Wspominałem już o tym
kiedyś na FB, ale, jak dobrze pamiętam, na blogu nie pisałem o swojej chorobie,
na którą zapadłem temu czas jakiś. Leczyć się nie chcę i, wierzcie mi, nie
będę. Nie będę się leczył, póki mi sił stanie!
Nie pomaga nic – wizyty
u specjalistów, modne medykamenty, odkrycia medyczne, dobre i lepsze porady,
prośby, nakazy, zakazy…. Dosłownie, nic nie pomaga!
Nie wiem, aż tak bardzo
uodporniłem się na leczenie?
Nie wiem też czy nie
jestem niereformowalny i dlatego właśnie nie działają na mnie żadnej kuracji?
A może, po prostu, nie chcę
się wyleczyć?
Naprawdę, wolę chorować
chronicznie, permanentnie, nieustająco, stale, bezustannie, ciągle, bez ustanku,
bez końca…!
Jakby tego mojego uporu
w nie-leczeniu się było mało, to ja się jeszcze do tego bardzo cieszę, że choruję
i chlubię się tym, ze tak chronicznie choruję i przestać permanentnie nie chcę z
tej choroby wyzdrowieć.
I jeszcze jakby mało, mam
przy tym cichą nadzieję, że do końca mych ziemskich dni, a zatem policzonych, z
choroby tej nikt nie zdoła mnie naprawdę wyleczyć. Wyrażę też nadzieję, że po śmierci
cielesnej też.
Z doświadczenia też wiem,
że zdecydowana większość ludzi cierpi na tę chorobę i cierpi jak ja. Oni też nie
chcą słyszeć o siebie wyleczeniu. Zrobiliby nawet wszystko, by nie przestać chorować.
Niektórzy to nawet zabiją, żeby nie przestać chorować.
No i jeszcze o tych, którzy
mają w pogardzie rzeczoną, nie, jeszcze nie rzeczoną, chorobę, na którą ja choruję.
Jest im wszystko jedno czy wyzdrowieją, czy nie albo czy wyzdrowieją nagle lub trochę
później.
Może zostawmy, w cholerę,
medyczne specyfiki, eliksiry młodości, napary, wywary, zioła. Niech spece od medycyny
idą sobie odpocząć. Mnie nic pomóc nie może ich wiedza ograniczona. Nic mi tez nie
pomogą życzenia urodzinowe…
Jestem chory, prawdziwie
jak heretyk, na to ZIEMSKIE ŻYCIE i niech
tak będzie do śmierci.
A potem niech zachoruję
na ŻYCIE NAPRAWDĘ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz