nie tyle gotuje, co winko popija i swoim gotowaniem zachwyca się ponad miarę przyzwoitości.
A jaki show robią cukiernicy, twórcy deserów! Patrząc na ich robotę i zachowanie, ulegamy wrażeniu, że tworzą dzieła sztuki niczym Miach Anioł. Następnie połykają przez siebie stworzone arcydzieła i, niestety, po jakimś czasie w części wydalają!
Straszne to, co napiszę, ale prawda jest taka, że to, co zbędne dla organizmu do życia, jest wydalane w postaci nawozu albo odkłada się, tworząc zbędny balast, z którym następnie walczyć będziemy przy pomocy kolejnej diety cud.

I kto powiedział, że to się nie kręci? Ależ kręci się, jak cholera! I wszystkim nam jest tak dobrze, że aż dobrze nam tak!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...