Chciałbym, aby wszyscy
dziennikarze, którzy z zapamiętaniem tropią rzekome trwonienie środków
publicznych przez samorządowców biorących udział w różnych szkoleniach, upublicznili
przed każdym programem swoje oświadczenia, że nigdy nie brali udziału w
imprezach integracyjnych i szkoleniach w swoim zakładzie pracy, a jeżeli brali,
to niech publicznie oświadczą, że za wszystko sami płacili i najlepiej, gdyby
poświadczyli to rachunkami swoimi.
Tak powinno być przed
każdym materiałem realizowanym w podobnych sprawach, że najpierw dziennikarz
oświadcza swoją czystość krystaliczną w danym zakresie, a później robi program
i zadaje pytania, z których wynika jedno, że wszyscy są be, tylko dziennikarz
cacy!
Tymczasem taki dziennikarz
jedzie sobie na koniec Polski, i to nie na koszt własny, żeby prawdę szokującą
ukazać. Jedzie tam na koszt abonenta. I jak myślicie, płaci taki dziennikarz za
przejazd albo za hotel czy hotelowe jedzenie? Wyjmuje swoją kartę kredytową i
reguluje wszystkie swoje rachunki z wyjazdem związane?
Ciekawe czy cała ekipa
jadąca z dziennikarzem robi sobie kanapki na kilkudniową podróż? Nie jedzą w
restauracjach, a jeśli jedzą, to sami za siebie płacą?
Przecież rzesza abonentów
to też jakaś publiczność, jak, dajmy na to, mieszkańcy małej gminy, a ich
opłaty abonamentowe są rodzajem środków publicznych.
Jestem
ciekaw, ile kosztuje wyjazd szkoleniowy dla całej rady małej gminy, np.
trzydniowy i koszt wyjazdu tropiących ich dziennikarzy?
Warto by to policzyć i
przedstawić rachunki. Może wtedy abonenci zamiast żyć telewizyjną sensacją,
zaczęliby rozliczać szalejących po Polsce dziennikarzy, tropiąc super tematy, a
przy okazji pewnie nieźle sobie używając.
Jeśli wcześnie nie
wykażemy jasno, że jesteśmy krystalicznie czyści, a pozwalamy sobie na
stawianie zarzutów innym czy ocenianie innych, to nie jest profesjonalizm i
rzetelna robota! I ze sprawiedliwością nie ma wiele wspólnego.
***
Kiedyś tam w przeszłości
najeżdżał mnie taki nawiedzony redaktor TVN Czabanem zwany. Pisałem już kiedyś,
że zachowywał się tak, jakby mu z nazwiska „z” wycięto. Prowokował, był
chamski, potrafił nawet na policję donieść na mnie, że paliłem papierosy w
swoim gabinecie. Wiedział o tym, bo najpierw pogrzebał w śmietniku. A jaki był
z tego dumny, że mnie złapał na paleniu papierosów w miejscu publicznym!
Taki wielki facet, a taki
skarlały duch w nim siedzi!
Kreował się na wzór cnót
wszelkich, jakby nie wiedział, że takich ludzi nie ma. Dla przykładu dajmy, że
wzór cnót wszelkich nie wchodzi na chama do gabinetu nieproszony. Jeśli
natomiast ktoś chciał się od intruza uwolnić i drzwi zamknąć, to potrafił stopę
między drzwi i futrynę wsadzić. Czy tak postępuje człowiek kulturalny albo
noszący w sobie cnoty wszelkie?
Innym razem gonił za mną
samochodem na łeb, na szyję, łamiąc przy tym zasady ruchu drogowego. Pewnie też
nie miał sobie nic do zarzucenia.
I jeszcze był tak ludzki,
że czatował na mnie przed posesją budynku, w którym odbywała się stypa za matkę
mojego znajomego. Korciło go, żeby wejść i robić materiał sensacyjny jego
zdaniem i zdaniem jego donosicieli!
***
Jaki jest w życiu
prywatnym ten dziennikarz?
Nieskazitelny, wierzący,
wspaniałomyślny? Taki, który to trzciny nadłamanej nie zdepcze i ubogiemu odda
ostatnią sukmanę?
Jeśli
jest taki, to dobrze! Miał zatem rację, że tropił i stygmatyzował mnie,
grzesznego!
Jeśli natomiast taki nie
jest, niech pozwoli sobie na chwilę zadumy i odpowie sobie, kim jest!
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz