25 lutego 2018

Co ja mogę napisać?

Chciałem na zakończenie religijno-filozoficzno-gnostycznego weekendu napisać coś sensownego w tym temacie. Jednak doszedłem do wniosku, że im dalej w las, tym więcej… Nie da się przeskoczyć ponad dwóch tysięcy lat ludzkiej myśli, wierzeń i wrzucić to w jeden wpis na blogu.
Odpada!
Niemożliwe!

Religijność, religia, filozofia, gnoza – tego nie da się streścić czy zasygnalizować. Albo się o tym mówi i to mówi serio, albo lepiej milczeć i tematu nie ruszać.
Ale próbowałem!
Poległem jednak, gdym zaczął rozmyślać o początkach gnozy.
To bardzo ciekawy temat, ale nie na chwilę, tylko może lata. Jak bowiem streścić fakt, że trudno jest jednoznacznie wskazać źródła gnozy, że trzeba zapuścić się w takie obszary kultury i religii, jak: chrześcijaństwo i chrześcijański gnostycyzm, judaizm, zaratusztranizm, mitraizm, orfizm, pitagoreizm i neopitagoreizm, paltonizm i neoplatonizm…? Do tego jeszcze dorzućmy hellenistyczny judaizm, aleksandryjską filozofię żydowską, babilońską astrologię, a nawet magię i postępujący na początku naszej ery fatalizm w świecie zachodnim…
Później trzeba by było rozpisać się o początkach chrześcijaństwa. O tym, jak szybko uporano się z uporządkowaniem kanonu i ortodoksji. Zrobiono to sprawnie na synodach i soborach. W ten sposób skutecznie zamknięto ramy tego, jak należy w danym temacie myśleć i jakie myślenie jest poprawne. Ci, którzy myśleli odmiennie, stawali się heretykami. Powstawały kościoły, sekty, gminy religijne… Świat zachodni zaczął się dzielić na wyznawców poprawnej religii i heretyków... 
Jak pisać o gnostycyzmie krótko i zwięźle, skoro nie stworzono tu praktycznie żadnej jednolitej organizacji? Można wprawdzie mówić w tej kwestii o jakichś zalążkach organizacyjnej regulacji, jak choćby Kościół Marcjona (manicheizm). Jednak jakieś tam ramy gnostycyzmu zostały określone dopiero w 1966 roku w Messynie, co żartobliwie się czasami nazywa synodem gnostyckim.
Czujecie już, jaki to obszar! Jak bardzo nieopracowany. Ale za to jak bardzo tajemniczy! Jak bardzo kuszący. Na pewno w miarę upływu czasu będzie coraz bardziej niepojęty i tajemniczy. Czas robi swoje. 
Czy warto to roztrząsać? 
Człowiek wiary powie, że to bez sensu. Żeby naprawdę wierzyć, wcale nie trzeba wiedzieć. Po co być, jak ten Tomasz, co musi najpierw zobaczyć? Prawdziwa wiara polega między innymi na tym, że nie zadajemy niepotrzebnych pytań.
Gnostycy wierzą, iż mogą się sami zbawić poprzez zdobycie wiedzy i będąc przebudzonymi ze snu życia na niby. Przebudzonymi przez Boga?
Chrześcijaństwo odrzuca taką możliwość.
Jakże wielbłąd może przejść przez ucho igielne?
Człowiek jako istota niedoskonała, bez Bożej pomocy i łaski,  nie potrafi sam siebie zbawić – takie są założenia religii chrześcijańskiej.
Nie drążę, nie ma sensu. Inaczej – jest sens, ale nie drążę. Nie chcę nikogo zmęczyć, a może nawet zanudzić.
Tyle, na dobranoc!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...