Bronisław Komorowski zaskakiwał mnie
nie tylko ortograficznymi bykami w oficjalnych kondolencjach pisanych, ale równie
swoistymi neologizmami frazeologicznymi.
Kiedyś mistrzem w tworzeniu wszelkiego
rodzaju neologizmów w politycznej ekstraklasie był Lech Wałęsa, ale myślę, że Bronisław Komorowski
spokojnie dzisiaj wiedzie w tej bajce prym.
Ostatnio po przegranych wyborach
prezydenckich, na spotkaniu z aktywem PO, wypalił: Raz się jest na wozie,
raz pod wozem, ale zawsze trzeba jechać środkiem polskiej drogi!
Prezydent powinien wiedzieć, że jeśli
za zakrętem albo w przydrożnych krzakach będą stali, to za jazdę środkiem drogi dostanie mandat.
Z drugiej strony to dobra ilustracja
obecnie rządzących, którzy zapalają środkiem drogi, nie bacząc na reguły
przeznaczone dla tych, którzy za chwilę będą ich wybierać.
Prezydent już mandat od wyborców dostał!
Czy za jazdę środkiem drogi? Tego nie wiem! To jednak dobry czas, żeby inni z
tzw. elit szybko przestawili się na ruch prawostronny, bo też mogą boleśnie
zderzyć się z nadjeżdżającym z naprzeciwka twardy jak beton elektoratem
prezesa!
Mała dygresja. Premier wcale nie
małego państwa powinien wiedzieć, że przed kamerami publicznie jeszcze Prezydenta
RP po imieniu nie powinno się tykać, a tym bardziej po imieniu zdrobniale! Może trochę
szacunku, jeśli nie dla człowieka, to dla urzędu!
Chyba, że chcemy jasno prostemu ludowi pokazać, kto z Bronkiem wódkę pije!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz