Pamięć ludzka jest bardzo
ulotna, jak uroda życia. Myślę tak sobie, że w ogóle to nie warto pamiętać
wielu spraw. Zapomnieć je, wrzucić w zakamarki podświadomości, uśpić na dobre.
Niech tam sobie drzemią i czekają na jakąś chwilę słabości albo rozliczenia.
Niektórych spraw jednak
nie mogę zapomnieć. Trudno, jeszcze bardzo grzesznym człowiek jestem i
pamiętam, co mnie oraz moich najbliższych niesprawiedliwie spotkało ze strony
świętych na pokaz.
***
Był taki czas, gdy
przestałem być wodzem małej gminy. Wtedy Czaban biegał po gminie i krzyczał, że
żona załatwiła mi urlop zdrowotny, który będzie podatników kosztował ponad 30
tysięcy złotych rocznie.
Kiedy nowy wódz w
prezencie swoim przedwyborczym poplecznikom wyprowadził z gminy grubo ponad sto
tysięcy, to Czabana nie ma i nie ma problemu!
Zainteresowanych odsyłam
do uchwały podatkowej i zastosowanej w niej zasada de minimis oraz umorzeń z
początków urzędowani, a wyjdzie jeszcze większa suma.
Nie ma problemu?
Sprawiedliwy radny nie krzyczy publicznie, że to rozbój w biały dzień?
Jeszcze bardziej bogobojny
dyrektor nie wynotowuje fragmentów z posiedzenia rady i nie odczytuje tego na
forum publicum albo nie wrzuca do Internetu, aby poinformować wszystkich o
takiej niegospodarności?
Nawiedzona czy chora wice
nie ma obiekcji religijnych, żeby z takimi ludźmi trzymać?
Dziwne!
A może wcale nie dziwne,
tylko takie swojskie!
***
Jeżeli odmawia się ludziom
zatrudnienia z powodu braku środków, nawet w przypadku skierowania przez PUP, a
jednocześnie lokuje się na lokatach pewną kwotę, to znaczy, że wódz kłamie,
mówiąc ludziom, że brak pracy z powodu braku środków.
To też nie jest problem.
Sprawiedliwi z małej gminy
nie muszą już publicznie wykrzykiwać, że zbyt duże środki przeznacza się na
zatrudnienie bezrobotnych.
Ciekawe jak przy tym
wychodzi sprawa pomocy socjalnej ze strony gminy tymże bezrobotnym?
Warto by to policzyć.
Zachęcam zainteresowanych.
Ale przecież nie ma
problemu! Nieprawdaż?
***
Dowiedziałem się o tym, że
nowy wódz (lub jego otoczenie) nasyłał na mnie policję. Zresztą nie tylko na
mnie, ale i na mojego kolegę, byłego radnego, że sfingowaliśmy umowę, aby z
gminy wyprowadzić kilka tysięcy złotych.
Sprawa dotyczyła
parkowania wraku samochodu. Parkowanie na zabezpieczonym terenie przez ponad
rok kolega wycenił na 3 czy cztery tysiące złotych.
To był powód, żeby zacząć
na mnie polować.
Tymczasem nowy wódz, nawet
nie obrósł w piórka, nawet nie zapoznał się z zakresem swoich obowiązków, a już
zdążył umorzyć swojemu koledze kilkadziesiąt tysięcy złotych.
To nie była absolutnie
sprawa dla policji, bo takie miał prawo. Jednak te kilkadziesiąt tysięcy
złotych to kilka niezłych miejsc pracy, np. dla bezrobotnych, których odsyła
się z kwitkiem z powodu braku środków.
Przy węszeniu przez
policję w tej mojej sprawie z radnym dziwi mnie postawa jednej urzędniczki,
która chyba najwidoczniej pobłądziła z powołaniem i nigdy nie powinna pracować
w takie firmie samorządu terytorialnego.
***
Co na to radni?
Co radni na to, że z gminy
w białych rękawiczkach wyprowadza się w ciągu trwającej kadencji kilkaset
tysięcy złotych?
Nie widzą, że w ten sposób
pozbawiają tychże środków swoich wyborców i inwestycji, jakie mogliby za te
pieniądze dla nich wykonać?
Nie rozumieją, że
wspierają najzwyklejszą w świecie prywatę?
Co się dzieje z radnymi,
którzy jednogłośnie głosują za wzbogaceniem jednego czy dwóch przedsiębiorców?
Co mówią swoim wyborcom?
***
Niełatwo jest zapomnieć o
tym, co nas boli, ale trzeba też pamiętać o tym, co teraz, a co niechybnie
jutro stanie się przeszłością.
I skoro ci wczoraj święci
i tacy nieskazitelni, dzisiaj są nieco inni, podobni do tych, których
piętnowali, to warto im to przypomnieć jutro i pojutrze, a zwłaszcza wtedy, gdy
znowu wyruszą w teren, żeby obiecać wiele, a i tak zrobić swoje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz