11 stycznia 2016

Dobry dzień! A noc...?

To był dobry dzień, ten dzień, który właśnie mija.
Jak zawsze zaplanowałem więcej, niżbym zrobić zdołał, a wyszło tak, że stało się więcej, niż zaplanowałem.
Po kolei i spokojnie!
Jasne, że nie rozwiązałem wszystkich problemów moich, ale ucieszyłem się, gdy po przebudzeniu się nocą stwierdziłem, że spadło trochę śniegu, a zatem nastała zima.

Trochę mniej się ucieszyłem, gdy wyjechałem samochodem i ślisko było, jak jasna cholera. Ale jakoś tam płynęło na gminnych drogach śliskich i szczęśliwie dotarłem do celu i z powrotem.

Po południu młodszy syn z kolegą budowali igloo. Całkiem nieźle im wyszło, ale dach się trochę zapadł. Choć, jak później się dowiedziałem, to nie jest tragedia, bo sami budowniczowie tego właśnie chcieli.

Wcześniej udało mi się pomachać łopatą i śnieg sprzed garażu odrzucić. W ten sposób przysłużyłem się budowniczym igloo, ponieważ materiału budowlanego daleko szukać nie musieli.
Zanim zmrok zdążył zapaść, dzieciaki skończyły igloo, a ja byłem po wszystkich zabiegach odśnieżania.
Po zapadnięciu zmroku wyrwałem się z młodszym synem na spacer. Mieliśmy zamiar połamać lód na rzeczce. Nawet betonowy bloczek nie zdołał jednak lodu połamać. A zatem mróz nieźle ścisnął.
Za to śniegu było na tyle, że urządziliśmy sobie bitwę na śnieżki. Oczywiście ostatni, zwycięski, strzał należał do synka i trafił mnie biednego, poległem zatem w tej walce.
To był dobry dzień. Przyniósł jeszcze kilak spraw, o których lepiej nie mówić, żeby nie zapeszyć, a może i lepiej nie mówić, bo po co język strzępić!?
Za oknem biało i cicho. Jest zatem za co dziękować. Tylko ślepcy nie widzą, co dostają za dnia!
Jasne, że mam zaplanowaną robotę na wieczór i noc, ale czuję, że niewiele z tego wyjdzie. Zbyt wiele było wrażeń i bieganiny w ciągu dnia. Mogę najzwyczajniej w świecie zasnąć przed północą.
Nawet jeśli, to dzień był super i o więcej takich proszę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...