1 lutego 2018

Miłych wspomnień garść...

Uśmiechnąłem się dzisiaj do swoich zapisków sprzed niespełna roku. W obawie, że mogę zapomnieć, zanotowałem swoje wrażenia z jednego z wyjść do miasta z Młodym. Robiliśmy to często, a ja miałem przy każdym wyjściu tyle radości, że starczało do kolejnego wspólnego wypadu.

Któregoś tam dnia wybraliśmy się razem do city. Nie pracowałem w tym dniu, mogłem zatem godzinami szlifować miejskie bruki i poznawać nieznany mi teren. Nie wiem czy już Wam pisałem, ale Młody tak zamiatał chodnikiem podczas spaceru, że wszyscy z daleka usuwali mu się z drogi. To wyglądało tak, jakbym szedł z jakimś spychaczem. Gdy wychodziłem z Młodym, żaden tłok w city nie był mi straszny.
Chodziliśmy trochę i Młody nieco zgłodniał, a że uwielbia jeść, to i szybko głodnieje. Przed każdą cukiernią zatrzymywał się chwilę i tak głaskał po brzuszku, że wszyscy się oglądali. A ja głośno się śmiałem. 
Początkowo nie było mowy, żebym mu coś kupił. Podkreślałem też, że ruch to zdrowie i Młody trochę schudnie. Zobaczysz, gdy wrócimy do domu, będziesz z siebie dumy! Powiedziałem w pewnym momencie. To jednak wpędziło go w prawdziwą rozpacz. Widziałem w jego oczach strach i przerażenie. Od razu więc powiedziałem. Dobra, szukamy teraz szybko czegoś do zjedzenia. I szybko znaleźliśmy. Jedzonko musiało być koniecznie słodkie.
Przy zakupie ciastek i innych łakoci znów głaskał po brzuszku. W sklepie było dość tłoczno, ale w pewnym momencie zauważyłem, że wokół nas jest całkiem pusto. W tej samej też chwili zrozumiałem, dlaczego. Spojrzałem pytająco na Młodego, a on stał z taką miną, jakby chciał mi powiedzieć: No i czego się czepiasz?!
Przecież o nic nie pytam, ale może poczekaj na mnie przed sklepem, dobra? Zaproponowałem. Zgodził się bez gadania.
Naprawdę, super wyglądało, jak ludzie odbijali się od Młodego, będąc pół metra od niego!
Wyszedłem ze sklepu uśmiechnięty od ucha do ucha i pytam z takim uśmiechem: Walnąłeś w sklepie bąka?
Młody nie odpowiedział, nie słyszał pytania, nie myślał już o tym, to było nieważne. Teraz ważna była torba i jej słodka zawartość.
To, co, jemy? Zapytałem. 
To usłyszał od razu.

Lubiłem, bardzo lubiłem wychodzić z Młodym do miasta, ponieważ każdy wypad to była przygoda! Nigdy się nie nudziłem, choć często było tak, że chciałem jak najszybciej znaleźć się wreszcie w domu.



A później napiszę Wam, jak to niektórzy skarżą się na mnie innym, ponieważ zapowiedziałem pewne działania, w przypadku mojej samorządowej wygranej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...