Mieszkanie szpaka |
Zaplanowałem inny tekst na dzisiaj, ale plany są tylko
planami i trzeba je czasem modyfikować albo ich realizację odkładać na jakiś
czas.
Uciekłem ostatnio do lasu, co wszystkim polecam.
Miałem do lasu interes. Chciałem narwać młodych pędów
sosny, żeby pobawić się w farmaceutę i przygotować z nich syrop sosnowy.
Niektóre małe sosny przypominały kaktusy.
To już drugie moje podejście w tym temacie, ponieważ za
pierwszym razem chyba zbyt długo czekałem, zanim odlałem syrop, a poza tym
chyba niepotrzebnie zakręciłem słoiki, bo sok skwaśniał i jakby sfermentował.
Zamyślony rwałem w najlepsze pędy sosny, gdy nagle przed
nosem śmignął mi szpak.
Zdziwiłem się, że tak długo czekał z ucieczką. Zrobił to
dopiero wtedy, gdy nieźle potrząsnąłem drzewkiem, na którym siedział.
Po chwili wiedziałem, dlaczego zwlekał.
Trzeba przyznać, że i troskliwa, i odważna ptaszyna!
Nieźle ukryte było to gniazdko. Kilka razy podchodziłem, żeby dokładnie się przyjrzeć zawartości.
Później na drodze stanął mi motyl, ale nie dał się podejść bliżej, więc nie mogę go zaprezentować w pełnej jego krasie!
Kiedy wracałem, zauważyłem przy drodze coś czarnego.
Jak się okazało, to kret, który wyszedł ze swoich korytarzy i zszedł!
Szkoda zwierzaka, choć takie właśnie jest życie. Tam, w
gnieździe, niedługo wyklują się pisklaki, a tu krecik nie wróci już do swoich
korytarzy i spiżarni, którą pewnie zdążył zapełnić w jakimś stopniu dżdżownicami.
Ciekawe też czy zdążył już mieć ruję, ale chyba tak, bo
gody krety mają wczesną wiosną.
A później już bez oglądania się na boki pojechałem
kolejny raz spróbować sił w robieniu syropu z sony. Zobaczę, co z tego wyjdzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz