2 lutego 2018

Mądrość czy głupota?

Czytałem ostatnio Anhellego J. Słowackiego i Promethidion Norwida. Takie tam przypomnienie lektur. Pragmatycy powiedzą, nie warto tego czytać. I wcale się nie ciskam, że warto koniecznie. Ale dobrze jest czasem pobyć w świecie fikcji, żeby odpocząć od nieciekawych realiów.
Podczas lektury zwróciłem uwagę na jedną sprawę. W obu wydaniach poematów wstęp, wyjaśnienia czy noty edytorskie zajmują więcej miejsca niż teksty utworów. To takie fajne, gdy facet pisze poemat na stron 50, a inny, mądry w temacie, pisze stron 100 o poemacie właśnie i wykłada nam, jak wszystko trzeba pojąć, żeby pojąć poprawnie, żeby pojąć jak on.

To się szumnie nazywa opracowaniem naukowym tekstu źródłowego. Tylko że każdy czytelnik, który „uczciwie” czyta takie właśnie wydania klasyków i „zatrzymuje się” przy każdym komentarzu, odsyłaczu, objaśnieniu…, to wychodzi, że nie tyle literaturę czy klasykę literatury pięknej czyta, co jakieś dzieło naukowe naszpikowane wszelkiej maści odnośnikami, porównaniami, nawiązaniami, sugestiami. Na przemyślenia albo jakieś wzniosłe przeżycia estetyczne nie ma tu oczywiście miejsca, gdyż zostało to już w zamiarze wydawniczym zabite suchym, beznamiętnym w swoim konkretyzmie naukowym opracowaniem.
W przypadku Anhellego, w wydaniu kieszonkowym, to mamy proporcje jakieś pół na pół, czyli połowę zajmuje tekst utworu, a drugą różnego rodzaju naukowe opracowanie i szumne wyjaśnienia tego, co poeta miał na myśli...
W przypadku Promethidiona (takie same wydanie), to już tekst źródłowy z przypiskami autora stanowią tylko 1/3 całej książeczki, a dwie trzecie do opracowanie.
I w takim to przypadku wcale się ludziom nie dziwię, że nie chcą czytać właśnie takich wydań klasyków.
Nie trzeba się jednak zrażać tym, co mówią i piszą inni. Nie wszyscy piszą czy mówią tylko same głupoty. 
Można dyskutować z wielkimi znawcami literatury, jak na przykład to, że sztuka jest poniekąd wypełnieniem przez człowieka egzystencjalnej pustki, pustki egzystencjalnego bólu powstałego po zarzuceniu przez człowieka prawdziwej wiary.
A ja na to od razu - Człowiek prawdziwej wiary obywa się bez sztuki i wszelkich niepraktycznych wyrobów rąk ludzkich.
Tak dyskutuję z innymi, nie bezpośrednio – zaocznie.
I teraz przywołam Norwida i jego Promethidion:

Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.

Podczas lektury tego utworu wyczuwałem jakąś uniżoność Norwida w niektórych fragmentach tego jego pisania. Jakaś uniżoność próbuje się niepostrzeżenie, jakby niezależnie od piszącego, przebić na wierzch spod dumy autora. 
Może to kwestia biedy, w jaką autor popadł, a może kwestia zdrowia, a może i jeszcze jakiś środek zaradczy, jakaś polisa na przyszłość, jakaś deska ratunku, gdy człowieka przyciśnie… i to znów związane z kłopotami finansowymi, z którymi poeta ciągle się borykał.
A Anhelli? Sen, jawa, fantasy, narkotyczne wizje, proroctwa, horror, thriller i co tam jeszcze czytelnik chce. Wszystkiego po trochu w małych rozmiarach utworze. Na pewno nikt się nie zmęczy zbytnio przy tej lekturze, pod warunkiem jednak, że sobie odpuści wstęp i komentarze.

Co ma wspólnego tytuł z tym, co napisałem? Kto czytał takie wydania klasyków wie, że ma dużo.
I kończę słowem Norwida z Promethidiona właśnie:
Różnicą pomiędzy słowem ludu a słowem pisanym i uczonym jest to, że lud myśli postaciami.
A umiejętnik postaci do myśli swych dobiera.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...